Ahmad Jamal to
legendarny artysta. To jedna z tych osób, które legendą zostały już za życia.
Dziś ponad 80 letni (rocznik 1930), ciągle nagrywa i ciągle zachwyca. W Europie
nie pojawia się często, ale jeśli traficie gdzieś na jego koncert, jest wart
każdych pieniędzy. Ahmad Jamal to wielki indywidualista, nagrał dziesiątki
płyt, jego debiutancki album „Ahmad Blues” zarejestrowano w 1951 roku.
Nieprzerwanie od samego początku kariery jest liderem, znam tylko dwie płyty,
na których zagrał gościnnie – w obu przypadkach jako gość specjalny w kilku
utworach – u Shirley Horn i u Raya Browna, kiedy ten przedstawiał w końcówce
swojej kariery ulubionych przez siebie pianistów.
Dla wielu fanów
i muzyków Ahmad Jamal to największy pianista w dziejach jazzu. Tak uważał
choćby Miles Davis. Może to osąd nieco przesadzony, bowiem wielu było wielkich
i historycznie ważnych pianistów. Poza tym to nie wyścigi i liczy się piękno, a
to porównań raczej nie lubi.
Ahmad Jamal nie
jest błyskotliwym wirtuozem jak Art Tatum, nie ma w jego grze takiej głębi, jak
u Bila Evansa, nie swinguje jak Oscar Peterson. Brak mu nieprzewidywalnej
tajemnicy Herbie Nicholsa, czy elegancji Phineasa Newborna. Nie ma w jego grze
tyle bluesa co u Wyntona Kelly. Nie jest tak wybitnym kompozytorem, jak
Thelonious Monk. A jednak należy do ścisłej elity. Dlaczego? Jest muzykiem
kompletnym, szczerym i grającym melodie z lekkością nieosiągalną w zasadzie
nikomu. Jest mistrzem małej kameralnej formy i idealnym połączeniem bluesa z
tradycją kameralistyki. Jest od 60 ponad lat tym, na którego płyty niezmiennie
się czeka. Mimo, że są przewidywalne i wcale niekoniecznie perfekcyjne
technicznie. To rodzaj magii właściwej największym mistrzom.
Jak w
dyskografii każdego wielkiego muzyka, również u Ahmada Jamala pojawiają się
dzieła od lat uznawane za wybitne – jak choćby „At The Pershing”, „A
L’Olympia”, czy „Complete Live At The Spotlight”. Wiele albumów, często
wymienianych jako te najlepsze to rejestracje koncertów. Ahmad Jamal nigdy nie
nagrał słabego albumu. Jego dyskografia to bardzo bezpieczna inwestycja.
Wszystkie płyty są doskonałe, choć na początek wystrzegajcie się większych
składów. Ahmad Jamal najlepiej smakuje solo, lub w klasycznym trio z
kontrabasem i bębnami. Każdy kolejny instrument zajmuje niepotrzebnie miejsce w
muzycznej przestrzeni.
Album „Happy
Moods” to nagranie w trio. Dla fanów pianisty – to trio klasyczne z Israelem Crosby
na basie i Vernellem Fournierem na bębnach. Ten album
nie jest jakiś szczególnie wyjątkowy w dyskografii Ahmada Jamala. Ot, garść
standardów mniej lub bardziej znanych i dwie miniaturki samego lidera. Zrelaksowane, dwa zimowe dni w studio w Chicago. Ahmad Jamal to jednak
wielki mistrz. Każdy
jego album w trio jest zwyczajnie genialny. Usłyszycie to już po pierwszych kilku
taktach otwierającego płytę „Little Old Lady” Hoagy Carmichaela i Stanleya
Adamsa.
„Happy
Moods” całe wieki dostępny był jedynie dla kolekcjonerów analogowych płyt
sprzed lat. Kilka lat temu pojawiła się pierwsza cyfrowa reedycja, na której
oprócz oryginalnej płyty producenci umieścili kolejną pozycję w dyskografii
mistrza – „Listen To The Ahmad Jamal Quintet”. Tak jak w przypadku innych płyt
– im więcej miejsca dla mistrza tym lepiej. Dlatego właśnie „Happy Moods” to
album genialny, a „Listen To Ahmad Jamal Quintet” z dodatkiem gitary i
skrzypiec tylko bardzo dobry. Możecie zatem – jeśli dopiero zaczynacie swoją
przygodę z muzyką wielkiego Ahmada Jamala, spokojnie schować sobie drugą część
płyty na inną okazję. Pierwsze 10 utworów to absolutna muzyczna ekstraklasa…
Ahmad Jamal
Happy Moods / Listen To Ahmad Jamal Quintet
Format: CD
Wytwórnia: Jazz
Beat
Numer: 8436019585115
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz