Oscar Peterson to mój absolutnie
ulubiony pianista. Do jego płyt wracam szczególnie często. Mało kto jednak wie,
że ma na swoim koncie całkiem sporo nagrań wokalnych, a nawet całą płytę, na której
nie tylko gra, ale również śpiewa. To, że jeden z najlepiej swingujących
pianistów (dla mnie to zwyczajnie najlepiej…) był świetnym akompaniatorem, jest
chyba oczywiste. Nagrywał z
największymi. Śpiewali z nim między innymi Ella Fitzgerald (choćby „Ella And Oscar” z
połowy lat siedemdziesiątych), Louis Armstrong („Ella And Louis”, „Ella And
Louis Again”, „Louis Armstrong Meets Oscar Peterson” i inne), Dorothy Dandridge
(„Smooth Operator”), The Singers Unlimited („In Tune”), Sarah Vaughan („How
Long Has This Been Going On?”), czy Fred Astair („The Astaire Story”), Billie
Holiday („A Recital By Bille Holiday”) czy Anita O’Day („Anita Sings The Most”).
Pewnie o kimś zapomniałem…
Wiele z tych wokalistek i wokalistów
wypowiadało się po nagraniach, że nigdy żaden pianista nie rozumiał ich tak
dobrze. Cóż może być zatem lepszego, jak najbliższe z możliwych zespolenie
głosu i genialnego akompaniamentu? W dodatku nagrane na kompletnym luzie i bez
żadnych konkretnych komercyjnych celów? Płyta powstała w 1952 roku, Oscar
Peterson był już wtedy sławny i całkiem bogaty.
Miał też wyśmienitych muzyków,
którzy doskonale go rozumieli – Raya Browna i Herba Ellisa. I miliony jazzowych
standardów w głowie. Wystarczyło tylko zaśpiewać.
Oscar Peterson oczywiście nie ma
jakiejś wybitnej techniki wokalnej, ani oszałamiającej skali głosu. Nie ma też
szczególnie charakterystycznej barwy. Właściwie nie ma niczego, co czyniłoby go
jakimś wyjątkowym wokalistą. A jednak album „Romance: The Vocal Styling Of
Oscar Peterson” zasługuje na swoje miejsce w Kanonie Jazzu nie tylko jako
muzyczna ciekawostka. To rodzaj absolutnie zrelaksowanego zespolenia fortepianu
i śpiewu możliwy tylko wtedy, kiedy robi to jedna osoba. Być może w historii
jazzu znajdziemy wokalistki, które całkiem niezłe grają na fortepianie. Ale to
nie to samo. Tu mamy do czynienia ze swongiem w najczystszej postaci. Z niemal
kanonicznymi wykonaniami znanych piosenek.
Oczywiście do wokalnych
umiejętności Oscara Petersona można się przyczepić. Tak samo, jak do rozstrojonych
gitar i nie do końca trafiających we właściwe dźwięki wokaliz bluesmanów z
Delty, albo artystów folkowych. To wykonania dalekie od perfekcji w warstwie
wokalnej. Fortepianu Oscara Petersona krytykować nie próbujcie, w moim
towarzystwie nie macie szans znaleźć żadnego racjonalnego, ani nawet w inny
sposób sensownego argumentu. On jest zwyczajnie wspaniały i niepowtarzalny.
„Romance: The Vocal Styling Of
Oscar Peterson” to nie jest jedyny album zawierajacy wokalne nagrania Oscara
Petersona. Istnieje cały szereg pojedynczych piosenek nagranych gdzieś przy
okazji innych sesji. Jest też album „With Respect To Nat” z repertuarem znanym
z wykonań Nat King Cole’a, nagrany krótko po jego śmierci w 1965 roku. Ten
album też powinien znaleźć się w Kanonie Jazzu. Z pewnością znajdzie się w nim,
tak jak spora część instrumentalnych nagrań największego jazzowego pianisty…
Oscar
Peterson
Romance:
The Vocal Styling Of Oscar Peterson
Format: CD
Wytwórnia: Polygram
Numer: B0000565Z8
1 komentarz:
Fajny obszerny artykuł. polecam każdemu!
Prześlij komentarz