Mieczysław
Kosz to postać niezwykła. Żył jedynie 29 lat, zginął tragicznie, niektórzy
uważają, że popełnił samobójstwo, inni, że wypadł z okna swojego mieszkania
przez przypadek. Nie zdążył nagrać zbyt wiele. Za każdym razem kiedy sięgam po
jego muzykę, zastanawiam się co grałbym dzisiaj… Nigdy się nie dowiemy, nie mam
jednak wątpliwości, że podążałby swoją osobistą muzyczną drogą nie oglądając
się zupełnie na to co modne i popularne.
Artyści,
których kariery zostały nagle przerwane zwykle stają się postaciami
legendarnymi, wraz z kolejnymi pokoleniami fanów powstają kolejne legendy.
Muzyka jednak zawsze pozostaje najlepszym świadectwem ich życia. Całkiem
niedawno ukazał się zbiór solowych nagrań Mieczysława Kosza, wydany przez
Polskie Radio. Przez chwilę ten album był silnym kandydatem do tytułu Płyty
Tygodnia. To jednak dla postaci tak niezwykłej, jak Mieczysław Kosz trochę za
mało. On zasługuje na miejsce w Kanonie Jazzu, a płyta „Reminiscence” jest
doskonałym do tego pretekstem.
Za
życia Mieczysława Kosza „Reminiscence” był jego jedynym autorskim albumem.
Debiutował na składance wydanej po Jazz Jamboree w 1969 roku – „New Faces In
Polish Jazz”. Dopiero po jego śmierci ukazało się kilka zbiorów wcześniej
niepublikowanych nagrań, w tym wspomniany już album „Piano Solo” z serii Polish
Radio Jazz Archives.
Mieczysław
Kosz w równie autorski i niezwykle oryginalny sposób grał znane jazzowe
standardy, klasyczny repertuar Fryderyka Chopina, popularne piosenki The
Beatles i kompozycje własne. Jego interpretacje znanych melodii są z pozoru
nieco bałaganiarskie. Zdecydowanie odbiegają od klasycznego odegrania pięknej
melodii z miejscem na odrobinę improwizacji. Dla Mieczysława Kosza oryginalna
melodia i harmonia była zwykle jedynie pretekstem uruchamiającym wyobraźnię.
Wystarczy jednak skupić się trochę i bez trudu gdzieś w gąszczu dźwięków
odnajdziemy najważniejsze, choć czasem nie wszystkie dźwięki pozwalające
rozpoznać znany i ograny na wszelkie możliwe sposoby temat.
Wielu
porównuje pianistykę Mieczysława Kosza do nagrań Billa Evansa. Może coś w tym
jest, obaj mieli własny muzyczny świat, zupełnie niezależny od tego, co działo
się obok nich. Obaj grali na fortepianie i w zasadzie na tym podobieństwa się
kończą. Każda, nawet najbardziej amerykańska melodia zagrana przez Mieczysława
Kosza brzmiała słowiańsko, a może nawet więcej – brzmiała w unikalny,
nieuchwytnie romantyczny sposób.
Nie
przepadam za muzycznym chaosem, bałaganem wymagającym wielkiego skupienia do
którego zmusza mnie autor albumu. Mieczysław Kosz jest tu wyjątkiem. Co jakiś
czas wracam do jego muzyki jak od niemożliwej do rozwiązania muzycznej
łamigłówki. Niemożliwość jej rozwiązania traktuję jednak jak wyzwanie, bez
cienia irytacji, nawet jeśli pojawia się myśl, że nigdy nie będę wiedział co
tak naprawdę myślał, kiedy siadał do fortepianu.
Mieczysław
Kosz
Reminiscence
Format:
CD
Wytwórnia:
Muza / Polskie Nagrania
Numer: PNCD 25, Polish Jazz Vol.25, SXL0744
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz