Jan Ptaszyn
Wróblewski urodził się w Kaliszu w czasie odpowiednim, żeby można było zaliczyć
go do grona pionierów naszego życia jazzowego, debiutujących w Sopocie w czasie
pierwszego festiwalu w 1956 roku. Przeważnie jest od wielu lat saksofonistą,
głównie tenorowym, choć często sięgał po większy i cięższy saksofon barytonowy,
w młodości grał też na trąbce, klarnecie i fortepianie.
Jan Ptaszyn
Wróblewski jest również wybitnym kompozytorem, aranżerem, dyrygentem i liderem
zespołów, tych mniejszych jakich wiele i tych największych, jakich w historii
polskiej muzyki jazzowej było odpowiednio do trudności organizacyjnych,
artystycznych i finansowych odpowiednio mniej. Jest również jednym z
najlepszych polskich krytyków muzycznych, publicystów i pedagogów. Jego radiowe
opowiadania o jazzie pozostaną już chyba na zawsze niedościgłym wzorcem
erudycji, wiedzy i doświadczenia połączonych z niebywałym darem opowiadania i
nieczęsto obecnym w mediach pięknem polskiego języka. Sam wielokrotnie łapałem
się na tym, że muszę coś napisać, albo powiedzieć na antenie w taki sposób,
żeby nie skopiować zdań Ptaszyna, co nie jest łatwe, bo one najczęściej bywają
najtrafniejsze z możliwych.
Swoją muzyczną
edukację rozpoczął w rodzinnym Kaliszu. Kiedy przeprowadził się do Poznania
studiował Mechanizację Rolnictwa, grając jednocześnie w zespole Jerzego
Miliana. Jak sam kiedyś przyznał, pierwszą osobą, która wprowadzała go w świat
jazzu był poznański pianista orkiestry Jerzego Grzewińskiego – Stanisław
Burchard, który podobno (to słowa samego Ptaszyna) grać nie umiał, ale wiedział
o co chodzi. W roli edukatora sprawdził się znakomicie.
W roku 1956 już
z saksofonem odnajduje miejsce w zespole Krzysztofa Komedy, do którego trafia
też Milian z pożyczonym wibrafonem. Na pierwszym festiwalu w Sopocie Ptaszyn
gra na barytonie. W sekstecie Komedy na alcie gra Stanisław Pludra, a tenoru w
składzie nie było.
W 1958 roku
Ptaszyn jest już w składzie Jazz Believers i przeprowadza się do Krakowa. Powstanie
Jazz Believers można zresztą przewrotnie uznać za jeden z najtragiczniejszych
momentów historii polskiego jazzu, bowiem powstanie grupy wiązało się z
rozpadem trzech innych doskonałych składów – Sekstetu Komedy, tria Andrzeja
Kurylewicza i klasycznego składu Melomanów. W zespole od początku było 4
pianistów – Krzysztof Komeda, Andrzej Trzaskowski, Andrzej Kurylewicz i Jan
Ptaszyn Wróblewski. To trochę naciągane, bo Ptaszyn już dawno grał na
barytonie, a Kurylewicz na melofonie, jednak konkurencja między Trzaskowskim i
Komedą wciąż była spora. W tym czasie Trzaskowski również myślał o grze na
trąbce, a Komeda chciał grać na alcie (są nawet dość znane zdjęcia Krzysztofa
Komedy ćwiczącego na tym instrumencie). Wniosek z tej historii i paru innych,
które odnajdziecie w pozostałych odcinkach cyklu Mistrzowie Polskiego Jazzu, że
nasze gwiazdy były bardzo wszechstronne. Dziś wśród muzyków młodszego pokolenia
panuje raczej większa specjalizacja, związana z zupełnie inną sytuacja szkół
muzycznych, dostępem do materiałów szkoleniowych i wieloma innymi czynnikami.
Z zespołem Jazz
Believers Ptaszyn napisał jedną z nielicznych w swojej karierze ilustracji
muzycznych do filmu – ścieżkę dźwiękową do obrazu „Pan Anatol szuka miliona”.
Muzykę filmową będzie później nagrywał niezliczoną ilość razy, jednak
komponować będzie przede wszystkim dla swoich kameralnych składów jazzowych.
Ptaszyn wygrywa
również w 1958 roku polskie eliminacje do składu młodzieżowej orkiestry
festiwalu jazzowego w Newport. W wielu miejscach można spotkać komentarze, że
przecież powinien tam pojechać któryś z naszych pianistów, na przykład Andrzej
Trzaskowski lub Krzysztof Komeda. Taka wersja historii sugeruje, że w związku z
tym, że pianista w orkiestrze jest jeden a saksofonistów kilku, poszczęściło
się Ptaszynowi. Nie mogę zgodzić się z taką interpretacją. Ptaszyn nie
pojechał do Newport w zastępstwie. Został wybrany, bo grał już wtedy niezwykle
stylowo o doskonale czytał nuty, co w dużej, zmontowanej w międzynarodowej
obsadzie orkiestrze z pewnością było umiejętnością potrzebną.
W 1959 roku po
powrocie z wyprawy do USA Ptaszyn na krótko zostaje liderem Jazz Believers,
który jednak wkrótce przestaje istnieć. Ptaszyn gra z Kurylewiczem w zespole
Moderniści, zakłada istniejący niemal dwa lata skład znany jako Jazz Outsiders.
Po krótkiej przygodzie z kwintetem Kurylewicza, z jego składu powstaje w 1963
roku Polish Jazz Quartet. Historię opowiedziałem przy okazji niedawnej
prezentacji sylwetki Andrzeja Kurylewicza. Generalnie Polish Jazz Quartet
powstał z zespołu Kurylewicza we Francji, dokąd pojechali bez lidera i Wandy
Warskiej, którzy nie dostali na wyjazd do Antibes paszportów. Takie były czasy.
Policja już nie zabraniała koncertów jazzowych, ale ciągle trzymała w
szufladach paszporty. Zespół przetrwa niemal 4 lata, do czasu, kiedy jego
członkowie wybiorą zarabianie rozrywkowych pieniędzy w krajach Skandynawii.
Mniej więcej od
1962 roku rozpoczęła się trwająca niemal dwie dekady stała współpraca Ptaszyna
z polskim radiem. Najpierw w roli aranżera w prowadzonej przez Andrzeja
Kurylewicza Orkiestrze Polskiego Radia i Radiowym Studiu M-2 oraz rozrywkowej
orkiestrze Bogusława Klimczuka. W tym czasie aranżacje Ptaszyna i Karolaka w
wykonaniu przeróżnych składów dowodzonych przez Kurylewicza nagrywało radio w
Krakowie i Warszawie. Przypuszczalnie sporo tej muzyki ciągle leży w radiowych
archiwach. Warto też pamiętać, że w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych Ptaszyn
wracał też do Poznania, był związany z kolejną radiową orkiestrą znaną jako
Poznańska Piętnastka Radiowa.
Niemal przez
całą dekadę lat siedemdziesiątych Jan Ptaszyn Wróblewski prowadzi kilka
formacji nagrywających dla polskiego radia – Stowarzyszenie Popierania
Prawdziwej Twórczości Chałturnik, Studio Jazzowe Polskiego Radia i Grand
Standard Orchestra. Warto przypomnieć, że Chałturnik, który początkowo powstał
jako zespół kabaretowy mający szydzić z błahych popowych przebojów z czasem
zamienił się w całkiem ciekawy artystycznie projekt, z którego dorobku niestety
niewiele zostało utrwalone na płytach dostępnych współcześnie.
Warszawskie
studia Polskiego Radia były w tym czasie bezpieczną przystanią dla tych, którzy
nie grali free-jazzu, a chcieli zarobić parę groszy grając dobre aranżacje.
Stąd zmienne składy, właściwie brak koncertów i nieznaczna ilość wydawnictw
płytowych z tego okresu. W dyskografii Ptaszyna pojawia się jednak kilka
istotnych pozycji, wśród których na wyróżnienie zasługuje z pewnością album
„Sprzedawcy Glonów” nagrany pomiędzy 1971 i 1973 rokiem. Na tej płycie zagrali prawie
wszyscy, którzy liczyli się wtedy w polskim jazzie. Lista wykonawców przypomina
encyklopedię muzyki improwizowanej. Ze względów oczywistych część muzyków nie
mogła dostać odpowiedniej przestrzeni dla własnych solowych popisów.
„Sprzedawcy glonów” to więc przede wszystkim pokaz sztuki kompozytorskiej i
improwizatorskiej Jana Ptaszyna Wróblewskiego, Tomasza Stańko, Andrzeja
Trzaskowskiego i Zbigniewa Namysłowskiego.
Album jest
jednym z nielicznych przykładów jazzowego, orkiestrowego nowoczesnego, nieco
nawet eksperymentalnego grania w Polsce. Już wtedy większość muzyków
wymienionych na okładce to były wielkie gwiazdy.
W latach
siedemdziesiątych działała również formacja znana jako Mainstream z Wojciechem
Karolakiem, Markiem Blizińskim i Czesławem Dąbrowskim, z którego później
powstaje kwartet Ptaszyna, który w 1978 roku nagrywa album „Flying Lady” i dwa
lata później „Z lotu Ptaka”. W kolejnym składzie Ptaszyna grają między innymi
Robert Majewski i Henryk Miśkiewicz. W 1983 roku powstaje album „Live”. Zespół
działa jako New Presentation.
W początkach
lat osiemdziesiątych Ptaszyn Wróblewski pojawia się gościnnie w składzie Extra
Ball i rozpoczyna trwający w zasadzie do dziś okres, kiedy w jego zespołach
grają raczej muzycy młodszego pokolenia. Tworzy między innymi skład z
Kazimierzem Jonkiszem, Dariuszem Oleszkiewiczem i Kubą Stankiewiczem. W jego
zespołach grają Andrzej Jagodziński, Sławomir Kurkiewicz, Michał Miśkiewicz,
Marcin Jahr i wielu innych. Ptaszyn
pisze również piosenki dla Andrzeja Zauchy, Ewy Bem, Maryli Rodowicz i innych.
Wraca też do muzyki filmowej ilustrując w 1991 roku swoją muzyką obraz „Niech
żyje miłość”.
Najnowszy
projekt płytowy Jana Ptaszyna Wróblewskiego to podwójny (studyjny i koncertowy)
album „Komeda. Moja słodka europejska ojczyzna”. Materiał musiał czekać niemal
5 lat na wydanie, zanim znalazł należne mu miejsce w cyklu Polish Jazz. Ptaszyn
grał z Komedą wielokrotnie, choć akurat w nagraniu pierwszej wersji „Mojej
słodkiej europejskiej ojczyzny” w Niemczech nie wziął udziału. Sam Komeda nie
zdążył nagrać wersji tych kompozycji z polskimi tekstami. Po latach nieco
zapomnianą muzykę przypomniał Ptaszyn w doborowej obsadzie. W oryginalnym
nagraniu wiersze Leśmiana, Miłosza i innych polskich poetów w niemieckich
tłumaczeniach recytuje Helmuth Lohner. Opracowanie Ptaszyna jest w całości
instrumentalne.
Gdyby Jan Ptaszyn Wróblewski zechciał kiedyś napisać historię polskiego jazzu, powinien od razu opracować wersję mówioną. To będzie pierwszy audiobook, którego posłucham z przyjemnością i który wybiorę zamiast książki drukowanej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz