Podziemia Kamedulskie to miejsce
magiczne. Przychodzi tu specyficzna publiczność, trzeba trochę więcej niż
zwykle ochoty, żeby tu dotrzeć. To nie jest oczywiste miejsce na jazzowej mapie
Warszawy, jednak koncerty udają się tu znakomicie. Szczególnie te, które grane
i śpiewane są w przyjaznej, luźnej atmosferze przez muzyków, którym zależy na
bliskiej relacji z publicznością.
Agnieszka Hekiert
Tak więc po szybkim wypiciu
herbaty i zjedzeniu tradycyjnego dla tego miejsca ciastka znalazłem jeszcze
jakimś cudem miejsce w wypełnionej po brzegi sali i słuchałem…
Repertuar koncertu w zasadzie w
całości wypełniły utwory znane z płyty „Stories”, o której możecie przeczytać
tutaj: Agnieszka Hekiert - Stories
Ten koncert był zupełnie inny, niż
wspomniany już, transmitowany na żywo przez Polskie Radio kilka tygodni
wcześniej. Transmisja ma swoje prawa… Nie można sobie za dużo pogadać, a
Agnieszka lubi o muzyce opowiadać… Swoimi opowieściami zbliża się w magiczny
sposób do publiczności.
Agnieszka Hekiert
Konstantin Kostov
Paweł Pańta
Cezary Konrad
Utwory znane z albumu „Stories” w
luźnej atmosferze klubowego koncertu nabierają nowego wymiaru. Brak ograniczeń
czasowych pozwala na rozbudowane improwizacje wokalne, dialog z publicznością,
a także rozbudowane solówki instrumentalistów, wśród których po raz kolejny
muszę wyróżnić posiadającego łatwo rozpoznawalną frazę pianistę – Konstantina
Kostova.
Występy Agnieszki przypominają
nieco te, które bywalcy salonów znają z częstych pobytów w Polsce Bobby McFerrina,
tylko że tu mamy do czynienia z równie interesującą muzyką, która jest na
wyciągnięcie ręki, tuż obok nas, a nie gdzieś daleko w świecie i tylko raz na
rok w wielkiej Sali Kongresowej patrzy na nas z góry z za dużej sceny…
Agnieszka Hekiert
Agnieszka Hekiert
Takiej wokalistyce potrzeba
kontaktu z ze słuchaczem. Z każdym z nas, nie tylko wybrańcami z pierwszego
rzędu. Taką niezwykłą nicią porozumienia i wspólnego przeżywania potrafi połączyć
się z każdym ze słuchaczy Agnieszka Hekiert. Udaje jej się to nie tylko
dlatego, że dysponuje wręcz niewiarygodną techniką wokalną, ale przede
wszystkim dlatego, że jest prawdziwa. Niczego nie udaje, jeśli śpiewa jakiś
tekst, niezależnie od tego, czy swój własny, napisany specjalnie dla niej, czy
jazzowy standard, brzmi tak, jakby to była dla niej najważniejsza piosenka w
życiu. I tak w tym momencie jest, przez te parę chwili… Później następuje
następna i następna. I tak można by słuchać bez końca, ale oczywiście koncert
kiedyś się kończy i to w zasadzie, oprócz tego, że chciałbym usłyszeć coś
więcej, niż znam z płyty „Stories” moje jedyne zastrzeżenie… Było super i tyle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz