Grażyna Auguścik od lat jest w czołówce naszych jazzowych wokalistek. Jej artystyczna droga z wieloma ciekawymi zakrętami jest pełna pięknych widoków udokumentowanych wyśmienitymi albumami. Wszystko zaczęło się w Słupsku, od nauki gry na gitarze. Pod koniec lat siedemdziesiątych Grażyna zaczęła na serio zajmować się wokalistyką. Na początku śpiewała jazzowe standardy, ale też próbowała swoich sił w tak zwanej piosence studenckiej, co było w owych czasach modne i pozwalało znaleźć dużo większą publiczność, niż jazz. Na polskiej scenie festiwalowej Grażyna Auguścik debiutowała w Toruniu w 1977 roku. W Opolu zdobyła nagrodę dla debiutantki dwa lata później. Wygrywała też słynny festiwal piosenki studenckiej w Krakowie i festiwal jazzu tradycyjnego Złota Tarka, który wtedy odbywał się jeszcze w Warszawie. Zespół w którym śpiewała – Swing Orchestra Cracow wtedy jeszcze nazywał się Playing Family. Dziś pamiętają go raczej tylko fani jazzu tradycyjnego, ale popularny nie tylko w Polsce skład miał niezwykłe szczęście do wokalistek i wokalistów. W swoim składzie oprócz Grażyny Auguścik gościł też między innymi Lorę Szafran i Andrzeja Zauchę.
Dziś powiedzielibyśmy – artystka uniwersalna – za co się nie weźmie, to wygra. Kolejne polskie nagrody dla Grażyny Auguścik to wielokrotne zwycięstwa w kategorii wokalistek jazzowych w plebiscytach Jazz Forum, już w XXI wieku. Tego rodzaju kariera nie dawała jednak specjalnej szansy na rozwój artystyczny. Dlatego też po zdobyciu kilku nagród na polskich festiwalach, najważniejszym z perspektywy czasu zakrętem, a właściwie nawrotem nawet, okazała się dla Grażyny decyzja o wyjeździe na studia muzyczne do Berklee College Of Music do Bostonu. Pewnie była tam jedną ze starszych i raczej najbardziej doświadczonych studentek. Wtedy nie było jeszcze wiadomo, że ten wyjazd będzie oznaczał rodzaj emigracji, a raczej początek życia na walizkach, ciągle, do dziś gdzieś w zawieszeniu między Stanami Zjednoczonymi i Polską.
Amerykańska kariera, nagrania i koncerty zaczęły się dla Grażyny Auguścik jeszcze w czasie studiów. Ostatecznie studia w Berklee ukończyła w 1992 roku, odbierając dyplom z wyróżnieniem z rąk Ala Jarreau i Phila Collinsa. Swoją pierwszą autorską płytę nagrała w 1988 roku w składzie absolutnie mistrzowskim – z Tomaszem Szukalskim, Arturem Dutkiewiczem, Piotrem Biskupskim i Witoldem Szczurkiem. Większość repertuaru na ten album skomponował Artur Dutkiewicz. A można było przecież prościej, sięgając po wypróbowane standardy. Ten album wyznaczył kierunek rozwoju talentu Grażyny Auguścik, który trwa do dziś – artystki poszukującej, zaskakującej i ciągle znajdującej nowe muzyczne pomysły, najczęściej będące dla jej fanów czymś zupełnie niespodziewanym.
Na kolejny album Grażyny fani musieli czekać aż 8 lat – studia, Ameryka, budowanie sieci kontaktów i występy po obu stronach Atlantyku zabierały sporo czasu. „Don’t Let Me Go” z 1996 roku to debiut Grażyny w towarzystwie amerykańskich muzyków, część z nich pojawia się do dziś na jej płytach i kiedy budżet na to pozwala, również na koncertach. Wśród tych najbardziej zaangażowanych we wspólne z Grażyną projekty jest gitarzysta John McLean i wokalista Paulinho Garcia, który również wyśmienicie gra na akustycznej gitarze.
Kolejne albumy Grażyna Auguścik nagrywa zarówno w towarzystwie muzyków amerykańskich, jak i polskich. Wśród nagranych w kraju płyt znajdziecie między innymi dwa albumy z Urszulą Dudziak („Kolędy” i „To i Hola”). Ten drugi album Amerykanie nazwaliby folkowym. Na tej płycie, która powstała w 2000 roku znajdziecie kompozycje Moniuszki i ludowe melodie opracowane przez Tadeusza Sygietyńskiego.
W 1997 oku pojawił się album „Pastels” – duet Grażyny Auguścik i Bogdana Hołowni z repertuarem złożonym z amerykańskich standardów. Chwilę później miało okazać się, że Grażyna Auguścik potrafi zaśpiewać nie tylko polskie i angielskie teksty, ale równie dobrze odnajduje się w repertuarze brazylijskim śpiewając razem z Paulinho Garcią po portugalsku na płycie „Fragile”, która zawiera również wyśmienitą interpretację tytułowego przeboju Stinga.
Jednym z najbardziej przebojowych i trafiających często do domowych zbiorów nie tylko jazzowej publiczności i fanów Grażyny na całym świecie okazał się album „The Beatles Nova” z 2011 roku nagrany razem z Paulinho Garcią zawierający doskonale zaaranżowane, jazzowe wersje kompozycji Johna Lennona i Paula McCartneya.
Grażyna Auguścik jako jedna z nielicznych na świecie podjęła się przygotowania albumu poświęconego piosenkom napisanym przez kultowego angielskiego artystę Nicka Drake’a. Drake w Polsce zupełnie nieznany, w Stanach Zjednoczonych wymienia się go często jednym tchem z Timem Hardinem i Timem Buckley’em. Niewątpliwie największym poetą folku i rocka pozostaje Bob Dylan, jednak to właśnie Hardin, Buckley i Drake są niedoścignionymi wzorami dla ambitnych twórców śpiewanych tekstów od niemal pół wieku. Moim zdaniem album „Man Behind The Sun” jest jednym z najciekawszych w zawierającym niemal 20 pozycji solowym dorobku Grażyny Auguścik. Gdybym miał wybrać trzy płyty, od których powinniście zacząć przygodę z jej nagraniami – stawiam na „Man Behind The Sun”, „The Light” z 2005 roku i „Live Sounds Live” w doskonałym amerykańskim składzie z gościnnym udziałem Jarosława Bestera na akordeonie.
Jednak ta podstawowa dyskografia Grażyny to dopiero początek opowieści o jej trwających do dziś niezwykłych poszukiwaniach kolejnych ciekawych artystycznie i zaskakujących muzycznie wyzwań. W katalogu nagrań Grażyny Auguścik znajdziecie również pozycje zupełnie niestandardowe.
W 2014 roku powstał album „Inspired By Lutosławski” wypełniony muzyką Witolda Lutosławskiego i przygotowany zarówno z muzykami jazzowymi (Atom String Quartet), jak i zajmującymi się na co dzień polską muzyką klasyczną i dawną. Z The Cracow Klezmer Band (Bester Quartet) nagrała dwie kompozycje Johna Zorna na płycie poświęconej Bruno Schulzowi („The Cracow Klezmer Band Plays The Music Of John Zorn - Sanatorium Under The Sign Of The Hourglass: A Tribute To Bruno Schultz”). W towarzystwie muzyków The Intuition Orchestra i Zdzisława Piernika nagrała doskonały awangardowy album „Fromm”. Spróbujcie kiedyś zestawić tą płytę z „The Beatles Nova”, a zobaczycie, że mało kto w muzycznym uniwersum potrafi w tak wybitny sposób pozostawić swój znak rozpoznawczy na tak skrajnie różnych muzycznie płytach.
Grażyna Auguścik kiedy ma okazję, chętnie gra też z największymi nazwiskami. Śpiewała między innymi z Jimem Hallem, Johnem Medeskim, Tootsem Thielemansem, Michaelem Breckerem i Patricią Barber. Śpiewa też często gościnnie na płytach muzyków, z którymi nagrywa w Stanach Zjednoczonych – Johna Kregora, Paulinho Garcii, Mata Ullery i innych. Kiedy przyjeżdża do Polski również pojawia się w roli gościa specjalnego na wielu sesjach nagraniowych. Zgromadzenie pełnej dyskografii Grażyny Auguścik jest niezłym wyzwaniem. Jej własne albumy są w większości dostępne, większość z nich wydała sama. Co innego występy gościnne, to spore wyzwanie dla kolekcjonerów, podobnie jak jej debiut nagraniowy – „Sunrise Sunset” wydany przez Polskie Nagrania.
Grażyna od dawna mieszka na stałe w Chicago. Często gra również koncerty w Polsce. Potrafi uwieść największe sale koncertowe wypełnione po brzegi wymagającą publicznością, jak i dać z siebie wszystko dla kilkunastu osób. Kocha muzykę, od lat będąc jej oddaną bez reszty. Nie szuka popularności, codziennie robi swoje.
Grażyna powiedziała mi kiedyś, że głos jest potęgą. Istotnie, to najbardziej skomplikowany instrument na świecie, wyposażony w nieskończoną ilość barw i przewyższający możliwościami artykulacyjnymi wszystkie inne skonstruowane przez człowieka maszyny do produkcji dźwięków. Dlaczego więc nie ma zbyt wielu wybitnych wokalistek? Żeby śpiewać, trzeba mieć coś do opowiedzenia. Można być wirtuozem gitary lub saksofonu. Nie można być wirtuozem głosu. Śpiew jest sposobem na przekazywanie emocji i narzędziem do wyrażania siebie umożliwiającym opowiedzenie historii, których nie da się opowiedzieć przy pomocy innego instrumentu. Jestem przekonany, że jeszcze nie raz Grażyna Auguścik zaskoczy nas wszystkich swoimi nowymi pomysłami i kiedy będzie już można normalnie koncertować, zobaczymy ją w kolejnych zupełnie innych od dotychczasowych wcieleniach na żywo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz