„Flamenco Sketches” po hiszpańsku… To nie powinno nikogo zdziwić,
ale już „Freddie Freeloader”, czy „So What” z hiszpańskimi wokalizami
przypominającymi klimatem flamenco to coś niespodziewanego. A takie właśnie
pomysły oferuje nam Chano Dominguez.
Nigdy wcześniej nie słyszałem nagrań tego hiszpańskiego pianisty,
jednak spoglądając na sklepową półkę w jego rodzinnym kraju nie sposób było
zignorować kilkunastu dostępnych od ręki płyt, które z pewnością nie wyczerpują
jego bogatej dyskografii. Wybrałem pozycję najnowszą, bowiem zaintrygował mnie
wybór utworów, no i fakt, że to nagranie koncertowe, a te z reguły są najlepszą
wizytówką artysty, przynajmniej na początek…
Zaryzykowałem więc nieco w ciemno zaintrygowany zestawieniem
największych klasyków skomponowanych przez Milesa Davisa i to ryzyko opłaciło
się. To bowiem wyśmienita płyta, zresztą jeśli nie byłaby co najmniej bardzo
dobra, nie znalazłaby się w tym miejscu.
Wydawnictwo ukazało się kilka tygodni temu i jest tak nowe, że nie
wspomina o nim nawet oficjalna strona internetowa artysty. Przynajmniej w
chwili, kiedy piszę ten tekst. Blue Note – wydawca albumu, też chyba nie
traktuje tej pozycji z jakąś szczególną atencją… Przynajmniej w Polsce nikt nie
zadbał choćby o informację prasową o tym tytule… A szkoda, bo pozycja to
wyśmienita.
Wystarczy popatrzeć choćby na zestawienie tytułów… „Flamenco
Sketches”, „Freddie Freeloader”, „Blue In Green”, „So What”, „All Blues”, „Nardis”
i „Serpent's Tooth”. To same klasyczne kompozycje Milesa Davisa. Wyobraźmy sobie przez
chwilę taka składankę, która nigdy zapewne nie powstanie.
„Flamenco Sketches” i „Freddie Freelowader” – biorę bez zbędnego
zastanawiania się nad innymi wersjami z „Kind Of Blue” – to pierwotnie Columbia
(teraz Sony). „Blue In Green” pewnie też nie znajdziemy w ciekawszej wersji…
„So What” – tu już zaczynają się schody… Kilkanaście wersji
koncertowych dostępnych na oficjalnie wydanych albumach Milesa w różnych
składach… Nagranie koncertowe z Carnegie Hall z 1961 roku… Rejestracja koncertu
ze Sztokholmu z 1960 roku z Johnem Coltrane’m – to może nie do końca oficjalne
wydawnictwo, ale jakością dźwięku i przede wszystkim muzyki dorównuje tym
najlepszym. Kolejny koncert z Blackhawk – tym razem z
Hankiem Mobleyem („In Person Friday And Saturday Nights At The Blackhawk”). Ja jednak mam tu
niepodważalnego faworyta – zagraną w chyba najszybszym możliwym tempie wersję z
jednej z moich absolutnie ulubionych płyt Milesa Davisa – „The Complete Concert
1964 My Funny Valentine + Four & More”. Tutaj gra już Herbie Hancock i Tony Williams. Jest też Ron Carter. I mimo to, że
George Coleman z pewnością nie jest najlepszym saksofonistą z jakim grał Miles,
ale ta płyta jest magiczna.
„All Blues” – to znowu trudny wybór. Klasyka – czyli „Kind Of
Blue”, koncerty z Plugged Nickel z Herbie Hancockiem i Wayne Shorterem z 1965
roku, a może „The Complete Concert 1964 My Funny Valentine + Four & More”,
albo wspomniany już koncert ze Sztokholmu, a raczej zbiorowe wydanie dwu
koncertów – „In Stockholm 1960, Complete” – tu można wybrać wersję wiosenną z
Johnem Coltrane’m i jesienną z Sonny Stittem. Tutaj chyba zdecydowałbym się na
koncert z Plugged Nickel.
„Nardis” – to ciekawostka. Sytuacja w sumie jest niejasna… Miles
Davis nigdy nie nagrał tego utworu. Nie znalazłem go również w żadnej wersji koncertowej.
To kompozycja kojarzona z Billem Evansem, który sam przypisywał autorstwo
Milesowi Davisowi, jednak wielu twierdzi, że to właśnie Bill Evans napisał
„Nardis”. Historia tej kompozycji wypełniłaby wiele stron… Faktem jest, że nie
da się znaleźć nagrania z udziałem formalnego jej kompozytora. Tak więc w
naszej hipotetycznej składance miejsce znalazłaby nagranie z albumu Billa
Evansa – „Trio Live” z 1964 roku, albo to historycznie najwcześniejsze,
pochodzące z płyty Juliana Cannonballa Adderleya z 1958 roku – „Portrait Of
Cannonball” z Billem Evansem i Blue Mitchellem na trąbce.
Na koniec trzeba wybrać jakieś wykonanie „Serpent's Tooth” – tutaj
wybór jest prosty – nieco zapomniany album Milesa Davisa „Collector’s Items” i
nagranie z 1953 roku z udziałem Charlie Parkera i Sonny Rollinsa.
Tak to wyglądałaby składanka największych przebojów skomponowanych
przez Milesa Davisa, choć każdy znawca tematu z pewnością dorzuciłby parę
swoich typów. Ta lista to jednak osobisty wybór Chano Domingueza i muszę przyznać,
że wybór bardzo dobry, choć oczywiście, co widać od razu – to wybór pianisty…
Pomysł na luźne potraktowanie tematów i przyprawienie ich całkiem
sporą dawką hiszpańskiego folkloru i ekspresji flamenco wydaje się sensowny w
przypadku „Flamenco Sketches”, ale dość ryzykowny w przypadku choćby „All
Blues”. Jednak całość brzmi wyśmienicie, nowocześnie, a zarazem z szacunkiem do
oryginalnych kompozycji. Chano Dominguez to nie tylko doskonały
warsztatowo pianista. Takich jest wielu. To również muzyk z oryginalnymi pomysłami. Podjął spore ryzyko
stając obok Billa Evansa i Wyntona Kelly, których nagraniu większości
prezentowanego na płycie repertuaru większość potencjalnych nabywców płyty zna
na pamięć. Podjął to ryzyko i pokazał, że ciągle można zrobić coś ciekawego…
„Flamenco Sketches” to niezwykle oryginalny, zaskakujący, pełen
energii i ciekawych pomysłów album.
Chano Dominguez
Flamenco Sketches
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 5099967945320
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz