Muszę
przyznać się do błędu – przegapiłem „Mare Nostrum” – wydaną w 2007 roku przez
ACT Music pierwszą część wyśmienitej drugiej części, której już nie
przegapiłem. Muszę to szybko nadrobić, bowiem to już niemal 10 lat, a niezwykle
bogaty katalog wytwórni ACT Music bywa czasem zaskakująco dziurawy i pozycje
sprzed lat stają się niezwykle poszukiwanymi białymi krukami. Jeśli nie
zdążycie kupić części pierwszej, z pewnością drugą uznacie podobnie jak ja za
wybitne osiągnięcie tria wspaniałych muzyków. Zakładam, że część pierwsza jest
równie doskonała. W przypadku twórczej współpracy trójki wybitnie kreatywnych
światowej sławy muzyków zwykle tak jest.
Jazzowe
trio złożone z fortepianu, akordeonu i trąbki to z pewnością nie jest
zestawienie często spotykane na europejskich scenach. Jazz jednak widział już w
zasadzie dowolne zestawienia instrumentów, które okazywały się niezwykle
trafione dopiero, kiedy zagrali prawdziwi mistrzowie. Tak jest i tym razem,
choć z pewnością zespół zrobi dużo większą karierę w Europie, gdzie jazzowe
ramy są niezwykle szerokie. Dla wielu amerykańskich słuchaczy „Mare Nostrum II”
nie będzie jazzem, tylko europejską współczesną muzyką improwizowaną.
Amerykanie nazywają czasem tego rodzaju produkcje „chamber music” – ot taki
niezwykle pojemny termin znaczący w zasadzie tyle samo co „inne”, albo
„nieklasyfikowalne”. Nazwijcie to sobie jak chcecie. Dla mnie „Mare Nostrum II”
to niezwykle piękna, prosta w środkach wyrazu, malarska, melodyjna i nastrojowa
muzyka dla każdego. W sumie sprawdzi się równie dobrze słuchana w skupieniu w
długi zimny wieczór, jak i jako dźwiękowe tło w dobrej hotelowej windzie. To
wcale nie wstyd, choć jeżdżenie windą nie jest moim ulubionym sposobem na
słuchanie muzyki. Mogę sobie jednak wyobrazić parę nadprogramowych pięter przy
dźwiękach muzyki z tego albumu.
Jak
zrobić taki album – z pozoru prosto – wystarczy napisać parę ładnych ballad,
dorzucić kilka klasyków, na przykład Erika Satie, czy Claudio Monteverdiego,
zagrać raczej mniej dźwięków niż więcej, mieć piękny ton i całe pokłady muzykalności.
I jeszcze jedno – nie starać się przekrzykiwać i gwiazdorzyć, o co w gronie
utytułowanych kolegów nie jest znowu tak łatwo.
Z
perspektywy słuchacza amerykańskiego mamy muzykę europejską. Dla polskiego
słuchacza to będzie projekt niezwykle międzynarodowy – połączenie muzycznej
tradycji Sardynii (Paolo Fresu), Francji (Richard Galliano) i Szwecji (Jan
Lundgren) – mój faworyt wśród tej trójki. To wszystko zależy od muzycznej
wiedzy i wyobraźni. Któż bowiem z nas tu i teraz uzna jakieś amerykańskie trio
za mieszankę tradycji Alabamy, Teksasu i Kalifornii? A przecież Alabama jest
dużo większa od Sardynii, Teksas jest wielkości Francji mniej więcej, a Szwecja
odpowiada wielkości Kalifornii. Potencjał muzyczny to osobna historia nie
dotycząca wcale piękna muzyki zapisanej na krążku nazwanym „Mare Nostrum II”.
Myzycy
grają ze sobą od wielu lat i często koncertują. Wzajemnie się inspirują.
Niezwykle czyste i proste dźwięki trąbki Paolo Fresu, najbardziej jazzowe, w
klasycznym rozumieniu tego słowa akordy fortepianu Jana Lundgrena i kolorowe,
czasem zaskakujące dźwięki akordeonu Richarda Galliano, który niesłusznie
kojarzony jest jedynie z muzyczną tradycją Astora Piazzoli, lub z akordeonowymi
interpretacjami kompozycji Bacha i Vivaldiego. Kto nie wierzy w jazzowe
korzenie Richarda Galliano – powinien posłuchać choćby jego nagrań z Clarence
Pennem i Larry Grenadierem, lub z Ronem Carterem.
Gwiazdy
ACT Music nigdy nie zawodzą. „Mare Nostrum”
- Morze, nasze morze… Nasze wspólne muzyczne przestrzenie.
Paolo Fresu / Richard Galliano / Jan
Lundgren
Mare Nostrum II
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: ACT 9812-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz