Do
wspólnych nagrań Ralpha Elessi i Jasona Morana musiało dojść. Obaj zajmują się
nauczaniem młodych talentów w New England Conservatory i z pewnością tam
powstał pomysł na płytę, której powstanie wymagało przypuszczalnie niełatwych
ustaleń kontraktowych, bowiem Jason Moran należy do czołówki artystów Blue
Note, a Ralph Alessi to wschodząca gwiazda ECM. Ostatecznie, jako że formalnym
liderem jest tutaj Ralph Alessi, płytę wydał ECM. Brzmieniowo też album lepiej
pasuje do tej wytwórni.
Moja
pierwsza przygoda z tą płytą nie była łatwa, bowiem nie mogłem pozbyć się
wrażenia, że to nieudolna imitacja nagrań zespołu Tomasza Stańko. To jednak
tylko potwierdzenie, że ECM ma swój styl i skupia wokół siebie artystów, dla
których każdy, najdrobniejszy i z pozoru nieistotny dźwięk jest ważny. ECM to bowiem
muzyka elegancka i wymagająca skupienia. Taki jest też najnowszy album Ralpha
Alessi.
W
swoich kompozycjach lider bawi się rytmem, wybierając niestandardowe
rozwiązania, czym nie ułatwia zadania swoim kolegom z zespołu, pozostawiając im
jednocześnie sporo twórczej swobody, prowadząc zespół w luźny sposób wzorem
jednego ze swoich mistrzów, Steve Colemana, z którym współpracował jeszcze
kiedy na stałe mieszkał w Kaliforni.
Ralph
Alessi nie stara się zarzucić słuchaczy kaskadami dźwięków, raczej namawia ich
do skupienia, koncentracji i podążania za zdecydowanie krętą, choć możliwą do
pokonania dla każdego drogą muzycznych skojarzeń i pozbawionej ograniczeń
formy. Lider proponuje jednocześnie muzykę elegancką, dopracowaną i tym samym
nieco hermetyczną co niektórych jazzowych purystów może razić. Znam takich, dla
których wszystkie produkcje ECM to jazz salonowy, czyli ten gorszy, raczej
przeznaczony dla początkujących adeptów gatunku.
Ja
zupełnie się z tym nie zgadzam, takie podziały są całkowicie pozbawione sensu.
W ramach każdej formuły można stworzyć produkt ciekawy i odkrywczy, solidnie i
rzetelnie wykonany, lub jedynie stanowiący kolejną bezbarwną pozycję w
dyskografii. Wyróżnikiem tych płyt, które są co najmniej solidne jest zwykle
to, czy chce się po nie sięgnąć kolejny raz. Do albumu „Baida” z pewnością
jeszcze wrócę, więc to album zdecydowanie wart uwagi, choć oprócz wspomnianego
już wrażenia, że to jakby zespół Tomasza Stańko pozbawiony odrobiny energii,
mam też wrażenie niewykorzystanego potencjału muzyków zgromadzonych w studio.
Jason Moran potrafi zagrać ciekawiej, Drew Gress i nieznany mi wcześniej
Nasheet Waits jedynie w kilku momentach mieli okazję się wykazać.
Ralph
Alessi
Baida
Format:
CD
Wytwórnia:
ECM
Numer:
602537253043
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz