Zbigniew
Seifert – jeśli zapytacie gdzieś na zachodnich krańcach Europy, lub w Stanach
Zjednoczonych - często może okazać się, że wedle lokalnej wiedzy fanów to
najważniejszy polski muzyk jazzowy. Jego twórczość powinna być zatem doskonale
znana i udokumentowana. Tymczasem dyskografia genialnego polskiego skrzypka
znajduje się w opłakanym stanie, a część jego najważniejszych albumów nie
została nigdy wydana w żadnej formie cyfrowej, a te płyty, które zostały w ten
sposób wydane, ukazały się albo w niewielkim nakładzie, albo znalazły się na
rynku bez wiedzy i akceptacji właścicieli praw autorskich.
Weźmy choćby
wydaną w 1979 roku, nagraną krótko przed śmiercią autora płytę „Passion”. Capitol nie był wtedy, i nie jest również
dziś wytwórnią, która nie ma możliwości wznawiania nagrań archiwalnych. Album
nagrany przez Zbigniewa Seiferta w sensacyjnym wtedy z punktu widzenia
polskiego słuchacza składzie – z udziałem Johna Scofielda, Jacka DeJohnette,
Eddie Gomeza i Nana Vasconcelosa według mojej wiedzy nigdy nie doczekał się
reedycji, a jest dla wielu kolekcjonerów, którzy mają go w swoich zbiorach
jedną z najważniejszych płyt fusion końca lat siedemdziesiątych.
Wydany w 1979
roku amerykański debiut Zbigniewa Seiferta – płyta „Zbigniew Seifert” – również
niezrozumiałą decyzją tej samej wytwórni do dziś nie ma wersji cyfrowej, ani
żadnego innego wznowienia. Tam również pojawiają sie znane już wtedy i jeszcze
większe dziś nazwiska – Reggie Lucas, Philip Catherine, Jon Faddis, Randy
Brecker i James Mtume. Jeśli nawet ktoś w Ameryce nie słyszał o Zbigniewie
Seifercie, choć to mało prawdopodobne, bo jego muzyka jest tam znana, to już
ilość chętnych na posiadanie kompletnej dyskografii wspomnianych muzyków
powinna uzasadniąc wznowienia… A jednak ich nie ma.
Zdobycie dobrze
zachowanego egzemplarza „We’ll Remember Zbiggy” też nie jest łatwe, a genialny
album „Helen 12 Trees” Charliego Mariano i niezły „Violin” Oregonu zostały
wydane w formacie CD po raz pierwszy całkiem niedawno.
Na tym tle
słynne krakowskie koncerty z 1978 roku znane jako „Kilimanjaro” wydają się być
najlepszym wstępem do twórczości Zbigniewa Seiferta, mimo tego, że nie stanowią
jakiejś szczególnie muzycznie wyróżniającej się na tle wspomnianych powyżej
albumów produkcji. Te nagrania mają jednak swoje zalety nie kończące się na
łatwej dostępności. Dość okazjonalny skład zwołany przy okazji ostatniej przed
śmiercią wizyty Zbigniewa Seiferta w Krakowie dał okazję do niepowtarzalnej i
udanej współpracy Seiferta z Jarosławem Śmietaną. Prób było niewiele, stąd w
programie koncertu pojawiło się „Impressions” Johna Coltrane’a, będącego od
zawsze muzycznym idolem lidera.
Dziś na rynku
istnieje kilka wydań materiału zarejestrowanego przez krakowskie radio
państwowe. Bez trudu znajdziecie trochę niepotrzebnie dwupłytowe wydanie
uzupełnione o rozmowę przeprowadzoną ze Zbigniewem Seifertem przez nie do końca
do niej przygotowanego Antoniego Krupę. Jest też wersja jednopłytowa, skrócona
o kawałem utworu „On The Farm” – zwanego czasem „Spring On The Farm”, którego
rejestracja zawierała techniczne błędy. Na tle tej zarejestrowanej
nieprawidłowo części kompozycji Zbigniewa Seiferta wydawcy umieszczają czasem
wspomnianą już rozmowę.
Gdyby ktoś
chciał konieczne znać prawdę – prawidłowy tytuł kompozycji to „On The Farm”,
utwór po raz pierwszy pojawił sie na wspomnianej powyżej płycie „Zbigniew
Seifert” – albumie z którego nasz skrzypek nie był zadowolony – wskazując
dyktat producentów i zbyt wielu zbędnych muzyków obecnych w studio, w swojej
rozmowie z Antonim Krupą.
Każda z wersji
tego albumu ma kilka wydań, część z nich z pewnością nieautoryzowanych przez
właścicieli nagrań, których prawa do wydania tego materiału są przez wielu
kwestionowane. Dziś już nie sposób wyjaśnić jak było naprawdę – album powstał w
1978 roku, a concert był rejestrowany zapewne jedynie z myślą o radiowej
retransmisji. Niedługo później Zbigniew Seifert zmarł i popyt na każde jego
nagranie nagle stał się znacząco większy. W Polsce pojawiły się czeskie
nagrania Seiferta z Jiri Stivinem, a Radio Kraków nagle stało się właścicielem
unikalnych taśm…
„Kilimanjaro”
nie jest najważniejszą płytą w dyskografii Zbigniewa Seiferta, dla mnie jednak
każdy dźwięk, który zagrał brzmi genialnie…
Zbigniew Seifert
Kilimanjaro
Format: CD
Wytwórnia: Studio Szlak Sound
Numer: CD SSS KJ 001, KRCD01
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz