Ostatnio nie nadążam. Mam poczucie, że wiele fantastycznej muzyki zwyczajnie mnie omija. Brak dostępu do sklepów z płytami – tych fizycznych, dobrze zaopatrzonych robi swoje. Niestety w Polsce takich sklepów, podobnie jak księgarni w zasadzie już nie ma. Miejsc, w których właściciel sprowadza z całego świata ciekawe nowości i utrzymuje jakiś konkretny charakter swojej unikalnej autorskiej migawki światowej kultury. Jazz Messengers w Barcelonie, Basement Discs w Melbourne, Red Eye Records w Sydney, Curated Records w Singapurze, CD Krakovska w Pradze, gdzie kupuję często polskie płyty, które ominęły mnie w momencie wydania. Tych i kilku innych miejsc bardzo mi brakuje.
Nie śledzę na bieżąco ogłoszeń o nowościach. Opieram się na intuicji, przeglądaniu sklepowych półek, rozmowach ze znajomymi muzykami i całkiem licznych prezentach, jakie docierają do mnie, ostatnio niestety głównie drogą pocztową, a nie są wręczane osobiście. Są nazwiska, które biorę w ciemno, kiedy widzę nowe nagranie na sklepowej półce. Są takie płyty, które trafiają do mojej kolekcji w miarę możliwości budżetowych, dobrej ceny, a czasem momentu, który pojawia się w czasie zupełnie nie mającym nic wspólnego z datą wydania. Potrzeba chwili, odpowiedni moment, dostępny budżet, ale również, a może nawet przede wszystkim nowe doświadczenia muzyczne zmieniają listę zakupowych priorytetów i preferencji.
Nowy (dla mnie teraz, dla wielu latem zeszłego, 2020 roku) album Kasi Pietrzko znalazł się u mnie w domu w paczce z prezentami i musiał kilka tygodni poczekać na swoją kolej. Zrobię sobie chyba niedługo kolekcję pandemicznych nagrań 2020 roku, do których zaliczę „Ephemeral Pleasures”. To będą nagrania kameralne, wyciszone, skupione na muzycznym szczególe i tym co między dźwiękami. Do nich zaliczę album tria Kasi Pietrzko, mimo, że został nagrany w czasie, kiedy tylko Chińczycy wiedzieli, co nas za chwilę czeka (w listopadzie 2019 roku). Nawet w chwilach, kiedy muzyczna akcja jest dość intensywna (oczywiście jak na akustyczne trio z fortepianem), najważniejsza dla muzyków zdaje się być muzyczna przestrzeń jako całość.
Album dzieli się, przynajmniej formalnie, na dłuższe utwory i nieco krótsze muzyczne epizody. Wszystkie z jednym wyjątkiem są autorskimi kompozycjami Kasi Pietrzko. Kompozycje, w tym temat tytułowy i doskonały, poświęcony Tomaszowi Stańce (tak myślę) „For T.S.” są dłuższymi formami przeznaczonymi dla tria dowodzonego przez pianistkę, a te krótsze „Episodes” dają okazję do odrobiny solowych popisów, które jednak nazwałbym raczej wypowiedziami, niż wirtuozerskimi solówkami. Prawdopodobnie kompozycje są formami przygotowanymi wcześniej, a epizody być może efektem spontanicznego muzykowania w czasie sesji nagraniowej.
Jeżeli istnieje coś takiego, jak polska szkoła jazzu, która da się uchwycić i zdefiniować, to Kasia Pietrzko już dziś jest jedną z liderem jej najmłodszych klas. Połączenie doskonałego warsztatu ze słowiańską melancholią daje wartość unikalną. Jednak do dobrego nagrania trzeba jeszcze trochę odwagi, żeby pokazać, że można przygotować doskonałe kompozycje w świecie, gdzie wszystko już było. Szkoda tylko, że tak dobra muzyka ukazała się własnym nakładem artystki, co może ograniczać możliwości dotarcia do większej ilości odbiorców. Mam nadzieję, że to świadoma decyzja, a nie brak chętnych do wydania tego wyśmienitego albumu. Macie więc szansę udowodnić, że znowu któreś z dużych wydawnictw mogło włączyć do swojej oferty wyborny album, ale szefowie uznali, że lepiej nie robić sobie kłopotu, bo kto to kupi… Kupujcie, może nie w najbliższym sklepie, ale dobrej muzyki zawsze warto poszukać.
Kasia Pietrzko Trio
Ephemeral Pleasures
Format: CD
Wytwórnia: Kasia
Pietrzko
Data pierwszego
wydania: 2020
Numer: 5907779691222
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz