28 stycznia 2011

Ali Farka Toure & Toumani Diabate - In The Heart Of The Moon

Pewnie wielu słuchaczy nazwałoby dzisiejszą płytę egzotyczną, lub należącą do nurtu World Music. Mnie też czasem niestety zdarza się użyć takiego nieprawdopodobnie europocentrycznego uproszczenia. Oczywiście każdy z nas widzi świat z miejsca, w którym się znajduje. Czasem jednak warto tę pozycję opuścić, stanąć gdzieś obok i bez pośpiechu spróbować znaleźć szerszą perspektywę.

Jak wyglądałaby zatem scena muzyczna, gdyby ekonomiczne, a tym samym i marketingowe centrum cywilizacji przez ostatnie sto lat nie przemieszczało się tułane historią wojem między Londynem, Nowym Jorkiem i Berlinem, a na przykład między Kairem, Dakarem i Nairobi? To oczywiście pewne uproszczenie i zaklinanie historii. Trudno jednak negować wpływ ekonomii na rozwój wszelkich form sztuki i naszych upodobań. Sztuka rozwija się wszak lepiej tam, gdzie poziom dobrobytu pozwala na coś więcej niż walka o codzienną egzystencję. A sprzedać płyty można tam, gdzie ludzi stać na to, żeby je kupić, a producenci widząc w tym interes zainwestują w reklamę. Świat postrzegamy więc w dużej części takim, jaki odbieramy przekaz marketingowy i mimo tego, że wielu z nas robi dużo, żeby uwolnić się od dyktatu większości i reklam, właściwie nie jest to już za bardzo wykonalne. Mam tu na myśli nie tylko reklamy, ale również dostępność produktów, w tym również płyt.

Tak więc w naszej alternatywnej wersji historii zamiast country mielibyśmy pewnie rdzenne pieśni któregoś z plemion środkowej Afryki. Jeśli istniałby jazz, Johna Coltrane’a zastąpiłby Dudu Pukana albo Basil Coetzee, zamiast Milesa Davisa mielibyśmy Hugh Masekela, a zamiast Theloniousa Monka światową sławą byłby Abdullah Ibrahim. Po bardziej komercyjnej stronie jazzu mielibyśmy Manu Dibango zamiast Jamesa Moody. Nagrody zgarnialiby Fela Kuti i Salif Keita. Nina Simone byłaby artystką nazywaną łaskawie niszową, co naprawdę oznacza niesprzedawalną, a jej miejsce na rynku zajęłaby Miriam Makeba. Zamiast Dolly Parton gwiazdą w kasynach (wtedy nie Las Vegas, a Dar Es Salam, Nairobi czy Kairu) byłaby Cesaria Efora. I tak możnaby wyliczać bez końca.

A dzisiejsza płyta? Ali Farka Toure w rankingu ilości sprzedanych płyt zamieniłby się miejscami z Billem Friselem i Johnem Abercrombie. Tak zresztą mogłoby stać się i w naszym świecie. Do tego nie trzeba zmieniać historii. Wystarczy na światową promocję płyt tego wybitnego artysty przeznaczyć kwoty podobne do wysokości rachunków telefonicznych jakiejś znaczącej amerykańskiej agencji koncertowej.

Kim jest Ali Farka Toure? Nie chcąc się powtarzać odeślę do niedawnych opisów innych jego płyt:




Jaka jest muzyka na dzisiejszej płycie? Nieco mniej afrykańska niż na Ali And Toumani. Pochodzi z tej samej sesji co Savane. Jest kompletnie improwizowana i autorska. Mimo afrykańskich źródeł jest uniwersalna. Jest jednocześnie łatwa w odbiorze i niebanalna. Jest wybitna, tylko powstała nie tam, gdzie trzeba…

Ali Farka Toure & Toumani Diabate
In The Heart Of The Moon
Format: CD
Wytwórnia: World Circuit
Numer: 769233007223

Brak komentarzy: