W Kanonie Jazzu przyjęliśmy w
redakcji umowną granicę 20 lat, które musi upłynąć od nagraniu albumu, żeby w ogóle
można było rozważać jego prezentację w tym cyklu. Od nagrania „Back On The
Block” minęły już 23 lata, szybko minęły, bo pamiętam premierę tego albumu i
szok, jaki wtedy wywołał. Tak więc jeśli trzymać się owych 20 lat, które muszą
minąć, żeby usłyszeć nie tylko to, co na płycie, ale też nabrać do niej
dystansu i zobaczyć ją na tle innych podobnych produkcji, a także historii
rozwoju jazzu, „Back On The Block” do Kanonu można już mianować. Czekam do
stycznia, żeby owe 20 lat minęło kilku albumom z 1992 roku… Jeszcze kolejny rok
będzie musiał minąć, żeby do Kanonu włączyć najnowszą z wartych tego płyt
Quincy Jonesa – „Miles And Quincy Live At Montreux”. O tym jednak w 2014 roku.
Po tym nagraniu The Q nie nagrał już nic równie ciekawego, a albumy „Q’s Jook
Joint” i „Q Sould Bossa Nostra” to jedynie gorsze wersje rewelacyjnego „Back On
The Block”.
Już sama lista muzyków, którzy
wzięli udział w nagraniu jest imponująca. Produkcja przebojowej historii jazzu
w pigułce – „Jazz Corner Of The World” pozwoliła spotkać się w studiu niemal
wszystkim największym. Tu nie znajdziecie sampli, za wyjątkiem głosu
legendarnego Pee Wee Marquetta, długoletniego MC klubu Birdland w Nowym Jorku,
którego głos Quincy Jones pożyczył z nagranej w 1954 roku koncertowej płyty
Arta Blakey – „A Night At Birdland Vol. 1”. Nikt inny nie maił i mieć nie
będzie takiego autorytetu w środowisku, żeby sprowadzić do studia na gościnne
występy w jednym utworze Milesa Davisa, Dizzy Gillespiego, Jamesa Moody,
George’a Bensona i Joe Zawinula. W tym samym utworze śpiewają Ella Fitzgerald i
Sarah Vaughan… Macie jeszcze jakieś pytania? Czy może być lepsza historia
jazzu? Może brakuje tam Wayne Shortera i Sonny Rollinsa, ale pewnie tylko
dlatego, że w dniu nagrania byli na wakacjach…
„Back On The Block” to także worek
z potencjalnymi przebojami. Nie tylko jazzowymi, ale takimi, które podobają się
zwyczajnie wszystkim i mają swoje drugie życie w szerszym nieco niż jazzowy
kręgu odbiorców. Sam album był w chwilę
po wydaniu na pierwszych miejscach chyba wszystkich jazzowych i hip-hopowych
list przebojów. Był też najwyżej ze wszystkich albumów Quincy Jonesa na
najbardziej prestiżowej liście amerykańskiej – Billboard 200, osiągając 9
miejsce, co udało się tylko kilku albumom jazzowym…
„I’ll Be Good To You” – duet Raya
Charlesa i Chaki Khan, a także „The Secret Garden” z udziałem Barry White’a
zaszły wysoko na listach przebojów na całym świecie…
Wysokie miejsca na listach
hip-hopowych to oczywiście zasługa gwiazd gatunku – brawurowo opowiadających
wspomnianą już historię jazzu Kool Moe Dee i Big Daddy Kane’a, a także Ice’a-T,
Grandmaster Melle Mela i Big Daddy Kane’a. Jeśli o kimś ważnym dla tego gatunku
zapomniałem, wybaczcie, nie jestem specjalistą, a na liście osób zaangażowanych
wokalnie w realizację tego albumu jest ponad 60 nazwisk, nie licząc kilku
zespołów wokalnych i chórów, w tym najbardziej w tym gronie znany fanom jazzu
Take 6. To całe bogactwo ma sens i składa się w sensownie zagrane dźwięki, choć
z pewnością nie jest to pierwsza rapowa płyta jazzowa, tu pierwszeństwo
historycy dają najczęściej Michałowi Urbaniakowi, albo Milesowi Davisowi… Ja
cofnąłbym się raczej do „Heebie Jeebies” Louisa Armstronga i produkcji Jilla
Scotta-Hendersona z lat siedemdziesiątych.
„Back On The Block” nie spodoba
się raczej fanom hard-bopu. Ja się do tej grupy jednak zaliczam i uważam, że
ten album to ważna pozycja w historii gatunku i całkiem przyjemna płyta, choć
oczywiście wolę te utwory, w których swój unikalny sound prezentują starzy
mistrzowie od popowych ballad, które również na tej płycie znajdziecie. Te są
jednak jakości, do której nigdy nie zbliżą się współczesne gwiazdki jednego
sezonu… Quincy Jones nawet raz dał się namówić do współpracy z gwiazdą pop.
Obiecuję Wam jednak, że „Thrillera” w Kanonie Jazzu nie usłyszycie…
Quincy
Jones
Back
On The Block
Format:
CD
Wytwórnia:
Qwest / Warner
Numer:
075992602020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz