Pat Metheny w ECM
– jazzowy mainstream. Pat Metheny w Geffen – przeważnie smooth jazz, dla części
słuchaczy to najsłabszy okres błędów i wypaczeń w karierze mistrza, dla innych
jego szczytowe osiągnięcia w rodzaju „Still Life (Talking)” i „Letter From
Home”. Pat Metheny w Warner Music – tu bywa różnie. Okres kontraktu Pata
Metheny z Geffen to jednak nie tylko wspomniane, dla wielu kultowe, dla innych
niepotrzebne albumy Pat Metheny Group. To również kultowe „Song X” i „Zero
Tolerance For Silence”. Kultowe oczywiście w przeważającej większości dla tych,
którzy nie przepadają za charakterem brzmienia zespołu, bez wątpienia jednego z
najważniejszych gitarzystów końca XX wieku, nadawanym mu przez Lyle Maysa.
Nie ukrywam dziś i
nigdy nie ukrywałem, że raczej stoję po ciemnej stronie mocy i dla mnie to
właśnie „Song X” i „Zero Tolerance For Silence” to najważniejsze nagrania Pata
Metheny z tamtych lat. Czy był to sposób na odreagowanie? Potrzeba odmiany?
Tęsknota za kreatywnością i wolnością twórczą? Raczej nie, bowiem w 1986 roku
Pat Metheny był już supergwiazdą, człowiekiem, który mógł nagrywać co chciał i
z kim chciał. Choć z pewnością „Song X” to nie była muzyka, której oczekiwali
managerowie Geffen, wytwórni zdecydowanie nie kojarzonej z jazzem. Geffen w
połowie lat osiemdziesiątych (album „Song X” ukazał się w 1986 roku) wydawała
Petera Gabriela, Siouxsie And The Banshees, XTC, ale także Eltona Johna, Donnę
Summer i Johna Lennona. W 1986 roku jej najważniejszym albumem było „So” Petera
Gabriela, a już wkrótce w katalogu pojawiła się Nirvana.
Podsumowując, w
obszernym zbiorze wywiadów przeprowadzonych przez Richarda Nilesa i wydanym w
formie książkowej, Pat Metheny przyznał, że „Song X” – jego pierwsze nagranie
dla Geffen zwyczajnie musiało być inne od płyt nagranych wcześniej dla ECM.
Ostatnim nagraniem dla ECM był album „Rejoicing” zrealizowany z Billy Higginsem
i Charlie Hadenem. Muzycy koncertowali w Nowym Jorku. Na jeden z koncertów
przeszedł Ornette Coleman. To właśnie on zaproponował wspólne nagrania, do
których obaj przygotowywali się spędzając wspólnie dużo czasu na próbach.
Wielu uważa
Ornette Colemana za muzycznego szarlatana. Moim zdaniem ma na swoim koncie
wiele ciekawych nagrań. Do nich właśnie należy „Song X”. Pat Metheny i Ornette
Coleman to ludzie z zupełnie innych światów. W „Song X” jest jednak magia
cechująca dzieła niezwykłe. Magia wspólnego porozumienia i kolektywnej
improwizacji. Dla Pata Metheny Ornette Coleman był ważny od zawsze, przecież
już na „Bright Size Life” umieścił jedną z jego kompozycji niemal dekadę przed
nagraniem „Song X”.
„Song X” nie
należy do najłatwiejszych w odbiorze albumów, w których nagraniu brał udział
Pat Metheny. Jest pewnie jednym z najbardziej przystępnych nagrań Ornette Colemana.
Jeśli spodoba się Wam ta muzyka, koniecznie sięgnijcie również po „Zero
Tolerance For Silence” – równie ciekawy, choć nieco trudniejszy album Pata
Metheny.
Po latach ukazała
się jubileuszowa edycja „Song X” zawierająca sześć dodatkowych nagrań z tej
samej sesji. Ja ciągle pozostaję przy wydaniu pierwotnym, choć z pewnością
dodatkowa dawka niezwykłych wspólnych improwizacji dwu wielkich mistrzów w
towarzystwie wybitnej sekcji jest warta każdych pieniędzy. Poczekam jednak na
kolejny jubileusz. Może wyjdzie coś jeszcze obszerniejszego…
Pat Metheny / Ornette Coleman / Charlie Haden / Jack DeJohnette
/ Denardo Coleman
Song X
Format: CD
Wytwórnia: Geffen / MCA
Numer: 720642409626
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz