Freddie Hubbard to hard-bopowy zawodnik wagi ciężkiej, jeden z najważniejszych trębaczy lat sześćdziesiątych, który kiedy hard-bop nie był już w następnej dekadzie modny postanowił poszukiwać nowego brzmienia w wytwórni CTI Creeda Taylora. To hasło wyjaśnia w zasadzie wszystko w temacie różnych eksperymentów z tej dekady. W późniejszych latach Hubbard powrócił do klasyki gatunku, jednak lata jego świetności to z pewnością pierwsza połowa dekady od debiutu w 1960 roku („Open Sezame” dla Blue Note) do nagrania ostatniego albumu dla Blue Note w 1966 roku – „Blue Spirits”. Później bywało różnie, głownie nie za sprawą spadku formy samego muzyka, ale wyboru repertuaru i towarzystwa w jakim przyszło mu nagrywać.
Mimo, że Hubbard jest absolutnym hard-bopowym klasykiem, zawsze potrafił odnaleźć się w nieco bardziej postępowym graniu. Został zaproszony do udziału w nagraniu „The Blues And The Abstract Truth” Olivera Nelsona, „Ascension” Johna Coltrane’a, „Free Jazz” Ornette Colemana i wspomnianego już „Out To Lunch!” Erica Dolphy. Przyznacie, że to całkiem niezły zbiór awangardowych klasyków. Szczególnie jak na muzyka, który miał dekadę później w banalnych aranżacjach Dona Sebesky’ego grać utwory The Beatles i Henry’ego Manciniego. Pod koniec lat siedemdziesiątych, chyba po udziale w sesji do jednego z albumów Billy Joela „52nd Street” (jego dobra partia z utworu „Zanzibar” została wyciszona, wersję oryginalną wydano dopiero niedawno na składance „My Lives” Joela) postanowił wrócić do dobrego jazzu. Trudno wtedy było wyobrazić sobie trudniejszy sposób na taki powrót. Pod okiem, a raczej czujnym uchem Milesa Davisa przejął jego rolę w słynnym kwintecie Milesa z lat sześćdziesiątych, który wtedy nazywał się już V.S.O.P. (Herbie Hancock, Wayne Shorter, Ron Carter, Tony Williams). Zresztą to podobno Miles Davis polecił młodego Hubbarda uwadze władz Blue Note w 1960 roku.
Album „Ready For Freddie” sam Hubbard uważał za jedno ze swoich najlepszych nagrań. Dziś to klasyk hard-bopu. Połączenie muzyków klasycznego zespołu Johna Coltrane’a - McCoy Tynera i Elvina Jonesa z Wayne Shorterem i urozmaicającym brzmienie, rzadko obecnym w studiach jazzowych (chyba, że w dużych składach big-bandowych) instrumentem – tubą barytonową spowodowało, że powstał album unikalny. Zaledwie trzy miesiące przed nagraniem „Ready For Freddie” Hubbard grał z McCoy Tynerem i Elvinem Jonesem na sesji, którą dziś znamy jako „Ole Coltrane”. Niezłe przeżycie dla muzyka, który debiutował w studio nagraniowym zaledwie kilka miesięcy wcześniej.
„Ready For Freddie” to jeden z najbardziej przebojowych, melodyjnych, różnorodnych i spójnych albumów całego hard bopu. 23-letni Hubbard potrafił już wtedy wszystko – otworzyć dynamicznie album przebojowym „Arietis”, prowadzić dialog z Shorterem w „Birdlike” – utworze poświęconym Charlie Parkerowi, w którym jego gra na trąbce bardziej przypomina Parkera niż tenorowe solówki Shortera i zagrać z modnym wtedy za sprawą Milesa Davisa tłumiku w balladzie (dalej w hard-bopowym stylu) „Weaver Of Dream”. Potrafił też uspokoić zwykle tryskającego energią Elvina Jonesa i zapędzić do pracy raczej w drugim rzędzie charyzmatycznego McCoy Tynera. To sporo jak na 23 latka. Dlatego pewnie miał dobre wspomnienia z tej sesji i uważał ją zawsze za jedno ze swoich najważniejszych nagrań. To jeden z tych albumów, na których udało się wszystko i jeszcze trochę.
Freddie Hubbard
Ready For Freddie
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note / Hallmark
Data pierwszego
wydania: 1962
Numer: 5050457167424
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz