Z faktem, że
muzyka zawarta na płycie jest doskonała trudno się nie zgodzić. Techniczna
jakość materiału nie odbiega znacząco od innych produkcji wydawanych w latach
sześćdziesiątych zaraz po nagraniu. Czy jednak ten album jest najważniejszym
jazzowym nagraniem, jakie znalazło się w sklepach od lat? Czy to jakiś
historyczny moment w historii muzyki improwizowanej?
Moim zdaniem
zdecydowanie nie. Gdyby tak było, świadczyłoby to jedynie o słabości całych
pokoleń muzyków, którzy przecież starali się bardzo. John Coltrane to geniusz,
nikt, nawet jeśli nie przepada akurat za jego spojrzeniem na muzykę, nie
podważa jego statusu. Jednak jeśli materiał, który w czasie nagrania został
uznany za ciekawy (innych taśm muzycy raczej do domu nie zabierali i nie
przechowywali przez lata) przez samego Johna Coltrane’a, to jednak nie był na
tyle sensacyjny, żeby od razu go wydać.
Takich
zaginionych i cudownie odnalezionych taśm w historii jazzu było wiele i będzie
jeszcze z pewnością równie dużo w przyszłości. Czy muzyka z „The Lost Album”
zmienia w jakikolwiek sposób moje spojrzenie na twórczość Johna Coltrane’a. Z
pewnością nie. Czy sprawia, że uważam go za bardziej genialnego? W żadnym
wypadku. Czy warto dorzucić ten album do własnej kolekcji – zdecydowanie tak,
choć to raczej punkt widzenia kolekcjonera, który ma już wszystkie inne
dostępne w sensownej jakości oficjalne i te mniej oficjalne nagrania Johna
Coltrane’a.
Czy to album
przełomowy – nie, bowiem nie jest w żadnej mierze zaskakujący, jest dokładnie
taki, jakiego spodziewałbym się od Johna Coltrane’a w 1963 roku i jakiego
spodziewałem się w 2018 wiedząc, kiedy został nagrany.
Z pewnością w
najbliższym czasie przeczytacie wiele mniej lub bardziej kompetentnie napisanych
artykułów analizujących zestaw kompozycji i fakt, że te nowe, pozbawione nawet
tytułów, Coltrane gra na sopranie. Przeczytajcie też, że w niektórych utworach
zespół wraca do dość szablonowej koncepcji powtarzania tematu między partiami
improwizowanymi. Każdy z nas będzie zastanawiał się dlaczego tak się stało.
Wszystkie pomysły będą czystą spekulacją. Ja dołożę swoją – może muzycy
ćwiczyli nowy temat i umówili się, że między solówkami przegrają go sobie na
próbę. Nie wiemy przecież, czy sesja miała być wydana, czy to był rodzaj próby
nowego materiału w studiu, a magnetofony były włączone przypadkowo, albo na
wszelki wypadek?
Recenzenci będą
się zastanawiać, dlaczego taka sesja powstała w trakcie przygotowań do nagrania
jednej z najbardziej nietypowych płyt w dorobku Johna Coltrane’a – albumu
nagranego w wspólnie z Johnny Hartmanem. Ten kontekst dowodzi tylko jak
niezwykle uniwersalnym muzykiem był John Coltrane, ale to przecież dla nas
wszystkich oczywiste nawet bez albumu „The Lost Album”.
Dziś „The Lost
Album” ma na rynku nawet trudniejsze zadanie, niż miałby w 1963 roku. Co prawda
w owym czasie nawet najwięksi zapaleńcy narzekali trochę na zbyt wiele nowych
nagrań Johna Coltrane’a, co nadwyrężało budżet każdego fana – płyty wydawał
zarówno Atlantic, jak i Prestige, a sam Coltrane spełniał zarówno komercyjne
oczekiwania producentów, nagrywając z Hartmanem, czy Duke’em Ellingtonem, a
także przygotowując materiał na album „Ballads”, ale również nie zapominał o
rozwoju swoich własnych koncepcji, które możemy usłyszeć na wydanej w 1963 roku
płycie „Impressions” i w nagraniach koncertowych z „Live At Birdland”.
Dziś znamy
jednak nie tylko płyty nagrane wcześniej, ale też późniejsze nagrania i każdy
może sobie wybrać, czy woli Johna Coltrane’a z Johnny Hartmanem, Milesem
Davisem, czy późniejszego autora „Love Supreme” i „Kulu Se Mama”, czy niezwykle
radykalnego, jakiego możemy usłyszeć na nagraniach koncertowych w rodzaju „Live
At The Village Vanguard Again!”, czy „The Olatunji Concert”.
„The Lost
Album” z pewnością nie powinien być Waszą jedyną płytą Johna Coltrane’a, ale w
pierwszej dziesiątce jego dyskografii zajmuje mocne miejsce i jest pozycją
obowiązkową dla każdego słuchacza potrafiącego nie tylko docenić mistrza, ale
również pragnącego prześledzić rozwój jego muzycznych koncepcji, co szczególnie
ułatwia dwupłytowa wersja albumu, która jest zdecydowanie godna polecenia. W
zasadzie wydanie wersji jednodyskowej uważam za niepotrzebne, jeśli już
dysponuje się materiałem na dwa dyski, w tym przypadku całość jest de facto
materiałem nagranym jedynie na próbę, w związku z tym drugiego dysku nie
wypełniają słabsze i odrzucone wersje tych samych kompozycji, a równoprawny
materiał pokazujący pracę nad poszczególnymi kompozycjami.
John Coltrane
Both Directions At Once: The Lost Album
Format: 2CD
Wytwórnia: Impulse / Verve
Numer: 602567492993
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz