Zbigniew Namysłowski – 100 lat! Na razie obchodzi
dopiero 80 urodziny, z okazji których przy okazji składam mu życzenia
najserdeczniejsze wielu nowych pomysłów i twórczej energii, no i zdrowia do
końca świata.
Zbigniew Namysłowski to jedna z legendarnych postaci
polskiego ruchu jazzowego, genialny saksofonista, niespełniony chyba
wiolonczelista, jeden z naszych najlepszych kompozytorów oraz organizatorów
zespołów wszelakich, czasem grający na flecie, kiedyś doskonale na puzonie, z
wykształcenia podstawowego pianista. Jego autobiografia, jeśli kiedykolwiek
zostanie napisana, będzie encyklopedią polskiego jazzu. Lista tych, którzy jako
młodzi muzycy grali w jego zespołach tworzy legendę na miarę Jazz Messengers
Arta Blakey. Gdyby przez wszystkie lata działalności takich formacji jak
kwintet, kwartet, Air Condition i The Q, zespół nazywał się ciągle tak samo,
miałby pełne prawo do licencji na nazwę Namysłowski Jazz Messengers. Albo Jazz
Messengers from Poland.
Zbigniew Namysłowski, rocznik 1939. Urodzony pod
Warszawą całkiem przypadkiem, muzyki uczył się w Krakowie, skąd pochodziła jego
rodzina, debiutował w Warszawie w wieku kilkunastu lat w działających w stolicy
składach grających jazz tradycyjny. Grając na wiolonczeli był jedną z sensacji
drugiej edycji Festiwalu w Sopocie. Nagranie z tego festiwalu jest
prawdopodobnie najstarszym fonograficznym dokumentem w katalogu nagrań
Zbigniewa Namysłowskiego (zespół Modern Combo). Kilka lat później, założył
własny skład grający Dixieland, jednak już wtedy poszukiwał form bardziej
nowoczesnych. Jego zespół był chyba wtedy jedynym dixielandowym zespołem na
świecie mającym w swoim repertuarze kompozycję Johna Coltrane’a – „Lazy Bird”. W tym czasie grał często na
puzonie, zwyciężając w ankiecie organizowanej wtedy przez „Jazz” na tym
instrumencie, ale także na alcie. Tego rodzaju ankiety miał później wygrywać
wielokrotnie.
Zanim nagrał swój pierwszy album, zyskał wśród
polskich muzyków sławę jako geniusz, który potrafi opanować w krótkim czasie
grę na każdym instrumencie. Podobno grał na gitarze, perkusji i nawet na
trąbce. Swój pierwszy saksofon altowy pożyczył od Krzysztofa Komedy, wtedy
rozstał się z puzonem na dobre, aby znaleźć się w składzie The Wreckers. Wtedy
też zorganizował swoją pierwszą grupę grającą nowocześnie – The Jazz Rockers.
Nagrania tego zespołu w nieco zmienionym składzie z Andrzejem Zielińskim, który
zmienił za bębnami Władysława Jagiełłę z Jazz Jamboree z 1961 roku dostępne są
dziś w cyklu nagrań archiwalnych Polskiego Radia. Później do zespołu dołączył
Michał Urbaniak. Ten zespół po raz pierwszy grał autorski repertuar Zbigniewa
Namysłowskiego.
Talent kompozycyjny Namysłowski rozwijał pisząc dla
kolejnego składu własnego zespołu z Czesławem Małym Bartkowskim i Włodzimierzem
Gulgowskim. Już wtedy w jego kompozycjach pojawiać zaczęły się motywy góralskie
i nietypowe rozwiązania rytmiczne. Ten skład pojechał na koncerty do Wielkiej
Brytanii, gdzie grali w słynnym klubie Ronnie Scotta w Londynie i zostali
zauważeni przez managerów wytwórni Decca.
Pierwszy album autorski Pana Zbigniewa ukazał się pod
wielce znaczącą i w czasie premiery w 1964 roku dość odważną firmą Zbigniew
Namysłowski Modern Jazz Quartet. Ten debiut został na rynek wypuszczony przez
angielski oddział Decca. Ciekawe, co na to wtedy powiedzieli prawnicy będącego
u szczytu sławy The Modern Jazz Quartet? Być może ten konflikt dołożył trochę
rozstania amerykańskiego Atlanticu z Deccą w Anglii i rozpoczęcia europejskiej
dystrybucji wydającej wtedy albumy MJQ przez Polydor? Może też być tak, że
w ogóle nie zauważyli całkiem niezłej płyty „Lola”.
Następcą Włodzimierza Gulgowskiego w zespole został
muzyk młodego wtedy pokolenia, rozpoczynający swoją światową karierę Adam
Makowicz (wtedy jeszcze Matyszkowicz). W 1965 roku Zbigniew Namysłowski
uczestniczył w nagraniu „Astigmatic” Krzysztofa Komedy.
Współpraca muzyków grupy Zbigniewa Namysłowskiego z
niezwykle przez chwilę popularnym na całym świecie zespołem Novi Singers
pozwoliła zorganizować egzotyczną trasę koncertową obejmująca Indie, Australię
i Nową Zelandię. W wieku 30 lat Zbigniew Namysłowski miał już za sobą koncerty
na wszystkich kontynentach (może za wyjątkiem Ameryki Południowej). Z The
Wreckers zagrał na Newport Jazz Festival, z własnym zespołem u Ronniego Scotta,
a z Novi Singers odwiedził Australię.
W 1969 roku Namysłowski wziął udział w nagraniu „Bema pamięci żałobny rapsod” Czesława Niemena.
W 1973 roku w
legendarnym składzie z Tomaszem Szukalskim, Zbigniew Namysłowski nagrywa „Winobranie”
– jedną ze swoich najważniejszych płyt, która byłaby wystarczającym powodem do
uznania całej dekady za udaną. Dwa lata później powstaje „Kujaviak Goes Funky”. Działalność
międzynarodową Zbigniew Namysłowski prowadzi nagrywając z Urszulą Dudziak i
Michałem Urbaniakiem. Na płycie „Future Talk” Urszuli Dudziak swój dorosły
debiut zalicza Marcus Miller. Namysłowski gra na saksofonie i wiolonczeli oraz
dokłada swoją kompozycję „Quiet Afternoon”.
Na przełomie
lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Zbigniew Namysłowski prowadzi
znakomity skład Air Condition, którego spora część nagrań ciągle czeka na
cyfrowe reedycje. Przez ten zespół przewijają się ważni muzycy – między innymi
Marek Bliziński, Krzysztof i Paweł Ścierańscy, Dariusz Kozakiewicz w swoim
chyba najbardziej jazzowym wcieleniu, a także Adzik Sendecki. Jak zwykle w jego
składach pojawiają się młodzi muzycy pilnie obserwujący mistrza. Namysłowski
gra z grupami górali, uświetnia przeróżne jubileusze i występuje gościnnie.
Pokazuje, jak można grać na jazzowo Mozarta i polskie tańce ludowe. W przypadku
muzyków tak niezwykle aktywnych, zarówno w swoich własnych zespołach, jak i
występujących gościnnie, komponujących i eksperymentujących, a przede wszystkim
niezwykle pracowitych, nie sposób zebrać pełnej dyskografii Zbigniewa
Namysłowskiego. Są jednak płyty, które mieć trzeba niemal przymusowo. Oto mój
osobisty niezbędnik Zbigniewa Namysłowskiego:
Zbigniew Namysłowski – Winobranie (1973) – To pierwsza
z najważniejszych płyt Namysłowskiego, która w dodatku pokazała światu po raz
pierwszy talent Tomasza Szukalskiego. Wpuścić takiego drugiego saksofonistę do
zespołu – tu trzeba odwagi i pewności Namysłowskiego.
Zbigniew Namysłowski – Kujaviak Goes Funky (1975) – W
historii polskiego jazzu nie ma właściwie muzyka, który nagrałby tak znakomitą
płytę w tak krótkim czasie po genialnym poprzedniku („Winobranie”). Nowoczesności dodaje
eksperymentujący z brzmieniami Wojciech Karolak. To album, który jest równie
ważnym elementem w dyskografii lidera, co Szukalskiego i Karolaka.
Air Condition – Air Condition (1981) – Krzysztof
Ścierański i Dariusz Kozakiewicz improwizujący do przebojowych kompozycji
Zbigniewa Namysłowskiego. Po zespole, w którym grali też między innymi
Władysław Adzik Sendecki i Marek Bliziński pozostało mnie nagrań, niż wspomnień
z koncertów. Album wydany przez Affinity ukazał się w Londynie i nie ma
szczęścia do cyfrowych reedycji. Zespół kariery na świecie nie zrobił, w
Ameryce uznano te nagrania za wtórne. Życzę każdemu saksofoniście z lat
osiemdziesiątych w rodzaju Davida Sanborna, czy Grovera Washingtona Juniora
choćby jednej w całej karierze tak doskonale łączącej chwytliwy temat z
komplikacjami rytmicznymi i harmonicznymi kompozycji, jakich na tej płycie jest
siedem.
Zbigniew Namysłowski Quintet – Polish Jazz – Yes! –
ten album musi być w zestawieniu, bowiem dla każdego muzyka najlepszy jest ten
najnowszy w jego dorobku. Ważniejszy jest tylko kolejny – planowany i już
wymyślony, choć jeszcze nienagrany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz