Czesław Mały
Bartkowski urodził się Łodzi w 1943 roku, ale szybko trafił do Wrocławia, gdzie
rozpoczęła się jego trwająca do dziś, pełna sukcesów kariera muzyczna. Kiedy w
1956 roku we Wrocławiu Zrzeszenie Studentów Polskich dostało od miasta słynny
Pałacyk, szybko powstała w tym legendarnym miejscu również scena muzyczna. Po
krótkiej, ale ważnej, bo pierwszej, muzycznej przygodzie w zespole puzonisty,
Dymitra Markiewicza, który do dziś grywa jazz tradycyjny, Bartkowski trafia do
kwintetu Tadeusza Errola Kocińskiego, który debiutuje w Pałacyku w 1959 roku.
Dymitr Markiewicz pełnił w połowie lat pięćdziesiątych we Wrocławiu rolę
lokalnego jazzowego edukatora, bowiem dzięki amerykańskim krewnym posiadał
bogatą kolekcję jazzowych płyt, oferując dostęp do nich kolegom z zespołu.
Kiedy zespół z
klubu studenckiego zespół Kocińskiego postanowił przenieść się do Piwnicy
Świdnickiej, co oznaczało zmianę repertuaru na bardziej rozrywkowy i taneczny,
Czesław Mały Bartkowski został w Pałacyku i wiążąc się na kilka lat z FAR
Quartet, który tworzył razem z Jerzym Pakulskim (fortepian), Zbigniewem
Piotrowskim (saksofon) i Januszem Kozłowskim (bas). Zespół Kocińskiego
pamiętany jest dziś we Wrocławiu z tego, że to właśnie z jego udziałem swoje
pierwsze koncerty w Piwnicy Świdnickiej grała Urszula Dudziak, a FAR Quartet
już za kilka lat miał okazać się obiektem (według Wrocławian) kradzieży
muzyków, bowiem po jednym z jego koncertów w Pałacyku, Bartkowskiemu ofertę nie
do odrzucenia złożył Zbigniew Namysłowski, a Kozłowski postanowił związać się z
warszawskim środowiskiem jazzu tradycyjnego.
Jednak zanim
ostatecznie przeprowadził się do Warszawy, oprócz działalności w Pałacyku i
innym kultowym w końcówce lat pięćdziesiątych miejscu – kawiarni Kolorowa w
Hali Ludowej, Czesław Mały Bartkowski z zespołem FAR Quartet byli również
częstymi gośćmi sudeckich wersji Kalatówek, czyli zimowych koncertów w Samotni
i schronisku Strzecha Akademicka. Z FAR Quartet Bartkowski po raz pierwszy
zagrał na warszawskim Jazz Jamboree w 1961 roku. Dwa lata później pojawił się
już na scenie festiwalu z zespołami Zbigniewa Namysłowskiego i Krzysztofa
Komedy, mieszkając już na stałe w Warszawie. FAR Quartet grał jazz do tańca,
tak więc przeprowadzka do Warszawy i współpraca ze Zbigniewem Namysłowskim,
którego kompozycje do łatwych i prostych rytmicznie nie należały oznaczała nie
tylko prestiż i występy w większych salach, ale też dowód na rozwój talentu
Bartkowskiego, który jak kilka lat temu powiedział w wywiadzie udzielonym
Piotrowi Wickowskiemu w JazzPRESSie, perkusistą został nieco przez przypadek,
bo nie szło mu na skrzypcach, a w klasie fortepianu nie było już wolnych
miejsc.
Rok później
(1964) w Londynie z zespołem Namysłowskiego Bartkowski nagrywa słynny i trudny
dziś do zdobycia album „Lola”, a kilkanaście miesięcy później w serii Polish
Jazz pod numerem 6 ukazuje się album „Zbigniew Namysłowski Quartet” z udziałem
Bartkowskiego. Dobrze rozwijającą się karierę Bartkowskiego w zespole
Namysłowskiego przerwało powołanie do wojska w momencie, w którym w polskim
jazzie sporo się działo (1966 rok). Czasów służby wojskowej Bartkowski nie wspomina
dobrze, w szczególności, że w jazzie działo się wtedy dużo. Po zakończeniu
dwuletniej wojskowej odsiadki Bartkowski przypadkiem trafia na Czesława
Niemena, który właśnie tworzy zespół Enigmatic. W 1970 roku to był jeden z
najlepszych polskich jazzowych składów. Na płycie Niemena usłyszycie obok
Bartkowskiego również Zbigniewa Namysłowskiego i Michała Urbaniaka. Wtedy
właśnie zaczęła się współpraca Bartkowskiego z Urbaniakiem, która obejmowała
nagranie płyt w Polsce (1972 – „Live”, 1973 – „Constellation in Concert”) i za
granicą (między innymi „Paraphytus B”, „Inactin”, „Atma” i „Fusion”). Na
licznych koncertach w Stanach Zjednoczonych grupa Urbaniaka pojawiała się obok
zespołu Hancocka grającego repertuar z wydanej w tym samym czasie (1973) płyty
„Head Hunters”. Z Urbaniakiem i Adamem Makowiczem perkusista tworzył też nieco
bardziej kameralny skład znany jako Unit. Gra bez kontrabasu miała być formułą,
do której Czesław Mały Bartkowski miał powracać od czasu do czasu. Jego
autorski album „Drum Dream” z 1976 roku powstał w gwiazdorskim składzie, jednak
zabrakło na nim basisty. Ten album nazywany jest często pierwszą polską płytą
nagraną przez jazzowego perkusistę w roli lidera. Do dziś w natłoku przeróżnych
zajęć Bartkowski nie znalazł czasu na nagranie kolejnego albumu firmowanego
własnym nazwiskiem.
„Drum Dream” to
fantastyczny album do dziś będący nie tylko ważną pozycją w obszernej
dyskografii Barkowskiego, ale też ważnym elementem muzycznego dorobku Tomasza
Stańko, Adama Makowicza, Wojciecha Karolaka i Tomasza Szukalskiego. Kolejne
lata przyniosły Bartkowskiemu kolejne sukcesy, w tym współpracę z Markiem
Blizińskim (połowa materiały albumu „Wave”) i Extra Ball Jarka Śmietany
(„Mosquito”). W połowie lat siedemdziesiątych Bartkowski uczestniczył też w nagraniu
ważnych dla historii polskiego jazzu płyt „Kujaviak Goes Funky” Zbigniewa
Namysłowskiego i „Easy!” Wojciecha Karolaka.
Kolejną dekadę
otwierają znowu ważne nagrania Bartkowskiego – „Blublula” Stanisława Sojki,
„In/Formation” Sławomira Kulpowicza i „Music ‘81” Tomasza Stańko. W latach
osiemdziesiątych Czesław Mały Bartkowski wziął też udział w nagraniu
najsłynniejszych albumów dekady – „Time Killers” z Szukalskim i Karolakiem i
„Tina Kamila” Szukalskiego. Nie sposób zresztą policzyć i prawidłowo skatalogować
wszystkie muzyczne projekty z udziałem Bartkowskiego, który od połowy lat
sześćdziesiątych jest jednym z najciekawszych polskich perkusistów jazzowych.
Czesław Mały
Bartkowski współpracował też na scenie i w studiach nagraniowych z artystami
amerykańskimi - Artem Farmerem, Freddie Hubbardem, Benem Websterem i Clarkiem
Terry. W kolejnej dekadzie w muzycznym życiu Bartkowskiego miały zajść dwie
istotne zmiany. W 1992 roku powstał Wydział Jazzu i Piosenki przy Państwowej
Szkole Muzycznej II Stopnia (Bednarska). Od początku do dziś wykłada tam
perkusję, kształcąc z dużymi sukcesami kolejne pokolenia młodych muzyków. W
1994 roku powstała również pierwsza płyta Andrzeja Jagodzińskiego z repertuarem
złożonym z kompozycji Fryderyka Chopina. Zespół w składzie z Bartkowskim i
Adamem Cegielskim na basie gra Chopina na jazzowo już ponad 25 lat, prezentując
ten projekt na całym świecie. Stąd również ograniczenie udziału Bartkowskiego w
innych projektach.
W 1995 roku po
ponad 20 latach od zakończenia działalności FAR Quartet zagrał w składzie z
początków działalności na Jazzie Nad Odrą. Jak się miało okazać, było to
jednorazowe, jubileuszowe przedsięwzięcie z udziałem Jerzego Pakulskiego, który
przyleciał specjalnie z tej okazji z RPA. Dziś reaktywowanie zespołu już nie
jest możliwe, bowiem Pakulski zmarł w 2004 roku.
Wśród
najciekawszych nagrań z udziałem Bartkowskiego znajdziecie zarówno niezwykle
popularne i łatwo dostępne albumy z cyklu Polish Jazz, w tym wznowiony niedawno
jego jedyny autorski album „Drum Dream”, płyty, które powinny być w każdej
kolekcji polskiego fana jazzu – „Time Killers” i „Tina Kamila”, a także
nagrania z Kulpowiczem. Są też albumy niesłusznie zapomniane, głownie dlatego,
że od lat nie są wznawiane, albo ich wznowienia nie są w Polsce popularne – jak
niemieckie nagrania grupy Urbaniaka, „Lola” Namysłowskiego czy płyty zespołu
Unit z Makowiczem i Stańką. Są też, jak to zwykle bywa w dyskografii
Bartkowskiego muzyczne ciekawostki – efekty jednorazowych sesji nagraniowych
„Enigmatic” Czesława Niemena, „Wave” Blizińskiego, nagrania zespołu Mainstream
Jana Ptaszyna Wróblewskiego, SPPT Chałturnik i wiele innych.
Czesław Mały
Bartkowski słynie z genialnego timingu i delikatnej gry, która doskonale
wpisuje się w każdą kameralną jazzową formułę, a w ostatnich kilkunastu latach
również sprawdza się w zespole Jagodzińskiego w repertuarze stanowiącym jazzowe
interpretacje muzyki Fryderyka Chopina. Ten projekt jest od lat jednym z
najlepszych polskich muzycznych produktów eksportowych.
Wielu fanów
ciągle czeka na kolejne solowe nagrania Czesława Małego Bartkowskiego, choć mam
wrażenie, że raczej nie ma na takie szans, bowiem jak sam powiedział w jednym z
wywiadów, Jagodziński i Bednarska to sporo pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz