Od mniej więcej roku mam wrażenie,
że w Polsce powraca moda na niemodne ostatnio fusion w postaci pierwotnej,
takiej jaką znamy z najlepszych czasów tej muzyki, czyli mnie więcej przełomu
lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zespół Fusionator ma szansę być
liderem tego ruchu. Czy zechce z tej szansy skorzystać? Po wysłuchaniu
debiutanckiego albumu „Kung Fu” wiem, że muzycy, którzy ten krążek wymyślili
mają wszelkie ku temu możliwości.
W zasadzie nie mam żadnych uwag do
warsztatu wszystkich członków zespołu. Liderem składu złożonego, jak w wielu
klasycznych zespołach gatunku z gitary, basu, perkusji i klawiszy wydaje mi się
być grający na gitarze basowej Łukasz Jan Jóźwiak. Kompozytorem większości
materiału jest gitarzysta zespołu – Krzysztof Lenczowski. Jego pomysły brzmią
całkiem interesująco, w muzyce zespołu jest lekkość, której w porywie szału
demonstracji wirtuozerii instrumentalnej brakuje wielu zespołom tego rodzaju.
Gitarzyście brawa należą się za powściągliwość, w muzyce trzeba poszukiwać przestrzeni,
nawet jeśli gra się taką jej formę, która wymaga większej ilości dźwięków.
Wtedy to nawet większa sztuka. Jakże wielu muzyków elektrycznego jazzu zaginęło
gdzieś bezpowrotnie nagrywając płyty, które podobają się tylko niezrealizowanym
życiowo basistom i gitarzystom, temu rodzajowi muzyków – amatorów, którzy
wizytę na koncertach rozpoczynają i właściwie praktycznie kończą zrobieniem
przy pomocy telefonu komórkowego zdjęcia pedal boardu swojego idola… Takiego
rodzaju wirtuozerii na płycie „Kung Fu” nie usłyszycie. I dobrze, że jej tam
nie ma.
Wytrawni znawcy gatunku oczywiście
szybko dostrzegą, że Krzysztof Lenczowski – kompozytor to nie Wayne Shorter,
czy Joe Zawinul, a przecież siłą fusion są chwytliwe, przebojowe melodie… No cóż,
Weather Report był tylko jeden, a miejsce na muzycznej scenie dla dobrych
kompozycji zagranych przez sprawny zespół zawsze się znajdzie. Dla Fusionatora
warto je znaleźć…
Zatem „Kung Fu” omija rafy
niepotrzebnej i nudnej już po kilku chwilach instrumentalnej wirtuozerii. Oferuje
sporo przestrzeni i pogodne brzmienie. Gitara basowa Łukasza Jana Jóźwiaka daje
muzyce wiele energii, a niektóre solówki gitary Krzysztofa Lenczowskiego są
naprawdę na wysokim poziomie. Obsługujący instrumenty klawiszowe Wawrzyniec
Prasek unika skutecznie nadmiaru elektronicznego kombinowania i wybiera
brzmienia z umiarem i z sensem, współtworząc wspomnianą już przeze mnie pogodną
aurę albumu.
W dwu utworach, w tym tytułowym
pojawia się jako gość specjalny Adam Bałdych. Brrzmieniem swoich skrzypiec.
Doskonale uzupełnia brzmiącą odrobinę dalekowschodnio kompozycję tytułową.
Skrzypce do fusion pasują, są integralną i dla mnie nieodzowną częścią tej
muzyki, choć w Weather Report ich nie było… Moi stali czytelnicy i słuchacze
znają mój sentyment do tego instrumentu i wielkie uznanie dla talentu Adama
Bałdycha. To świetne uzupełnienie dobrego materiału.
Trochę żalu mam do realizatorów
nagrania, którzy postanowili wykreować (a może tak wyszło przypadkiem?)
zupełnie nierzeczywistą dźwiękową przestrzeń oddzielając od siebie instrumenty
i tworząc dla nich całkowicie oddzielone od siebie plany, nie pozostawiając
niczego poza ich syntetycznym brzmieniem. Nie przepadam za takimi nagraniami,
dla mnie brzmią sztucznie. Nie słyszę w jakim pomieszczeniu powstało nagranie.
Jest oderwane od dźwiękowej rzeczywistości. Znam jednak osoby, które takie
brzmienie cenią i lubią słyszeć, że każdy instrument ma swoje miejsce.
Zespół Fusionator stoi nieco na
rozdrożu. Oferuje świetną rytmicznie i całkiem ciekawie napisaną muzykę.
Dysponuje wyśmienitym gitarzystą basowym i powściągliwymi, co jest godne
najwyższej pochwały, gitarzystą i klawiszowcem. O perkusiście mogę napisać
tylko tyle i aż tyle, że spełnia swoje zadanie jak należy, taka bowiem rola
bębnów w przyjętej przez zespół muzycznej formule. Mam nadzieję, że ta
powściągliwość nie sprawi, że zespół przekroczy granicę, która dzieli fusion od
smooth jazzu i następna płyta będzie miała nieco więcej drapieżności. Ja się na
smooth jazz nie piszę, bo dla mnie to muzyka bez emocji… Z przyjemnością też
wybiorę się na koncert zespołu, żeby posłuchać, mam nadzieję, że tak to będzie
wyglądało – dobrych kompozycji z „Kung Fu” w nieco bardziej rozbudowanych o
energetyczne solówki wersjach i może paru klasyków fusion, bo nie wierzę, że Łukasz
Jan Jóźwiak nie grywa na koncertach „Teen Town”, Wawrzyniec Prasek „Birdland”,
Krzysztof Lenczowski „A Love Supreme”, a Szymon Linette choćby „Noonward Race”…
Fusionator
Kung Fu
Format: CD
Wytwórnia: Fonografika
Numer: 5903292102993
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz