Na najnowszy
album Joan Baez musieliśmy czekać aż 10 lat. Myślę, że nie ryzykuję zbyt wiele,
twierdząc, że dla 77 letniej artystki album i gigantyczna, trwająca niemal 2
lata trasa koncertowa jest pożegnaniem z fanami na całym świecie. Z pewnością,
jeśli nie zdążycie zobaczyć na żywo Joan Baez w ciągu najbliższego roku, to
później możecie już liczyć tylko na jakieś okazjonalne występy w Kaliforni,
gdzie od lat Joan Baez mieszka.
Jej
nieprzeciętny, irracjonalnie wręcz prawdziwy głos i olbrzymi dorobek
artystyczny zawsze był skupiony na tekstach piosenek, podobnie jest tym razem.
Doskonała realizacja, za którą należą się podziękowania Joe Henry’emu,
pozwoliła po raz kolejny na przedstawienie zestawu zadziwiająco trafnie
wybranych utworów, których przesłanie jest uniwersalne i ponadczasowe – chcemy
lepszego świata. Joe Henry staje się
specjalistą od produkcji pożegnalnych albumów – wyprodukował ostatnie płyty w
dyskografiach takich artystów, jak Allen Toussaint, czy Solomon Burke. To może
być jedynie zbieg okoliczności, ale takie przypadki zdarzają się niezbyt
często.
Joan Baez
zawsze starała się unikać bezpośredniego nawiązania do bieżących wydarzeń
politycznych, nigdy nie ukrywała swoich poglądów, jednak jej nagrania pozostają
aktualne nawet wtedy, kiedy nie skojarzymy daty ich powstania z tym, kto wtedy
był prezydentem Stanów Zjednoczonych. Stosunkowo nowe utwory, niemal wszystkie
wydane już wcześniej przez autorów, skupiają się na tematyce wojny i śmierci.
Ich uniwersalność jest niezaprzeczalna, jednak wnikliwi obserwatorzy zauważą,
że kluczowym momentem albumu jest tekst piosenki „The Presidend Sang Amazing
Grace” – utworu napisanego przez Zoe Mulford, w Europie niemal nieznaną folkową
piosenkarkę, dla której inspiracją było jedno z najbardziej emocjonalnych
przemówień Baracka Obamy, które pamiętają wszyscy Amerykanie. Obama w czasie
mowy żałobnej na pogrzebie ofiar strzelaniny w Charleston, kiedy to biały
morderca zastrzelił 9 czarnoskórych osób w czasie modlitwy w kościele
przypomniał wszystkim o ponadczasowych wartościach i zaśpiewał z mównicy
„Amazing Grace”. Nie wdając się w szczegóły tej historii, każdemu narodowi
warto życzyć prezydenta, który potrafi skupić się na czymś więcej, niż
lokalnych gierkach i animozjach pomiędzy zwalczającymi się partiami.
„The President
Sang Amazing Grace” nie jest pierwszym tekstem śpiewanym przez Joan Baez, który
odnosi się do ciągle wydarzających się w Stanach Zjednoczonych ataków szaleńców
wyposażonych w broń palną. Przygoda z najnowszą płytą Joan Baez przypomniała mi
o prehistorycznym już niemal albumie „Joan Baez 5” i piosence „Birmingham
Sunday”. Tego rodzaju skojarzeń jest więcej, ale to tylko dowód, że to właśnie
Joan Baez już na zawsze pozostanie jedną z najważniejszych postaci zajmujących
się opowiadaniem ważnych historii z gitarą w ręku. Joan Baez nie wymyśliła
protest-songów, ale to ona sprawiła, że o ważnych aktualnie sprawach zaczął
śpiewać Bob Dylan i wielu innych artystów.
Kolejnym ważnym
momentem albumu jest z pewnością nietypowy dla repertuaru Joan Baez, wybierającej
raczej folkowe kompozycje, skomponowany przez Anohni – kiedyś lidera zespołu
Anthony And The Johnsons utwór „Another World”, będący ekologicznym wołaniem o
ratunek dla świata. Może być jednak interpretowany również jako pożegnanie ze
śniegiem morzem i doczesnym światem przez Joan Baez.
Trochę szkoda,
że prawdopodobnie „Whistle Down The Wind” jest ostatnim albumem Joan Baez, ale
jeśli tak w istocie będzie, to Joan Baez za kolejne 50 lat będzie jednym z
najważniejszych przykładów tego, jak ze sceną trzeba się pożegnać, a jej album,
niezależnie od zmieniających się muzycznych trendów pozostanie na zawsze
aktualny. W zupełnie niespodziewany, zapowiedziany jedynie jedną publikacją na
facebooku artystki sposób dostaliśmy w prezencie niezwykłą płytę.
Joan Baez
Whistle Down The Wind
Format: CD
Wytwórnia: Proper Records
Numer: 805520031462
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz