Ta
płyta tygodnia to trochę na kredyt… Dlaczego? A raczej skąd taka zdolność
kredytowa…? Trochę przez sentyment do tego co zespół nagrywał niespełna 30 lat
temu. Jak ten czas leci. Choć nawet w czasach swojej największej świetności
zespół był zdecydowanie lepszy na koncertach, niż na płytach. Magii koncertów z
połowy lat osiemdziesiątych nie udało się nigdy na płytach uchwycić. Ale kto
był wtedy na koncercie choć raz, o zespole już nigdy nie zapomni.
Trochę
też dlatego, że to pierwsza płyta z 2012 roku, czyli najbardziej nowa z
nowości. Choć nie do końca, bo poza tytułem wszystkie inne daty na płycie to
rok 2011, łącznie z datą wydania. Być może płyta miała się ukazać pod koniec
ubiegłego roku, ale coś się opóźniło.
Trochę
dlatego, że z definicji, ale to już zupełnie subiektywne, każde fusion
zawierające skrzypce jest lepsze od tego bez skrzypiec. Dlatego też do
najlepszych fragmentów tej płyty należy zaliczyć te, w których skrzypce
Krzesimira Dębskiego się pojawiają.
Dla
kogo jest zatem płyta „2012”? Z pewnością w pierwszej kolejności dla tych,
którzy lata świetności zespołu pamiętają. Być może dlatego jest właśnie taka
jaka jest. Nieco bardziej uporządkowana, z pewnością mniej szalona, niż te
pierwsze. Elegancka i nieco bardziej uniwersalna, mniej ekstremalna. Czyż nie
tego oczekuje dziś w swojej większości pokolenie młodych fanów zespołu , teraz
starsze o 30 lat? Czy większość z nas nie słucha dziś nieco innej muzyki niż
wtedy?
Z
pewnością „2012” to doskonałe kompozycje (w większości Krzesimira Dębskiego) i
precyzyjnie rozpisane na głosy partie solowe. Może w tym dzisiejszym fusion
więcej muzyki ilustracyjnej, niż rockowego pazura i jazzowych harmonii. Z
pewnością to świadoma decyzja zespołu. Nie tylko podjęta w związku z upływem
lat, ale też doskonale wykonana.
Na
szczególną uwagę zasługuje gra Andrzeja Olejniczaka, który ma dziś zdecydowanie
bardziej pewny ton. Pozostali członkowie zespołu grają równie dobrze jak przed
laty, za wyjątkiem Andrzeja Olejniczaka, który jest jeszcze lepszy i Krzesimira
Dębskiego, który gra niestety mniej niż kiedyś. Za to z pewnością komponuje i
aranżuje lepiej.
Może
też trochę brakuje na płycie gitary, w czasach świetności skład zespołu często
był o ten instrument uzupełniany (w roli gitarzysty chyba najlepiej sprawdzał
się na koncertach Paweł Ścierański).
Pewnie
od String Connection większość z nas oczekuje więcej niż oferuje „2012”, ale to
dobra płyta, spróbujcie jej posłuchać bez całego bagażu wspomnień z
przeszłości. Spróbujcie też nie zauważyć dwu utworów zaśpiewanych przez Annę
Jurksztowicz, one do jazzowej płyty nie pasują, a w konwencji festiwalowo –
rozrywkowej być może mogłyby być przebojami, ale mnie o to nie pytajcie, bo
takich rzeczy nie słucham.
Dlaczego
więc mimo tych wszystkich wątpliwości to płyta warta uwagi? To dobrze
zrealizowana, dobrze skomponowana i świetnie zagrana przez zgrany zespół
muzyka. Jeśli przyjrzeć się tej płycie bliżej, dojdziemy do wniosku, że zespół
przyzwyczaił nas od nieco innego, bardziej rockowego grania i być może takiej
płyty oczekiwaliśmy.
Za
każdy z wymienionych na początku powodów przysługuje dodatkowa umowna gwiazdka
na kredyt, więc w sumie uzbierało się na zasłużoną płytę tygodnia, choć
następna powinna być lepsza i jestem pewien, że może taka być.
String
Connection
2012
Format:
CD
Wytwórnia:
Polskie Radio
Numer:
5907812244194
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz