Na początek kilka uwag porządkowych. Płyta o której mowa to jedno z wielu wydań tej samej muzyki. Według mojej najlepszej wiedzy, to jedno z najbogatszych wydań, zawierające oprócz 10 utworów z oryginalnej ścieżki dźwiękowej również całą sesję, a przynajmniej wszystko to co się z niej zachowało. I to jest dość ważne, bo momentami te tak zwane odrzuty są ciekawsze od wersji pierwotnych wybranych do filmu i na pierwsze wydanie LP. Na płycie zachowano porządek chronologiczny nagrań w studiu, dzięki czemu można obserwować, jak poszczególne tematy ewoluowały. Wersje odrzucone są również dłuższe, dzięki czemu zawierają ciekawsze partie solowe. W sumie na płycie umieszczone jest 16 dodatkowych utworów.
Cala muzyka wykorzystana na ścieżce dźwiękowej do filmu poddana została dziwnej edycji. Zupełnie zmieniono ton trąbki Milesa. W odrzuconych utworach dźwięk jest pełny, bezpośredni, ciekawszy. W utworach wykorzystanych w filmie jest bardzo mroczny, zamglony, jakby Miles grał za zasłoną, albo przez dziwny tłumik. Od zawsze bardziej podoba mi się jego bezpośredni ton. Myślę, że dla potrzeb filmu specjalnie zmieniono dźwięk trąbki tak, aby nie zdominował obrazu.
W czasie jednego z pobytów w Paryżu wiele lat temu udało mi się znaleźć kino wyświetlające ten film. Trudno powiedzieć o nim cokolwiek dobrego oprócz tego, ze zawiera bardzo ciekawą muzykę. To nie jest dobry film, i to jest jednocześnie dobra wiadomość. Nie trzeba szukać płyty DVD, choć przy pewnej dozie cierpliwości jest ona do zdobycia, nie trzeba tracić 2 godzin na jego oglądanie. Lepiej posłuchać muzyki. A ta jest ciekawa i zaskakującą z wielu powodów. To jedna z niewielu prób stworzenia z udziałem Milesa muzyki do filmu. To nie była jego ulubiona działalność muzyczna. Myślę, że lubił chodzić własnymi, niezależnymi ścieżkami, a nie pisać muzykę pod dyktando reżysera filmu.
To chyba jedna z najbardziej europejskich płyt Milesa. Mamy tutaj bardzo europejską sekcję rytmiczną, znaną z wielu innych nagrań jazzowych powstałych w Paryżu w późnych latach pięćdziesiątych. Na basie gra Pierre Michelot a na perkusji Kenny Clarke. Ta europejskość rytmu to coś trudnego do opisania i zdefiniowania. To się czuje, rytm jest jakby równiejszy, nie jest tak swingujący jak na przykład w wykonaniu Raya Browna z Edem Thigpenem z wielu nagrań Oscara Petersona. Gra perkusji jest bardzo subtelna, często używane są szczoteczki. To bardzo dobra sekcja rytmiczna.
Gwiazdą płyty, oprócz Milesa oczywiście, którego obecność czuje się nawet wtedy, kiedy jego trąbka milczy jest pozostający w tle Barney Wilen. Ten saksofonista znany przede wszystkim ze swoich francuskich nagrań posiada bardzo specyficzny styl. Długo będę pamiętał moment, kiedy pierwszy raz słuchałem przypadkowo kupionego albumu Barney Wilen At The Club Saint-Germain (Paris 1959), The Complete RCA Victor Recordings. Jeśli istnieje coś, co można nazwać francuskim jazzem lat pięćdziesiątych, to Barney Wilen jest jego najjaśniejszą gwiazdą. Również w towarzystwie Milesa, tam, gdzie dano mu zagrać, zrobił to znakomicie, a pamiętać należy, ze nagranie miało miejsce w czasach współpracy Milesa z Coltranem i Cannoballem Adderleyem. Szkoda, że to jedyne znane wspólne nagrania z Wilenem. Lubiącym dialog tych dwu instrumentów polecam utwór numer 14 - Le Petit Ball (take 2). Podziwiać należy tak doskonale zgranie muzyków, którzy pewnie poznali się chwilę wcześniej w studiu.
Przepiękny nostalgiczny ton trąbki - na przykład w utworach numer 6 i 7 (Assassinat take 2 i 3) przypomina nagrania Milesa z tego okresu z Gilem Evansem i płytę Milestones. Gra Milesa na płycie jest bardzo różnorodna, czasem nostalgiczna i bardzo powściągliwa, czasem bardzo żywiołowa, szybka i dynamiczna - tak jak na przykład w utworze numer 8 (Motel - Diner Au Motel). Myślę, że to charakterystyczna dla wymagań filmu potrzeba dostosowania stylu do sceny, która utwór ma ilustrować. To jedna z niewielu płyt dająca możliwość zapoznania sie z wieloma technikami gry mistrza.
Niezapomniana jest gra basu w utworze 12 - Ascenseur (Evasion De Julien). Również należy docenić jakość nagrania pochodzącego przecież z 1957 roku. Tego oczywiście nie ma w filmie, taśma filmowa lat pięćdziesiątych nie potrafiłaby przenieść takich subtelnych dźwięków.
Miles Davis i film, to chyba nie był najlepszy pomysł. Geniusz nie może czuć się skrępowany ramami scenariusza i wymogami reżysera. Siesta to właściwie muzyka Marcusa Millera z udziałem Milesa, Dingo trudno uznać tą płytę za dzieło wybitne. Jest jednak w dorobku Milesa jedna wybitna płyta z muzyka do filmu. Malo znana, ciekawa i odkrywcza w formie interakcja mistrza z Johnem Lee Hookerem - album Hot Spot. To genialny album, pokazujący, że również wielki Davis potrafił być muzykiem sesyjnym podporządkowującym się narzuconej stylistyce, która przecież tak znacznie odbiega od jego własnej. A Lift To The Scaffold to kanon klasyki. Każdy powinien znać i mieć na półce tą płytę, szczególnie w opisywanej edycji zawierającej 74 minuty niezwykłej muzyki. Szczególnie ballady dorównują mojej ulubionej The Complete Concert: 1964 My Funny Valentine + Four & More. To również jedna z nielicznych płyt, na której tzw. odrzuty są lepsze od oryginału.
Miles Davis
Ascenseur Pour L'Echafaud (Lift To The Scaffold) - Complete Recordings Original Soundtrack
Format: CD
Wytwórnia: Fontana
Numer: 836 305-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz