Ten
tekst właściwie nie dotyczy płyty „Crossings Project”. Miałem o niej nie pisać,
bo z zasady nie piszę o płytach źle. Recenzje dzielą się bowiem na
muzykologiczne – tych nie rozumiem, bo rozumieją je jedynie muzycy i to nie
wszyscy i te inne. Te muzykologiczne może są odrobinę obiektywne, choć w sumie
nie wiem bo niewiele z nich rozumiem, choć niektórych autorów takich tekstów
bardzo cenię. Te pozostałe, w tym moje są z definicji subiektywne, czyli w
największym skrócie mówią o tym, czy płyta mi się podoba, czy trochę mniej,
albo wcale. Jeśli o płycie nie potrafię napisać nic dobrego, jeśli nie znajduję
w niej nic ciekawego, to o niej nie piszę.
Dlatego
właśnie nie chciałem nic o najnowszej produkcji Karo Glazer napisać. Jeśli choć
trochę zgadzacie się z moimi rekomendacjami, jeśli podobają Wam się płyty, o
których piszę, „Crossings Project” omijajcie szerokim łukiem…
Dlaczego
postanowiłem więc o tej płycie napisać? Album ten posłuży więc dziś za dyżurny
przypadek tego, że nawet w subiektywnych ocenach są pewne granice. Prawdę
powiedziawszy nie wytrzymałem, kiedy zobaczyłem, że Jazz Forum przyznało tej
produkcji 5 gwiazdek. Co prawda przytomny redaktor naczelny (albo ktoś inny,
kto czyta całość przed drukiem), w związku z tym podwyższył ocenę reedycji koncertu
Milesa Davisa z Montreux z 1991 roku do 6 gwiazdek. I to w zasadzie jedyny
pożytek z opisania płyty Karo Glazer na łamach zasłużonego pisma.
Tak
jak już wspomniałem, o muzyce można pisać w zasadzie tylko subiektywnie.
Dlatego też sam fakt wynajęcia kilkunastu światowej sławy muzyków nie tworzy
wybitnej płyty. Nie tworzy nawet płyty dobrej. Tworzy pozbawiony ładu zlepek
poprawnie zagranych solówek umieszczonych w zupełnie nieciekawych kompozycjach.
Prawdą
jest, że żaden z zaproszonych muzyków nie zszedł poniżej znośnego poziomu i
żadnemu z nich nie da się zarzucić, że wziął pieniądze i nie przyłożył się
rzetelnie do swojej roboty. Ale to też nie tworzy jeszcze muzyki. Potencjał był
w studiu niesamowity. Na gitarach zagrał Mike Stern, na gitarze basowej
Krzysztof Ścierański, na kontrabasie i paru innych instrumentach Lars
Danielsson, na fortepianie John Taylor, w innym miejscu na gitarach Marek
Napiórkowski… I tak możnaby długo…
Tylko
nic z tego nie wyszło. A te 5 gwiazdek, nie potrafię powstrzymać się przed
tezą, że jest związane niekoniecznie merytorycznie z okładką i obszernym
wywiadem promocyjnym…
Gdybym
był muzykiem, który kiedykolwiek dostał zasłużenie 5 gwiazdek od któregoś z
recenzentów Jazz Forum, to po przeczytaniu tego tekstu zrzekłbym się ich
uroczyście, bo nie warto… Poświęciłem się dla Was, poczucia dziennikarskiej
rzetelności i chęci dojścia do być może ukrytej prawdy i posłuchałem albumu
jeszcze dwa razy. To już razem trzy i o trzy za dużo. Ten pierwszy to było
wtedy, kiedy postanowiłem nic o płycie nie pisać. Kolejne dwa, żeby przekonać
się, że jednak słuch mnie nie myli…
W
moim pojęciu utwory z albumu „Crossings Project” nie opowiadają żadnych
historii, nie mają niespotykanych walorów, nie potrafię się w nich zakochać,
nie słyszę sterylnej świeżości brzmienia, cokolwiek to oznacza. W mojej głowie,
to zwyczajnie banalne piosenki bez żadnego charakteru. Jedno, z czym mogę się
zgodzić, to że to superprodukcja. Jak sprzedam mieszkanie, też mogę taką płytę
nagrać. Zaśpiewam pewnie trochę gorzej, ale muzyków zaproszę równie dobrych… I
też będę miał superprodukcję.
Jeśli
się ze mną nie zgadzacie, to oznacza, że słyszymy inaczej i że płyty, które
lubię chyba nie są dla Was…
Karo
Glazer
Crossings
Project
Format:
CD
Wytwórnia:
Pomaton / EMI
Numer:
5099992819825
1 komentarz:
trafiony zatopiony :)
Prześlij komentarz