Muzyka nie zna granic. Najciekawiej jest, kiedy
mieszają się przeróżne inspiracje i muzyczne konwencje, wtedy powstają rzeczy
zaskakujące i łamiące przyjęte konwencje. Nagrywanie kolejnych, coraz
doskonalszych wersji znanych melodii ma oczywiście sens, jednak ja nieustająco
poszukuje ciekawostek i czegoś innego, niż kolejny album wielkiego i
zasłużonego artysty. Pierwszy tegoroczny odcinek mojego autorskiego pasma
poświęcony jest muzyce z Nowej Zelandii. Niezwykle ciekawe miejsce, gdzie
tradycja wielkiego świata i amerykańskich standardów spotyka się z egzotyką,
dostając solidne wsparcie rządowych instytucji kultury, pozwalając artystom
tworzyć muzykę ciekawą i niespotykaną nigdzie poza tym niewielkim przecież
krajem, gdzie liczba potencjalnych klientów w zasadzie powinna czynić wydawanie
muzyki przedsięwzięciem zupełnie nieopłacalnym.
Połączenie języka maoryskiego z nienaganną wokalną
harmonią kwartetu wokalistów młodego pokolenia wzorujących się na zespołach z
lat pięćdziesiątych przyniosło niezwykle ciekawe brzmienie. Nawet wzorując się
na zespołach w rodzaju The Temptations, Drifters, Blind Boys Of Alabama, czy
The Coasters nie trzeba sięgać po amerykańskie klasyki. Szeroko rozumiany
neo-swing raczej nie przepada za nowym repertuarem (przynajmniej w USA i
Japonii, gdzie tego rodzaju muzyka jest niezwykle popularna). Można zrobić to
po swojemu, co udowadnia Modern Maori Quartet. Pogody ducha, muzykalności i
energii należy tylko pozazdrościć.
- Mereikura – That’s Us! – Modern Maori Quartet
- Kai Song – That’s Us! – Modern Maori Quartet
Można również tłumaczyć znane teksty na język dla nas
mocno egzotyczny. O tym, czy tłumaczenie ma coś wspólnego z oryginałem nie wiem
w zasadzie nic, jednak muzycznie taka zaskakująca hybryda języka maoryskiego ze
znanym przebojem Nat King Cole’a broni się całkiem nieźle. Dla mnie „Mona Lisa” Raya Evansa i Jaya
Livingstona to jednak ciągle przede wszystkim utwór instrumentalny, którego
najciekawszą wersję zaproponował kiedyś Sonny Rollins („Sonny Rollins +3”), choć Keith Jarrett
miał też ciekawy pomysł („Tokyo ‘96”). W wykonaniu lokalnej sławy – Brannigana
Kaa brzmi ciekawie:
- Mona Riha (Mona Lisa) - Purua – Brannigan Kaa
Stevie Wonder znajdzie się wszędzie. Kiedy po raz
pierwszy słuchałem albumu „Purua”
Brannigana Kaa, miałem wrażenie, że znam ten temat. Pomyślałem, że kopiuje
Stevie Wondera. „Ribbon In
The Sky” to dość zaskakujący wybór – nieco zapomniany przebój wielkiego mistrza
w wersji maoryskiej – nie ma ani słowa po angielsku, choć melodia doskonała,
jak zawsze u Wondera.
- E Te Tau (Ribbon In The Sky) – Purua – Brannigan Kaa
DOG to formacja złożona z najbardziej znanych
nowozelandzkich muzyków jazzowych, profesorów lokalnych szkół muzycznych,
którzy nie muszą już niczego i nikomu udowadniać. Autorski repertuar i stylowy
jazz, jaki chciałbym słyszeć w lokalnym klubie niezależnie od tego, na jakim
kontynencie akurat mam wolny wieczór. Nasza radiowa Płyta Tygodnia – „No Dogs Allowed”:
- People Factory – DOG – No Dogs Allowed
Wytwórnia Rattle Music jest jedną z najciekawszych
nowozelandzkich wydawnictw zajmujących się muzyką improwizowaną,
eksperymentalną i klasyczną. Oto dwie kolejne próbki z ich katalogu:
- Homai o Ringa – Te Whaiao – Hirini Melbourne &
Richard Nums
- Missing Wes – Trio – Roger Manins / Reuben Bradley /
Mostyn Cole
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz