Historia
całej światowej muzyki, którą kiedykolwiek utrwalono dla potomności nie zna
chyba bardziej błyskotliwego debiutu. W szczególności debiutu, z którego
wielkością artysta skutecznie sobie poradził i do końca swoich dni nie
pozostawał w jego cieniu. Glenn Gould zarejestrował po raz pierwszy Wariacje
Goldbergowskie Jana Sebastiana Bacha w 1955 roku i choć przez dziesięciolecia
swojej kariery dokonał wielu niezwykłych nagrań i stał się specjalistą od
fortepianowych wykonań muzyki tego wielkiego kompozytora, powtórnie
zarejestrował Wariacje dopiero w 1981 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią. W
ten sposób, chyba całkiem świadomie, pozostawił światu niezwykły dokument
rozwoju swojego talentu. Był muzykiem niezwykłym, teoretycznie więc po wielu
latach powinien zagrać ten sam materiał lepiej, bogatszy o wiele muzycznych
doświadczeń. Świat jego wielbicieli do dziś podzielony jest na wielbicieli
nagrania z 1955 roku i tego z 1981. Jak zapewne się domyślacie, moim ulubionym
jest to starsze.
Glenn
Gould, jeden z niewielu muzycznych geniuszy XX wieku, jeden z największych
ekscentryków, artysta, który jak nikt inny potrafił pogodzić wirtuozerię i
maniakalny perfekcjonizm z wielką sztuką. Ze swoich fobii dotyczących
fortepianów i obsesji dbania o ręce uczynił narzędzie twórcze. Ciężko pracował
przez całe życie, zrezygnował z publicznych występów na rzecz treningów i
perfekcyjnego podejścia do rejestracji studyjnych.
Skąd
jego obecność w Kanonie Jazzu? Glenn Gould nie był muzykiem jazzowym. Jest
jednak jak nikt inny kojarzony z Bachem, który z pewnością grałby jazz, gdyby
urodził się w czasach jego istnienia. Glenn Gould był wielkim eksperymentatorem
i na temat z pozoru martwej muzyki, którą inni odtwarzali skrupulatnie z
pradawnych partytur, jako jeden z pierwszych miał własne zdanie. Na swój sposób
improwizował, często odchodząc dość daleko od zapisu nutowego.
Wielu
jazzowych pianistów oddałoby wszystko, żeby dysponować choćby częścią techniki
i lekkości gry Glenna Goulda. Wielu właśnie za jego przykładem starało się
zmierzyć z Wariacjami Goldbergowskimi. Najrozsądniej zachował się Keith
Jarrett, sięgając po klawesyn, moim zdaniem przynajmniej częściowo chcąc
uniknąć porównania z wielkim mistrzem klawiatury.
Wariacje
Goldbergowskie Glenna Goulda posiadają magiczną moc przyciągania do głośników.
Kiedy usłyszałem to nagranie po raz pierwszy, odtworzone w połowie lat
osiemdziesiątych z nędznie wydanej węgierskiej kopii analogowej, niemal od
pierwszych dźwięków wiedziałem, że to coś zupełnie niezwykłego. Szybko
zaopatrzyłem się we własną, również węgierską kopię. Przez lata poszukiwałem
oryginalnego wydania monofonicznego sprzed lat. Mam w swoich zbiorach jedno z
pierwszych amerykańskich wydań. W niezwykłość tego konkretnego egzemplarza
fortepianu, tak jak kilku innych, na których z pomocą genialnych stroicieli,
swoje płyty nagrywał Glenn Gould muszę uwierzyć na słowo, nie mam bowiem tak
wprawnego ucha, żeby usłyszeć różnicę. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na
temat obsesji dotyczącej instrumentów, na których grał Glenn Gould, polecam
świetnie napisaną i niezwykle wciągającą, mimo z pozoru bezsensownego tematu wyboru
konkretnego egzemplarza fortepianu, książkę Katie Hafner – „A Romance On Three
Legs”, która doczekała się chyba nawet polskiego tłumaczenia.
Do
dziś nie rozumiem, na czym polega magia Wariacji Goldbergowskich Glenna Goulda
z 1955 roku. Wiem jednak, że to żywa, niezwykle emocjonalna, pełna pasji i
twórczej inwencji muzyka, która została zagrana w taki sposób tylko ten jeden,
jedyny raz. A to właśnie wszystko wypełnia przecież niemal w całości definicję
jazzu. Tak więc przypuszczalnie to nagranie jest jednym z najlepszych jazzowych
solowych nagrań fortepianowych wszechczasów, nawet, jeśli wielu uzna, że to nie
jazz.
Ten
album uzależnia, zanim po niego sięgniecie, zastanówcie się dobrze. Zabierze
Wam wiele wieczorów, tak jak zabrał mi i wielu osobom, które wysłuchały go ze
mną. To jeden z tych albumów, które zabrałbym ze sobą na bezludną wyspę, od
kilkudziesięciu lat sięgam do tej muzyki od czasu do czasu i choć znam
właściwie wszystkie dźwięki, które na płytach zarejestrował Glenn Gould, to
jego debiut jest z nich najlepszy. Jest bezkonkurencyjny, w referencyjny sposób
przedstawia geniusz Bacha, fortepian jako króla instrumentów i muzykę, jako najwspanialszą
ze sztuk, która może nas każdego dnia zaskoczyć.
Glenn Gould
J. S. Bach: Goldberg Variations BWV 988 –
The Historic 1955 Debut Recording
Format:
CD
Wytwórnia:
Sony
Numer:
5099705259429
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz