To
jedna z dwu płyt nagranych przez Freddie Hubbarda dla wytwórni Impulse!. W
kilku utworach usłyszycie rozbudowaną sekcję smyczkową. Nie uciekajcie jednak,
to klasyczna, mainstreamowa płyta z 1963 roku. A septet będący podstawowym
składem tego albumu, to zespół marzeń – Eric Dolphy, Wayne Shorter, Curtis
Fuller, Cedar Walton, Reggie Workman i Louis Hayes. Trzeba większej
rekomendacji? Dla mnie nie trzeba. Nawet ze smyczkami dam radę…
Jakby
komuś nie wystarcza nominalnie podstawowa sekcja rytmiczna, to w kilku utworach
Louisa Hayesa zastępuje Philly Joe Jones, a Wayne Shorter i Eric Dolphy to w
każdym przypadku duet ekscytujący, niezależnie od repertuaru i okoliczności
wspólnego nagrania. Wszystkie aranżacje znanych melodii są dziełem Wayne
Shortera, a to też oznacza najwyższą jakość.
„The Body & The Soul” nie jest dziełem
klasy „Open Sesame”, „The Artistry Of Freddie Hubbard”, czy „Hub-Tones”. Jeśli chcecie mieć jedną
płytę Freddie Hubbarda – według mnie powinien to być album “The Artistry Of
Freddie Hubbard”, to kwintesencja unikalnego brzmienia będącego swoistego
rodzaju kompromisem pomiędzy wirtuozerią Clifforda Browna i najpiękniejszymi
nutami Lee Morgana. Ci dwaj trębacze, to muzycy, których nagrania uwielbiam, stąd
też nie potrafię przejść obojętnie obok jakiegokolwiek nagrania Freddie
Hubbarda.
Trzeba
też pamiętać, że w latach sześćdziesiątych – okresie swojej największej
aktywności oprócz nagrania kilkunastu ciekawych i co najmniej kilku wybitnych
płyt, Freddie Hubbard był rozchwytywanym muzykiem sesyjnym i zagrał ważne
dźwięki na takich płytach, jak choćby „Out To Lunch” Erica Dolphy, „Maiden
Voyage” Herbie Hancocka, „Speak, No Evil” Wayne Shortera i kilku ważnych
albumach Jazz Messengers. Niezależnie od samej muzyki, to wystarczający
historycznie dowód, jak ważnym był w latach sześćdziesiątych muzykiem. Byłbym
zapomniał przypomnieć Wam, że grał też sporo z Johnem Coltrane’m – „Ole”,
„Africa/Brass”, czy „Ascension”.
„The
Body & The Soul” to jazz lat sześćdziesiątych w pigułce. Grają
przedstawiciele wszystkich ważnych wtedy stylów. Są jazzowe przeboje tego
okresu – jak choćby utwór tytułowy i melodie, które wprowadziły po raz kolejny
jazz na listy młodzieżowych przebojów – jak „Manha De Carnaval”. Są ballady, smyczki,
piękna trąbka, hard-bopowe solówki saksofonu Wayne Shortera i free-jazzowy
rodzynek w postaci solówki saksofonu altowego Eric’ka Dolphy w „Clarence's
Place”. Czy trzeba czegoś więcej, żeby ta płyta znalazła się w Kanonie Jazzu?
Co z tego, że Freddie Hubbard nagrał lepsze… „Hub-Tones” już tam jest, a
wspomniane albumy – „The Artistry Of Freddie Hubbard” i „Open Sesame” czekają w
kolejce.
Cała
płyta, to zabawa jazzową formą, pokazująca niebywały luz i dystans 25 letniego
w momencie jego nagrania lidera do utartych schematów. W tych czasach niektórzy
uważali, że przygoda kojarzonych z jazzową awangardą Freddie Hubbarda i Wayne
Shortera z zespołem The Jazz Messengers Arta Blakey była wycieczką po lepsze
pieniądze i popularność. Czy mieli takie motywy? Freddie Hubbarda już zapytać
się nie da – zmarł w 2008 roku. Wayne’a Shortera chyba pytać nie wypada, bo
swoimi późniejszymi nagraniami wielokrotnie udowodnił, że nie gra dla pieniędzy.
Jeśli będę miał po raz kolejny okazję porozmawiać z Wayne Shorterem, raczej
zapytam go o przyszłość…
Freddie Hubbard
The Body & The Soul
Format: CD
Wytwórnia: Impulse!
Numer:
011105118323
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz