05 września 2020

Czesław Mały Bartkowski – Mistrzowie Polskiego Jazzu


Czesław Mały Bartkowski urodził się Łodzi w 1943 roku, ale szybko trafił do Wrocławia, gdzie rozpoczęła się jego trwająca do dziś, pełna sukcesów kariera muzyczna. Kiedy w 1956 roku we Wrocławiu Zrzeszenie Studentów Polskich dostało od miasta słynny Pałacyk, szybko powstała w tym legendarnym miejscu również scena muzyczna. Po krótkiej, ale ważnej, bo pierwszej, muzycznej przygodzie w zespole puzonisty, Dymitra Markiewicza, który do dziś grywa jazz tradycyjny, Bartkowski trafia do kwintetu Tadeusza Errola Kocińskiego, który debiutuje w Pałacyku w 1959 roku. Dymitr Markiewicz pełnił w połowie lat pięćdziesiątych we Wrocławiu rolę lokalnego jazzowego edukatora, bowiem dzięki amerykańskim krewnym posiadał bogatą kolekcję jazzowych płyt, oferując dostęp do nich kolegom z zespołu.

Kiedy zespół z klubu studenckiego zespół Kocińskiego postanowił przenieść się do Piwnicy Świdnickiej, co oznaczało zmianę repertuaru na bardziej rozrywkowy i taneczny, Czesław Mały Bartkowski został w Pałacyku i wiążąc się na kilka lat z FAR Quartet, który tworzył razem z Jerzym Pakulskim (fortepian), Zbigniewem Piotrowskim (saksofon) i Januszem Kozłowskim (bas). Zespół Kocińskiego pamiętany jest dziś we Wrocławiu z tego, że to właśnie z jego udziałem swoje pierwsze koncerty w Piwnicy Świdnickiej grała Urszula Dudziak, a FAR Quartet już za kilka lat miał okazać się obiektem (według Wrocławian) kradzieży muzyków, bowiem po jednym z jego koncertów w Pałacyku, Bartkowskiemu ofertę nie do odrzucenia złożył Zbigniew Namysłowski, a Kozłowski postanowił związać się z warszawskim środowiskiem jazzu tradycyjnego.

Jednak zanim ostatecznie przeprowadził się do Warszawy, oprócz działalności w Pałacyku i innym kultowym w końcówce lat pięćdziesiątych miejscu – kawiarni Kolorowa w Hali Ludowej, Czesław Mały Bartkowski z zespołem FAR Quartet byli również częstymi gośćmi sudeckich wersji Kalatówek, czyli zimowych koncertów w Samotni i schronisku Strzecha Akademicka. Z FAR Quartet Bartkowski po raz pierwszy zagrał na warszawskim Jazz Jamboree w 1961 roku. Dwa lata później pojawił się już na scenie festiwalu z zespołami Zbigniewa Namysłowskiego i Krzysztofa Komedy, mieszkając już na stałe w Warszawie. FAR Quartet grał jazz do tańca, tak więc przeprowadzka do Warszawy i współpraca ze Zbigniewem Namysłowskim, którego kompozycje do łatwych i prostych rytmicznie nie należały oznaczała nie tylko prestiż i występy w większych salach, ale też dowód na rozwój talentu Bartkowskiego, który jak kilka lat temu powiedział w wywiadzie udzielonym Piotrowi Wickowskiemu w JazzPRESSie, perkusistą został nieco przez przypadek, bo nie szło mu na skrzypcach, a w klasie fortepianu nie było już wolnych miejsc.

Rok później (1964) w Londynie z zespołem Namysłowskiego Bartkowski nagrywa słynny i trudny dziś do zdobycia album „Lola”, a kilkanaście miesięcy później w serii Polish Jazz pod numerem 6 ukazuje się album „Zbigniew Namysłowski Quartet” z udziałem Bartkowskiego. Dobrze rozwijającą się karierę Bartkowskiego w zespole Namysłowskiego przerwało powołanie do wojska w momencie, w którym w polskim jazzie sporo się działo (1966 rok). Czasów służby wojskowej Bartkowski nie wspomina dobrze, w szczególności, że w jazzie działo się wtedy dużo. Po zakończeniu dwuletniej wojskowej odsiadki Bartkowski przypadkiem trafia na Czesława Niemena, który właśnie tworzy zespół Enigmatic. W 1970 roku to był jeden z najlepszych polskich jazzowych składów. Na płycie Niemena usłyszycie obok Bartkowskiego również Zbigniewa Namysłowskiego i Michała Urbaniaka. Wtedy właśnie zaczęła się współpraca Bartkowskiego z Urbaniakiem, która obejmowała nagranie płyt w Polsce (1972 – „Live”, 1973 – „Constellation in Concert”) i za granicą (między innymi „Paraphytus B”, „Inactin”, „Atma” i „Fusion”). Na licznych koncertach w Stanach Zjednoczonych grupa Urbaniaka pojawiała się obok zespołu Hancocka grającego repertuar z wydanej w tym samym czasie (1973) płyty „Head Hunters”. Z Urbaniakiem i Adamem Makowiczem perkusista tworzył też nieco bardziej kameralny skład znany jako Unit. Gra bez kontrabasu miała być formułą, do której Czesław Mały Bartkowski miał powracać od czasu do czasu. Jego autorski album „Drum Dream” z 1976 roku powstał w gwiazdorskim składzie, jednak zabrakło na nim basisty. Ten album nazywany jest często pierwszą polską płytą nagraną przez jazzowego perkusistę w roli lidera. Do dziś w natłoku przeróżnych zajęć Bartkowski nie znalazł czasu na nagranie kolejnego albumu firmowanego własnym nazwiskiem.

„Drum Dream” to fantastyczny album do dziś będący nie tylko ważną pozycją w obszernej dyskografii Barkowskiego, ale też ważnym elementem muzycznego dorobku Tomasza Stańko, Adama Makowicza, Wojciecha Karolaka i Tomasza Szukalskiego. Kolejne lata przyniosły Bartkowskiemu kolejne sukcesy, w tym współpracę z Markiem Blizińskim (połowa materiały albumu „Wave”) i Extra Ball Jarka Śmietany („Mosquito”). W połowie lat siedemdziesiątych Bartkowski uczestniczył też w nagraniu ważnych dla historii polskiego jazzu płyt „Kujaviak Goes Funky” Zbigniewa Namysłowskiego i „Easy!” Wojciecha Karolaka.

Kolejną dekadę otwierają znowu ważne nagrania Bartkowskiego – „Blublula” Stanisława Sojki, „In/Formation” Sławomira Kulpowicza i „Music ‘81” Tomasza Stańko. W latach osiemdziesiątych Czesław Mały Bartkowski wziął też udział w nagraniu najsłynniejszych albumów dekady – „Time Killers” z Szukalskim i Karolakiem i „Tina Kamila” Szukalskiego. Nie sposób zresztą policzyć i prawidłowo skatalogować wszystkie muzyczne projekty z udziałem Bartkowskiego, który od połowy lat sześćdziesiątych jest jednym z najciekawszych polskich perkusistów jazzowych.

Czesław Mały Bartkowski współpracował też na scenie i w studiach nagraniowych z artystami amerykańskimi - Artem Farmerem, Freddie Hubbardem, Benem Websterem i Clarkiem Terry. W kolejnej dekadzie w muzycznym życiu Bartkowskiego miały zajść dwie istotne zmiany. W 1992 roku powstał Wydział Jazzu i Piosenki przy Państwowej Szkole Muzycznej II Stopnia (Bednarska). Od początku do dziś wykłada tam perkusję, kształcąc z dużymi sukcesami kolejne pokolenia młodych muzyków. W 1994 roku powstała również pierwsza płyta Andrzeja Jagodzińskiego z repertuarem złożonym z kompozycji Fryderyka Chopina. Zespół w składzie z Bartkowskim i Adamem Cegielskim na basie gra Chopina na jazzowo już ponad 25 lat, prezentując ten projekt na całym świecie. Stąd również ograniczenie udziału Bartkowskiego w innych projektach.

W 1995 roku po ponad 20 latach od zakończenia działalności FAR Quartet zagrał w składzie z początków działalności na Jazzie Nad Odrą. Jak się miało okazać, było to jednorazowe, jubileuszowe przedsięwzięcie z udziałem Jerzego Pakulskiego, który przyleciał specjalnie z tej okazji z RPA. Dziś reaktywowanie zespołu już nie jest możliwe, bowiem Pakulski zmarł w 2004 roku.

Wśród najciekawszych nagrań z udziałem Bartkowskiego znajdziecie zarówno niezwykle popularne i łatwo dostępne albumy z cyklu Polish Jazz, w tym wznowiony niedawno jego jedyny autorski album „Drum Dream”, płyty, które powinny być w każdej kolekcji polskiego fana jazzu – „Time Killers” i „Tina Kamila”, a także nagrania z Kulpowiczem. Są też albumy niesłusznie zapomniane, głownie dlatego, że od lat nie są wznawiane, albo ich wznowienia nie są w Polsce popularne – jak niemieckie nagrania grupy Urbaniaka, „Lola” Namysłowskiego czy płyty zespołu Unit z Makowiczem i Stańką. Są też, jak to zwykle bywa w dyskografii Bartkowskiego muzyczne ciekawostki – efekty jednorazowych sesji nagraniowych „Enigmatic” Czesława Niemena, „Wave” Blizińskiego, nagrania zespołu Mainstream Jana Ptaszyna Wróblewskiego, SPPT Chałturnik i wiele innych.

Czesław Mały Bartkowski słynie z genialnego timingu i delikatnej gry, która doskonale wpisuje się w każdą kameralną jazzową formułę, a w ostatnich kilkunastu latach również sprawdza się w zespole Jagodzińskiego w repertuarze stanowiącym jazzowe interpretacje muzyki Fryderyka Chopina. Ten projekt jest od lat jednym z najlepszych polskich muzycznych produktów eksportowych.

Wielu fanów ciągle czeka na kolejne solowe nagrania Czesława Małego Bartkowskiego, choć mam wrażenie, że raczej nie ma na takie szans, bowiem jak sam powiedział w jednym z wywiadów, Jagodziński i Bednarska to sporo pracy.

Brak komentarzy: