Nigdy
nie da się mieć wszystkich ważnych płyt, o których słyszymy, czytamy, lub które
widzimy w sklepie. W przypadku Kanonu Jazzu wybór tej jednej, jedynej płyty
opisanej w 2014 roku jest w zasadzie niemożliwy, bowiem do tej audycji na
antenie RadioJAZZ.FM trafiają same superważne, genialne i sprawdzone przez
miliony słuchaczy albumy. Tu nie ma pozycji przypadkowych, choć trafiają się
pozycje mniej znane.
To
trudne ćwiczenie, wybrać tę jedyną, porzucić tak wiele wybitnych płyt – zabrać
ze sobą tą jedną, najbardziej ulubioną z opisanych w 2014 roku. Trzeba zostawić
tak wiele wybitnej muzyki. Dziś przenośne odtwarzacze potrafią magazynować
dziesiątki albumów, choć niedawno zakończono zupełnie niepotrzebnie produkcję
klasycznego iPoda z dyskiem twardym… W 2014 roku w Kanonie Jazzu pojawiały się
pozycje ważne i opisywane w każdej książce traktującej o historii jazzu – takie
jak „Blue Train” Johna Contrane’a, „Affinity” Bill Evansa z udziałem Tootsa
Thielemansa, czy „Fontessa” The Modern Jazz Quartet.
Były
też wielopłytowe albumy reprezentatywne dla swoich autorów – koncerty ze
Sztokholmu Stana Getza i Cheta Bakera, czy „The London House Sessions” Oscara Petersona – wydawnictwa
dziś niełatwe do zdobycia, będące ozdobą każdej jazzowej kolekcji.
W
2014 roku pojawiły się też płyty mniej znane, dziś zapomniane, choć znane
wszystkim muzykom – jak choćby „Here
Is Phineas: The Piano Artistry of Phineas Newborn Jr.”. Nie mogło zabraknąć,
jak co roku, jednej z wyśmienitych płyt mojego ulubionego Pata Martino – tym
razem to był „El Hombre”. Słuchaliśmy też albumu, do którego mam wielki
sentyment – płyty „Play” Bobby McFerrina i Chicka Corea oraz wyśmienitego duetu
fortepianowego – podwójnego albumu „An Evening
With Herbie Hancock & Chick Corea: in Concert”.
Wybierając
tę najważniejszą płytę Kanonu Jazzu 2014 roku nie potrafię wskazać jednej – są
dwie – obie autorstwa Milesa Davisa i obie mało znane - „The Hot Spot” i „The
Complete Concert 1964: My Funny Valentine + Four & More”. Do tych płyt
wracam bardzo często i z żadnej z nich nie potrafię zrezygnować. Dziś chciałbym
Wam przypomnieć tą mniej znaną, a czasem nawet omijaną w dyskografii Milesa
Davisa – ścieżkę dźwiękową do miernego filmu „The Hot Spot” nagraną wspólnie
przez Milesa Davisa i Johna Lee Hookera…
Miles Davis with John Lee Hooker – „The
Hot Spot”
Ten
album jest jednym z najmniej znanych w dyskografii Milesa Davisa. O kulisach
jego powstania też w sumie wiadomo niewiele. Sporo razy udało mi się tą muzyką
zaskoczyć znających tysiące jazzowych płyt fanów gatunku. Również skład zespołu
jest niezwykle zaskakujący, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że płyta
powstała w 1990 roku, więc u schyłku życia artysty.
Album
zawiera ścieżkę dźwiękową do filmu o tym samym tytule, produkcji, która na
plakacie wygląda na wysokobudżetowy fil z udziałem wielu gwiazd, w istocie
stanowi jednak niezbyt udany projekt Dennisa Hoppera, który będąc wybitnym
aktorem reżyserował raczej niezbyt często i spośród jedynie kilku jego
autorskich filmów z pewnością „The Hot Spot” nie jest tym najbardziej udanym. W
zasadzie jedynie pochodzący z 1969 roku „Easy Rider” to pozycja wybitna, o jego
innych filmach można zapomnieć. Z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć, że
główną gwiazdą filmu był Don Johnson znany przede wszystkim z serialu „Miami
Vice”.
Nie
szukajcie więc archiwalnych kopii filmu. „The Hot Spot” to wybitna muzyka
napisana do przeciętnego obrazu. Miles Davis nie miał zresztą szczęścia do
kinematografii. „Siestę” też trudno uznać za arcydzieło, a „Ascenseur Pour
L'echafaud” – czyli „Windą na szafot” to pozycja ambitna, ale też już dziś
zapomniana.
Za
ścieżkę dźwiękową do „The Hot Spot” odpowiadał Jack Nitzche, ekscentryczny
producent, aranżer i kompozytor, przez wiele lat współpracownik, a nawet prawa
ręka słynnego Phila Spectora. Jack Nitzche pracował również między innymi dla
The Rolling Stones, The Beach Boys i The Monkees. Jest autorem słynnej
aranżacji „Rumble” Linka Wraya. Jego kompozycje zagrała przedziwnie i pozornie
bez sensu zestawiona grupa muzyków złożona z bluesowych sław – Johna Lee
Hookera, Taj Mahala i Roya Rogersa oraz … Milesa Davisa.
Ten
album stał się najlepszym dowodem bluesowych korzeni całego jazzu. Sposób w
jaki Miles Davis odnalazł swoje miejsce wśród muzyków z zupełnie innej muzycznej
bajki jest absolutnie fenomenalny. Miles potrafił nie tylko zagrać bluesa, ale
również w towarzystwie charakterystycznego brzmienia gitary Johna Lee Hookera
zachować swój własny sound.
To
przedziwna historia – John Lee Hooker zagrał to co zawsze, podobnie Miles
Davis. W magiczny sposób okazało się, że ich dźwięki do siebie pasują, a
„Moanin’”, czy „Bank Robbery” to gotowy materiał na światowe przeboje. Ten
pierwszy to oczywiście zupełnie inna kompozycja, niż znany przede wszystkim z
nagrań Arta Blakey utwór Bobby Timmonsa o tym samym tytule.
Jak
zawsze w przypadku użytkowej, napisanej specjalnie dla potrzeb filmu muzyki,
nie wszystkie utwory bronią same w oderwaniu od obrazu, jednak całość sprawdza
się jako pełnoprawna, płyta zarówno dla fanów Johna Lee Hookera, jak i Milesa
Davisa. Całkiem niedawno film został wznowiony na płycie Blue-Ray razem z inną
zapomnianą produkcją – „Killing Me Softly” Chena Kaige z 2003 roku. Jeśli więc
chcecie koniecznie zobaczyć film – jest na to sposób.
Ścieżce
dźwiękowej z pewnością należy się miejsce w Kanonie Jazzu, bo to muzyka o
nadzwyczajnej jakości. Co do filmu – nie jestem ekspertem, ale moim zdaniem nie
warto…
Miles Davis with John Lee Hooker
The Hot Spot
Format: CD
Wytwórnia: Antilles / Island
Numer: 042284681322
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz