Janusz Muniak – człowiek z
Krakowa. Nikt w jazzowym świecie tak jak Mistrz Muniak nie był związany z
Krakowem. Tam się urodził w 1941 roku. W krakowskiej szkole muzycznej w 1951
roku rozpoczął naukę gry na skrzypcach. Później był trochę przypadkowy klarnet
i równie przypadkowy saksofon – jak sam opowiadał – pierwszy klarnet pożyczył
od kolegi, z którym się pokłócił i stracił dostęp do instrumentu. W
poszukiwaniu kolejnego klarnetu udał się do wujka, który był szefem amatorskiej
orkiestry w miejskiej elektrowni. Niestety orkiestra była smyczkowa, więc
klarnetów nie było, ale był niepotrzebny saksofon. Z tym saksofonem Muniak
związał się na całe życie.
Kiedy był już w średniej
muzycznej, też w Krakowie, zaczął poznawać jazzowe frazy. Grał jeszcze na
klarnecie, uczył się u Lesława Lica, który już wtedy grał jazz z Kurylewiczem.
W arkana jazzowego saksofonu wprowadzał go Alojzy Tomys, grający na alcie w
Melomanach. Muniak szybko zaczął grać na saksofonie dla pieniędzy w krakowskich
barach, zanim mógł legalnie napić się w nich piwa. Jego wzorami w tamtym
okresie i właściwie już na zawsze pozostali Ben Webster i Coleman Hawkins.
W 1963 roku Janusza Muniaka
zaprosił go współpracy, a jakże, działo się to w Krakowie, Tomasz Stańko. Wtedy
Muniak dołączył do Jazz Darrings i to był jego pierwsze w pełni profesjonalny
zespół. Grający free-jazzowe formy zespół Stańki nie za bardzo co prawda
zwracał uwagę na piękno fraz grywanych przez Webstera i Hawkinsa, idoli
Muniaka, ale pozwalał podróżować i grać ciekawą muzykę, a przecież ówczesny
wzór dla Stańki – Ornette Coleman był saksofonistą i to nie byle jakim.
W 1965 roku Janusz Muniak i
Tomasz Stańko trafiają do zespołu Andrzeja Trzaskowskiego. Razem nagrywają
album „The Andrzej Trzaskowski Quintet”, znany szerzej jako czwarta część cyklu
Polish Jazz. Najważniejszy fragment tej płyty – zajmująca niemal całą pierwszą
stronę kompozycja Trzaskowskiego „Synopsis” nie ma wiele wspólnego ani z duchem
Colemana Hawkinsa, ani z wolnością formy Jazz Darrings. Muniak potrafi jednak
odnaleźć się również w eksperymentalnej formacji Trzaskowskiego. Już wtedy
potrafił zagrać wszystko i jeszcze więcej.
Dwa lata później miejsce
Stańki w zespole Trzaskowskiego zajmuje amerykański trębacz Ted Curson, skład
uzupełnia Włodzimierz Nahorny grający na alcie i powstaje kolejna legendarna
płyta – „Seant”.
Eksperymentalny
album Trzaskowskiego z udziałem Muniaka zawiera skomponowaną w skali 12-tonowej
„Cosinusoidę”. To wybitną trzecionurtową próbą pogodzenia improwizacji i muzyki
klasycznej, którą można śmiało porównywać z dorobkiem Cecila Taylora i
wszystkich pianistów, wzorujących się na twórczości Horace’a Silvera. Muniak
potrafi zagrać wszystko i jeszcze więcej.
Z zespołem
Trzaskowskiego Janusz Muniak po raz pierwszy wyjeżdża w dłuższą zagraniczną trasę koncertową do lepszego świata. W tym czasie występuje i nagrywa z zespołem Krzysztofa
Komedy. Potrafi nie tylko zagrać wszystko, ale również pogodzić grę z Komedą,
Trzaskowskim i Tomaszem Stańko. Z tym ostatnim będzie współpracował jeszcze w
latach siedemdziesiątych. Razem nagrają „Purple Sun”, „Music for K” i „Tomasz
Stańko w Pałacu Prymasowskim”, a także „Jazzmessage From Poland”. Zespół w
składzie z dwoma saksofonistami – Januszem Muniakiem i Zbigniewem Seifertem
wystąpił również na Newport Jazz Festival.
W końcówce lat
sześćdziesiątych na chwilę Muniak opuści Kraków, doceniając stabilną posadę w
Orkiestrze Polskiego Radia w Warszawie. Tutaj korzysta z możliwości kontaktów
nie tylko ze środowiskiem jazzowym, ale także rodzącym się rockowym światkiem.
Jako pierwszy polski muzyk jazzowy współpracuje z zespołem rockowym – nagrywa
partie saksofonu na albumie „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. Z
orkiestrą radiową gra to co potrzeba. Znowu potrafi zagrać wszystko co trzeba i
jeszcze więcej.
Trafia do jazzowej orkiestry
Polskiego Radia prowadzonej przez Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Sukces nagrań z
Niemenem powoduje, że jego saksofon pojawia się na nagraniach Skaldów,
Niebiesko-Czarnych, Dżambli i wielu innych rozrywkowych i rockowych przebojach.
W latach siedemdziesiątych
Janusz Muniak nie mieszka już w zasadzie w Warszawie. Jego domem stają się na
długo statki wycieczkowe, na których grając przeróżną muzykę zwiedza cały
świat.
Kiedy trafia z powrotem do
Krakowa w końcówce lat siedemdziesiątych szybko zakłada własny zespół o
zmiennym składzie, będący najczęściej kwintetem. Do tych, którzy pojawiali się
w zespole często należą Paweł Perliński (p) i Jerzy Bezuch (dr). Często gra też
w zespole Muniaka Marek Bliziński. W 1978 roku nagrywają wyśmienity album „Question
Mark”. W Krakowie Muniak często gra z Jarosławem Śmietaną. Jako Extra Ball
razem nagrywają album „Go Ahead” w 1979 roku.
Janusz Muniak był muzykiem
niezwykle uniwersalnym. Na Jazz Jamboree zagrał z Donem Cherry w 1980 roku i
Hankiem Jonesem w 1985 roku. W czasie swoje długiej i obfitującej w długie
wyjazdy kariery koncertowej grał również z innymi wielkimi postaciami
światowego jazzu – Dexterem Gordonem, Freddie Hubbardem, Marsalisami, Archie
Sheppem, Artem Farmerem i wielu innymi.
1989 rok w Polsce zmienił
wszystko, również rynek muzyczny. Jak powiedział kiedyś sam Muniak:
„Musimy nauczyć się jak dzieci, co to znaczy pracować, co to znaczy wydawać pieniądze i nie poruszać się w krainie bajki. Życia na dotacjach układać sobie nie można. Trzeba zupełnie inaczej myśleć…” I pomyślał - w 1991 roku założył w Krakowie słynny klub „U Muniaka”, w którym występował do końca swoich dni, dając szansę zagrania z mistrzem niezliczonej ilości młodych, początkujących wtedy muzyków. Wielu z nich to dziś gwiazdy młodego i średniego pokolenia naszego jazzu. Po raz ostatni zagrał na scenie, którą sam stworzył w sylwestra 2015 roku. Miesiąc później zmarł po przejściu rozległego zawału serca.
„Musimy nauczyć się jak dzieci, co to znaczy pracować, co to znaczy wydawać pieniądze i nie poruszać się w krainie bajki. Życia na dotacjach układać sobie nie można. Trzeba zupełnie inaczej myśleć…” I pomyślał - w 1991 roku założył w Krakowie słynny klub „U Muniaka”, w którym występował do końca swoich dni, dając szansę zagrania z mistrzem niezliczonej ilości młodych, początkujących wtedy muzyków. Wielu z nich to dziś gwiazdy młodego i średniego pokolenia naszego jazzu. Po raz ostatni zagrał na scenie, którą sam stworzył w sylwestra 2015 roku. Miesiąc później zmarł po przejściu rozległego zawału serca.
W jego własnym klubie
powstała część jego wyśmienitej dyskografii, choć album, który wybraliśmy do
naszego redakcyjnego Kanonu Polskiego Jazzu powstał zanim pojawił się na
krakowskiej scenie muzycznej klub Janusza Muniaka. „Placebo” to drugi chronologicznie autorski
album Muniaka. Janusz Muniak był mistrzem jazzowej ballady, choć początki jego
kariery, w tym współpraca z Trzaskowskim i Stańka pokazywały raczej
zainteresowania formami awangardowymi.
Najlepiej
jednak Muniak czuł się grając w stylu swoich mistrzów – Webstera, Hawkinsa,
Getza i Lestera Younga. Grał zarówno amerykańskie standardy, jak i doskonałe
kompozycje własne. Swoimi własnymi utworami zapełnił album „Placebo”. Jeśli
chcecie mieć tylko jeden album Muniaka, wybierzcie właśnie ten album – poznacie
wybitnego saksofonistę, lidera i doskonałego kompozytora. I zapragniecie
usłyszeć, jak grał amerykańskie melodie. Lista jego autorskich albumów obejmuje
około 10 płyt. Lista tych, na których zagrał jest chyba niemożliwa do
sporządzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz