Wielu
narzeka, a ja tam swoje wiem – wystarczy posłuchać. Ludzie narzekają, że niby
brak nowego materiału. Niektórzy nawet odważnie próbują stwierdzenia, że to
odgrzewane kotlety i że wypadało coś wydać. Ci ostatni to chyba nie słyszeli
ani jednego utworu z „High Hopes”. Jak dla mnie, to Boss może wydawać takie
albumy co roku. Jest jeszcze trochę materiału grywanego tylko na koncertach,
albo piosenek sprzed 30 albo i 40 lat, które dziś ciągle trafiają się na
koncertach i brzmią zupełnie inaczej niż na studyjnych płytach Bruce’a
Springsteena z lat siedemdziesiątych.
Mam
garść pomysłów na kolejne 20 płyt. Zróbmy tak – jakieś 10 albumów koncertowych,
na każdym niech będzie jedna płyta studyjna zagrana w całości. Potem jakieś 4
skomponowane według podobnego założenia jak „High Hopes”. Do tego jeszcze
poproszę „Nebraskę” koncertową w kameralnym składzie, ale tylko pod warunkiem,
że to się nie skończy wysłaniem The E-Street Band na 10 letnie wakacje – jak
ostatnio. I może jeszcze drugi albo i trzeci odcinek „VH1 Storytellers” – o
tych nowszych utworach. W międzyczasie będą jakieś ileśtamlecia któregoś z
wielkich albumów – tu podobno coś się nawet szykuje. To daje możliwość wydawania
przez kolejne 10 albo i 15 lat co chwilę czegoś, co ja kupię z radością i w
ciemno.
Nie
mam jednak wątpliwości, że już w 2015 roku będzie płyta z nowymi piosenkami. I
będzie równie genialna jak „High Hopes”, a może nawet i lepsza. W sumie to
teraz nie ma znaczenia. Dla mnie liczy się najbardziej oczekiwanie na kolejne
koncerty w finansowym zasięgu ceny samolotowego biletu za rozsądne pieniądze….
Coś
jednak trzeba też o płycie napisać. Po pierwsze kupcie sobie winyl – on jest
najlepszy. Do niektórych wydań dodany jest krążek CD. Ale to w sumie nieważne,
bo CD też koniecznie kupcie – właśnie w limitowanej wersji z płytą DVD. Zawarty
na niej obszerny fragment koncertu z Londynu pewnie kiedyś i tak wyjdzie w
lepszej rozdzielczości, ale u Bossa liczy się muzyka, więc nie warto czekać. W
dodatku koncertowa wersja „Born In The U.S.A.” jest dłuższa o ponad 15 minut od
tej sprzed wielu lat.
Niektórzy
narzekają, że Tom Morello ukradł trochę show Bossowi i zdominował „High Hopes”.
Istotnie – jego gitara jest równie ekspansywna, brzmieniowo, co nowoczesna. Czy
na nowoczesność muzyki można narzekać? Mnie się podoba, te nowe wersje lubię co
najmniej tak samo jak oryginały sprzed lat. Brzmi inaczej, to fakt. Moje
ulubione i nieczęsto grywane na koncertach „41 Shots (American Skin)” z Tomem
Morello nabiera niespotykanej dotąd drapieżności – teraz to już nie jest tylko
tekst, to także fantastyczna gitara.
W
najbliższym czasie fanów czekają wielkie wydatki. Szykują się wystawne
jubileuszowe wydania, a publikowanie co kilka dni kolejnego koncertu do
kupienia za 15 dolarów jest pomysłem równie genialnym, co kosztownym…
„High Hopes” to płyta genialna. Ci co uważają inaczej chyba
jej jeszcze nie słuchali.
Bruce Springsteen
High Hopes
Format: CD
Wytwórnia: Sony
Numer:
888430321229
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz