26 października 2011

Lee Morgan - One Of A Kind


Lee Morgan, to oprócz Clifforda Browna mój ulubiony trębacz. Dzisiejsza płyta nie pochodzi z jego oficjalnej dyskografii. Z tego co wiem, album „One Of A Kind” nigdy nie został wznowiony, więc pierwotnie wytłoczona, prawdopodobnie w połowie lat siedemdziesiątych płyta analogowa pozostaje jedynym źródłem tej muzyki.

Oprócz wyśmienitej muzyki płyta ta stanowi również pewien rodzaj wyzwania dla znawcy nagrań Lee Morgana. Z okładki nie dowiemy się bowiem, kiedy dokładnie i gdzie powstało to nagranie. Muzyczna zawartość sugeruje lato 1970 roku. W tym czasie w zespole Lee Morgana na saksofonie grał przede wszystkim Bennie Maupin. Chwilowe zastępstwo jest jednak możliwe i o istnieniu nagrań z Billy Harperem już kiedyś słyszałem. Przy okazji ciekawostka. Ostatnią swoją płytę, wciąż aktywny Harper nagrał w Szczecinie i zatytułował „Live From Poland”, to całkiem udana pozycja warta zainteresowania.

Z koncertowego lata 1970 roku istnieje kilka nagrań, w tym wyśmienity koncertowy album wydany oficjalnie przez wytwórnię, z którą Lee Morgan miał wtedy kontrakt – Blue Note, „Live At The Lighthouse”.  W oficjalnej dyskografii to przedostatni album trębacza, potem już udało się tylko nagrać „The Last Session”, wydany pośmiertnie, co niezbyt trudno zgadnąć, biorąc pod uwagę tytuł.

Wracając do dzisiejszej płyty… Biorąc pod uwagę czas nagrania i jego najprawdopodobniej zupełnie nieautoryzowany tryb rejestracji, jakość dźwięku jest całkiem znośna, choć oczywiście „Live At The Lighthouse” brzmi dużo lepiej.

Publiczność reagowała w owym czasie na występy zespołu Lee Morgana niezwykle żywiołowo, choć należy pamiętać, że był to już okres eksplozji nowej, jazz-rockowej stylistyki. Owa publiczność skłoniła zapewne Lee Morgana i Billa Harpera do jeszcze bardziej energetycznego grania i żywiołowych improwizacji.

Lee Morgan jest niekwestionowanym liderem i gwiazdą zespołu, ale jak każdy wyśmienity lider korzysta w pełniz potencjału pozostałych muzyków pozwalając im na wiele twórczej swobody. Otwarta struktura kompozycji pozwala zaliczyć na każdej stronie płyty solówki wszystkim członkom jego grupy.

Na pierwszej stronie płyty LP znajdziemy kompozycję nazwaną mylnie „Meo Felia”, która na oficjalnych wydawnictwach ma zwykle tytuł „Neophillia” i została napisana dla zespołu przez wspomnianego już Bennie Maupina. Drugą stronę wypełnia prawie w całości jam-session zatytułowane „C.R.” uzupełnione o krótki fragment innej kompozycji lidera – „Speedball”.

Fragmenty grane wspólnie przez trąbkę i saksofon pokazują zdumiewające zgranie obu solistów, szczególnie, jeśli weźnmiemy pod uwagę fakt, że Billy Harper był w zespole chwilowym zastępcą Bennie Maupina. Mimo wspomnianych wcześniej dość otwartych form obu utworów, to w równiej mierze doskonałe granie zespołowe, co wyśmienite solówki wszystkich członków zespołu.

Płyta powstała na kilkanaście miesięcy przed tragiczną śmiercią Lee Morgana. To był jeden z niezwykle twórczych okresów jego kariery, która miewała swoje wzloty i upadki. Te drugie wynikały zwykle z niepoukładanego życia prywatnego artysty. Przypuszczalnie, gdyby nie śmiertelne strzały jego towarzyszki życia, oddnane w jednym z nowojorskich klubów w czasie występu Lee Morgana, wkrótce nagrałby kolejne arcydzieła na miarę „Taru”, czy „The Sidewinder”.

Gdyby nie techniczne niedoskonałości nagrania, ta płyta mogłaby być ozdobą kolekcji nagrań Lee Morgana. W tej postaci pozostanie ważnym dokumentem przede wszystkim dla fanów trębacza. Dla mnie, jednego z jego licznych fanów ten album jest wyśmienity. Dla wszystkim innych słuchaczy będzie tylko dobry…

Z pewnością jednak wart jest odnalezienia, remasteringu i wznowienia, jeśli tylko wytwórnia Trip Jazz lub jej archiwa gdzieś jeszcze istnieją.

Mnie od lat intryguje pytanie, na które nigdy z oczywistych względów nie uzyskam odpowiedzi… Jaką muzykę grałby Lee Morgan w okresie, kiedy w latach osiemdziesiątych powrócił na scenę Miles Davis? Czy pozostałby przy swoim, czy próbowałby swoją techniką i wyśmienitym talentem kompozytorskim wesprzeć fusion, a później elektryczny jazz lat osiemdziesiątych?

Lee Morgan
One Of A Kind
Format: LP
Wytwórnia: Trip Jazz
Numer: TLP-5029

Brak komentarzy: