Muzyczna historia
Agi Zaryan, a raczej wtedy jeszcze Agnieszki Skrzypek, zaczyna się całkiem
niedawno, przynajmniej z perspektywy karier innych Mistrzów Polskiego Jazzu, bo
w roku 2002. Wtedy ukazał się album „My Lullaby” nagrany w fantastycznym, nie
tylko jak na debiut, składzie, z Tomaszem Szukalskim, Michałem Tokajem, Darkiem
Oleszkiewiczem i Łukaszem Żytą. Śmiało można więc uznać, że Aga Zaryan jest
jednym z naszych najmłodszych Mistrzów Polskiego Jazzu i że te najciekawsze i
najważniejsze swoje nagrania, ma dopiero w planach. Już dziś jednak jej dorobek
pozwala na umieszczenie Agi Zaryan wśród naszych Mistrzów, a konkurencję w
dziedzinie wokalnej mamy w tym gronie niezbyt liczną, ale za to na absolutnie
światowym poziomie. W pierwszym sezonie Mistrzów tytuł odebrały Urszula Dudziak
i Ewa Bem, a w drugim oprócz Agi Zaryan znajdzie się też już za kilka tygodni
Grażyna Auguścik.
Muzyka było
obecna w życiu Agi Zaryan od najmłodszych lat za sprawą ojca – koncertującego
pianisty, a perfekcyjny angielski, który przydaje się w przygotowaniu
fantastycznych interpretacji amerykańskich piosenek za sprawą mamy Agi Zaryan,
autorki podręczników do nauki angielskiego również nie sprawia artystce żadnych
problemów. Aga Zaryan po ukończeniu szkoły muzycznej i Policealnego Studium
Jazzu spędziła trochę czasu w USA, biorąc udział w warsztatach i obserwując
amerykański jazz w warunkach domowych.
Po powrocie
powstała wspomniana już pierwsza płyta – „My Lullaby” (w 2001 roku) z Tomaszem
Szukalskim, która przyniosła wokalistce sporo propozycji koncertowych w Europie
i USA, co sprawiło, że zniknęła z Polski na kilka lat. Wróciła, występując
chyba po raz pierwszy po wielu miesiącach nieobecności na Torwarze na
koncercie, gdzie jej zespół był suportem grupy Branforda Marsalisa. Pamiętam
ten koncert, jakby to było wczoraj. To był jeden jedyny koncert Agi Zaryan,
który mi się nie spodobał. Nawet bardzo. Oczywiście to była głównie wina
Torwaru, w którym można zrobić wszystko, ale nie wolno robić kameralnych
koncertów jazowych i Branforda Marsalisa, na którego czekałem, denerwując się,
że owo czekanie wydłuża się przez koncert Agnieszki Skrzypek.
Wiele z tego
wniosków, nie warto z gwiazdy robić supportu i nie wolno na siłę śpiewać w
sali, w której gra się w hokeja, albo organizuje targi. To bez sensu. I jeszcze
ta zupełnie niepotrzebnie za wysoka scena odgradzająca publiczność od
potrzebującej bezpośredniego z nią kontaktu wokalistki. To był moment, kiedy
chyba po raz pierwszy usłyszałem na żywo Agnieszkę Skrzypek i ostatni moment,
kiedy mi się nie podobało.
Płyta „Picking Up
The Pieces”, która ukazała się w tym samym 2006 roku była już w pełni
kontrolowanym dziełem Agi Zaryan, doskonały zespół złożony z amerykańskich
muzyków uzupełnionych o bardzo już wtedy amerykańskiego Dariusza Oleszkiewicza
pokazał, że można nowocześnie zagrać i stylowo zaśpiewać ograne na wszelkie
możliwe sposoby standardy i co 7zdumiewające, obronić taki album nie tylko
muzycznie, ale też odnieść rynkowy sukces. Moda na Agę Zaryan, od tego czasu trwa
do dziś i zdecydowanie przekracza zamknięty światek fanów jazzu, sprawiając, że
w zalewie muzycznej tandety widząc kolejne nagrody i złote płyty przyznawane
kolejnym płytom Agi Zaryan, zawsze mam chwilę radości i myśli, że nie wszystko
jeszcze stracone.
Dla Agi Zaryan
zespół był i jest równie ważny jak teksty piosenek i ich wokalna interpretacja.
Tak jest w przypadku albumu „Picking Up the Pieces” i każdej następnej jej
płyty.
Po sukcesie
„Picking Up The Pieces” na rynku pojawiła się pierwsza płyta w dorobku Agi
Zaryan zaśpiewana po polsku, która nieco zaskoczyła fanów spodziewających się
kolejnego zestawu jazzowych standardów – „Umiera Piękno” z wierszami poetów z
Powstania Warszawskiego i muzyką Michała Tokaja. To również ostatni album
wydany przez polską wytwórnię. Wszystkie kolejne miały już światową
dystrybucję. Aga Zaryan jest jedną z pierwszych polskich artystek, która wydała
albumy dla zasłużonej dla jazzowe świata, choć ostatnio raczej szukającej
swojej nowej muzycznej tożsamości Blue Note Records.
Aga Zaryan
uwielbia zaskakiwać i ma od zawsze fantastyczne pomysły na kolejne albumy.
Prawdopodobnie mogłaby nagrywać kolejne zestawy jazzowych standardów i robić to
wyśmienicie. Albo wziąć się za albumy komponowane na zasadzie amerykańskich
Songbooków wykorzystujące setki fantastycznych piosenek napisanych przez
amerykańskich kompozytorów muzyki filmowej i teatralnej. Jestem przekonany, że
obroniłaby swoje pomysły muzyczne na wykonanie jazzowych standardów w
konkurencji z największymi amerykańskimi wokalistkami. Jednak Aga Zaryan podąża
własną drogą.
„My Lullaby” z
2001 roku to doskonały debiut artystki, która jak sama często podkreśla, wiele
zawdzięcza lekcjom, których udzielała jej Ewa Bem, a w których uczestniczył
również Andrzej Jagodziński.
„Picking Up The
Pieces” z 2006 roku to zbiór jazzowych w większości standardów uzupełniony o
pierwszą próbę stworzenia własnego repertuaru w postaci piosenki tytułowej
napisanej do muzyki Larry’ego Koonse. Kolejny album – „Umiera Piękno” to
projekt z tekstami poetów z Powstania Warszawskiego, rzecz dla Agi Zaryan i
twórcy muzyki – Michała Tokaja bardzo osobista, bowiem najbliżsi obojga muzyków
zginęli w Powstaniu.
R7ok 2008 to
moment nagrania albumu koncertowego – „Live At Palladium”, albumu, do którego
mam wielki sentyment, jak do każdego nagranego i wydanego później koncertu,
którego miałem przyjemność wysłuchać osobiście. Doskonały zespół – Darek
Oleszkiewicz, Larry Koonse na gitarze i Munyungo Jackson na instrumentach
perkusyjnych. Pamiętam ten koncert i zaskoczenie brakiem pianisty w składzie.
Pomysł sprawdził się znakomicie, choć na szczęście nie oznaczał zakończenia
współpracy z Agi Zaryan z Michałem Tokajem.
W 2010 roku
kolejna płyta Agi Zaryan „Looking Walking Being” przyniosła fanom Agi Zaryan 12
nowych piosenek z tekstami amerykańskiej poetki Denise Levertov i samej
wokalistki, oraz muzyką członków zespołu. Występującego w poprzedniej edycji
zespołu amerykańskiego gitarzystę Larry’ego Koonse zastąpił znakomity czeski
fachowiec – David Doruzka.
Kolejny rok
przyniósł przygotowaną z dużym rozmachem produkcję z tekstami znanych poetów, w
tym Czesława Miłosza, przygotowany w dwóch wersjach językowych – po angielsku
jako „A Book Of Luminous Things” i po polsku jako „Księga Olśnień”. Obie wersje
albumu w Polsce sprzedawały się doskonale, choć ja byłem wtedy zaskoczony
faktem, że więcej sprzedało się wersji z angielskimi tekstami.
W 2013 roku
ukazał się album „Remembering Nina And Abbey”, moim zdaniem obok koncertowego
„Live At The Palladium” do dziś najdoskonalsza produkcja w dorobku Agi Zaryan,
poświęcona piosenkom znanym z repertuaru dwu wielkich amerykańskich wokalistek
– Niny Simone i Abbey Lincoln. Na tej płycie znajdziecie wiele sensacyjnych
wręcz muzycznych wydarzeń. Po pierwsze – w nagraniu wzięli udział (istotny
muzycznie, a nie tylko dekorujący okładkę) Geri Allen i Brian Blade. Po drugie,
Aga Zaryan stała się pierwszą wokalistką, która nie mając własnych doświadczeń
z rasistowskim światem Ameryki poradziła sobie wyśmienicie ze „Strange Fruit”.
I co najważniejsze, to zwyczajnie absolutnie fantastyczna płyta.
Kolejne 5 lat w
karierze Agi Zaryan to sporo świetnych koncertów i brak nowych nagrań. Za to w
2018 roku fani dostali w prezencie dwie nowe płyty – wypełniony autorskim
repertuarem album „High And Low” i świąteczną niespodziankę - „What Xmas Means
to Me” z gościnnym udziałem samego Freddy’ego Cole’a, nieco mniej znanego brata
Nat King Cole’a, jednak równie utalentowanego, fantastycznego wokalisty.
W oczekiwaniu na
kolejne nagrania i wznowienie w pełnym zakresie działalności koncertowej Agi
Zaryan, oprócz jej albumów, możecie też uzupełnić swoje kolekcje o
rekomendowane przez samą wokalistkę jej ulubione albumy. Z okazji całkiem niedawnego
Dnia z Agą Zaryan, artystka rekomendowała wszystkim swoim fanom następujące
albumy:
Joni Mitchell – Both Sides Now
Shirley Horn with Strings – Here’s To Life
Wayne Shorter – Native Dancer
Bill Evans Trio – Sunday At The Village Vanguard
Sonny Rollins – Saxophone Colossus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz