Dziś
zrobimy sobie szybki przegląd najważniejszych głosów w historii jazzu. Wybór
będzie jak zwykle subiektywny, a kolejność raczej historyczna, nie mająca wiele
wspólnego z tym, kto ważniejszy, a kto nieco mniej ważny. Zresztą to nie ma
żadnego znaczenia, a miejsce w historii i tak zdobywa się nagrywając wyśmienite
płyty, więc będzie przede wszystkim dużo wyśmienitej muzyki. Zacznijmy więc od
Sarah Vaughan, której wspólne nagrania z Cliffordem Brownem pokazują ich
magiczne porozumienie. Z pewnością nigdy wcześniej, a być może również nigdy
później trąbka nie była tak ważnym w nagraniach wokalistek instrumentem…
* Sarah
Vaughan / Clifford Brown – Lullaby Of Birdland – Sarah Vaughan
Kolejne
wielkie nazwisko. Głos Bille Holiday nie miał jakiejś szczególnie wielkiej
skali, jej technika też nie była wybitna. Była
jednak prawdziwa. Utwór „Lady Sings The Blues” napisał dla niej Herbie Nichols.
Tym razem
jednak przy fortepianie zasiadł Wynton Kelly. Wielu uważa, że najlepsze
nagrania Bille Holiday pochodzą z lat trzydziestych. Istotnie sporo tych
późniejszych to niepotrzebnie wielkiej orkiestry i przesłodzone aranżacje.
Utwór, którego posłuchamy za chwilę pochodzi z 1956 roku i jest jednym z
dowodów na to, że tak wcale nie było…
* Bille Holiday - Lady Sings
The Blues – Lady Sings The Blues
Trudno
wybrać jedną, tą najważniejszą jazzową wokalistkę. Biorąc pod uwagę ilość
doskonałych nagrań i długość kariery z pewnością Ella Fitzgerald jest na samym
szczycie listy kandydatek. To właśnie ona zapoczątkowała modę na tzw.
Songbooki, nagrywając albumy poświęcone jednemu kompozytorowi. Wśród nich są
płyty z repertuarem George’a i Iry Gershwin, Jerome Kerna, Cole Portera i
innych. Wśród nich ważne miejsce zajmują albumy poświęcone muzyce Duke Ellingtona,
bowiem nagrane zostały wraz z orkiestrą samego kompozytora. Dodatkowo w części
nagrań uczestniczył zaproszony przez Ellę Fitzgerald Dizzy Gillespie, który w
tym czasie prowadził konkurencyjną orkiestrę.
* Ella Fitzgerald with Duke Ellington feat. Dizzy Gillespie – Take
The “A” Train – Ella Fitzgerald: The Duke Ellington Songbook Vol. 1
Wszystkich
absolutnie największych wokalistek i wokalistów z pewnością dziś nie
posłuchamy. Nie może jednak zabraknąć Dinah Washington. Ona również nie
ustrzegła się nagrywania pozornie przebojowych, marnujących jej wielki talent
albumów z niezbyt ciekawym repertuarem. Zostawmy jednak te płyty na inną
okazję. Historia tytułowej kompozycji z płyty „What A Difference A Day Makes”
jest dość ciekawa, bowiem mamy tu do czynienia z bardzo starą ludową melodią
meksykańską, która uzyskała angielski tekst jeszcze w latach trzydziestych, ale
nigdy nie stała się przebojem. Dopiero, kiedy Dinah Washington zmieniła nieco
tekst i tytuł z pierwotnego „What A Difference a Day Made” powstała jedna z jej
najbardziej popularnych piosenek.
*
Dinah Washington – What A Difference A Day Makes - What A Difference A Day Makes
Pora
na męską reprezentację dzisiejszego przeglądu. Zostawmy na inną okazję Nat King
Cole’a i Lewisa Armstronga, skupiając się na wokalistach, dla których śpiew był
głównym muzycznym zajęciem. Wśród nich ważne są szczególnie dwie postaci – Mel
Torme i Billy Eckstine. Zacznijmy od tego pierwszego. Mel Torme był cudownym
dzieckiem, śpiewał i komponował w zasadzie od zawsze. Grał w słuchowiskach
radiowych, pisał książki, w tym znaną biografię Judy Garland i swojego
wieloletniego przyjaciela Buddy Rich’a. Założył grupę wokalną Mel-Tones. W
końcówce lat sześćdziesiątych dokonał wielu ważnych nagrań w towarzystwie
orkiestry prowadzonej przez znanego aranżera – Marty Paicha.
* Mel Torme – Too Close For
Comfort – Mel Torme Swings Shubert Alley
Kolejny
ważny głos męski należy do Billy Eckstine’a. Sam wokalista zasłużył się nie
tylko swoimi nagraniami w roli wokalisty. Prowadzona przez niego w latach
czterdziestych, kiedy miał już status supergwiazdy, orkiestra pozwalała zarobić
przyzwoite pieniądze wielu muzykom, dając im szansę po pracy udać się do klubów
w rodzaju Minton’s Playhouse na nocne muzykowanie, w wyniku których powstał
be-bop, który jak na ironię zakończył erę wielkich orkiestr i zlikwidował
skutecznie źródło zarobków dla wielu muzyków, którzy ową rewolucję
przeprowadzili. W tym czasie w orkiestrze Billy Eckstine’a grali zupełnie
jeszcze nie znani muzycy – Charlie Parker, Miles Davis, Dizzy Gillespie, Sonny
Stitt, Dexter Gordon, Art. Blakey i wielu innych… Trzeba przyznać, że Billy
miał niezłą muzyczną intuicję.
* Billy Eckstine – I
Apologize – The Golden Hits Of Billy Eckstine
Nie
może dziś zabraknąć Niny Simone. To prawdopodobnie ostatnia z wielkich
jazzowych wokalistek, która miała prawo śpiewać „Strange Fruit”. Z dzisiejszego
punktu widzenia, wiele tekstów napisanych o problemach rasowych, biedzie i nierówności
społecznej jest zbyt abstrakcyjnych. Choć w przypadku Niny Simone, która bardzo
chciała zostać klasyczną pianistką grającą koncerty fortepianowe, odmowa
przyjęcia do konserwatorium w związku z kolorem skóry zmieniła jej karierę na
zawsze, prawdopodobnie dając światu wyśmienitą jazzową wokalistkę w zamian za
pewnie przeciętną koncertującą pianistkę.. Nigdy się nie dowiemy, jednak faktem
jest, że wiele tekstów już nie powinno się śpiewać…
*
Nina Simone – I Loves You Porgy – Best Of Nina Simone
O
mały włos zapomniałbym o Abbey Lincoln. Stali słuchacze wiedzą, że moim
ulubionym jej albumem jest „A Turtle’s Dream”, z którego nagrań słuchaliśmy już
wielokrotnie. Tym razem przyniosłem do studia inny album o jakże znaczącym
tytule – „You Gotta Pay The Band”. Abbey Lincoln często zapraszała do nagrania
wybitnych instrumentalistów. Tak jest i tym razem, bowiem na saksofonie zagra
Stan Getz.
* Abbey Lincoln feat. Stan
Getz – Bird Alone – You Gotta Pay The Band
Na
koniec fragment nagrania Betty Carter, której z pewnością warto poświęcić
osobną audycję, mam bowiem wrażenie, że jest mocno niedoceniana, a jej płyty
śmiało można na półce postawić obok tych, nagranych przez pozostałe wielkie
wokalistki jazzowe, których słuchaliśmy przez ostatnią godzinę.
* Betty Carter - Look What I
Got! – Look What I Got!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz