Eric Clapton wydał dość dużo koncertowych płyt DVD. Dzisiejsza należy do tych zdecydowanie ciekawszych. Materiał zarejestrowano w czerwcu 1996 roku w czasie plenerowego koncertu w Hyde Parku w Londynie.
Londyńczycy mówią czasem, że legendą zostaje się, kiedy zapełni się Hyde Park na biletowanym koncercie występując jako jedyna atrakcja wieczoru. Pewnie wiedzą co mówią, park jest bowiem miejscem wielkich koncertów od początku lat sześćdziesiątych i na przestrzeni lat widział wszystkie możliwe sławy. Zwykle zapełniony po horyzont trawnik oznacza jakieś 80 do 100 tysięcy widzów. Ci, którzy wybrali się w czerwcowy wieczór w 1996 roku na koncert Erica Claptona z pewnością swojej decyzji nie żałowali.
Kiedy jestem latem w Londynie, lubię wybrać się wczesnym porankiem na spacer do pustego wtedy Hyde Parku. Są dwa miejsca, gdzie zwykle stawiana jest scena. Można usiąść sobie na trawie z kubkiem porannej kawy, zamknąc oczy i przypomnieć sobie te wszystkie koncerty, które widziało się tam osobiście, lub te znane z nagrań płytowych. Ten wielki trawnik w centrum miasta jest oprócz kilku legendarnych, a dziś już bardziej muzealnych klubów miejscem dla muzyki historycznym. Koncerty w tym miejscu zaczynają się w pełnym słońcu, tak, żeby skończyły się w okolicach 22. Lokalne przepisy chronią mieszkańców przed nocnym hałasem i pozwalają widzom wrócić o sensownej porze metrem do domów. To unikalna okazja zobaczenia show, które zwykle zaczyna się po zmroku w pełnym świetle…
Tego dnia Eric był w doskonałym nastroju, widać i słychać, że chciał zagrać naprawdę najlepiej jak potrafi. Może dziś chórki i sekcja dęta brzmią nieco staromodnie, ale całość dobrze wytrzymuje próbę czasu.
Program koncertu jest zestawem hitów powtarzanych przez artystę od wielu lat na wszystkich trasach koncertowych. Lista utworów z 1996 roku przypomina to, co artysta gra współcześnie. To mieszanka bluesowych standardów, nieśmiertelnych hitów Cream i własnych przebojów. Na dzisiejszej płycie jest jak zwykle – Cream bez Bakera i Bruce’a nieco leniwy i pozbawiony energii (jak w White Room), bluesy są najwyższej jakości, a przeboje…, no coż muszą być i tyle…
Koncert otwiera akustyczne wykonanie Layli z całkiem niezłą partią trąbki. Badge zdaje się być nieco ugrzeczniony – to nie są czasy Cream, a całkiem niezły Steve Gadd na bębnach nie daje gitarzyście takiego wsparcia jak kiedyś Ginger Baker, a Dave Bronze jest bezbarwnym cieniem Jacka Bruce’a.
Jak zwykle na koncertach Erica Claptona jest tym lepiej, im mniej śpiewa. Kiedy nie śpiewa, gra na gitarze partie solowe nieodmiennie wprawiające w zachwyt publiczność i członków zespołu. Stąd też I Shot The Sheriff zamieniony z ballady w rytmie reggae w platformę do bluesowej improwizacji jest na tej płycie moim ulubionym utworem.
It Hurts Me Too Eric gra w nietypowy dla siebie sposób techniką bottleneck na jazzowym, nieczęsto przez niego używanym Gibsonie Archtop L-5.
Wonderful Tonight to utwór, który należy już na zawsze do Edyty Bartosiewicz – kto słyszał ten wie… Eric nigdy nie zaśpiewa lepiej.
Kolejne okazje do gitarowych improwizacji to Five Long Years i Old Love, które obok I Shot The Sheriff są najmocniejszymi punktami koncertu.
I’m Tore Down i Have You Ever Loved A Woman – rasowe bluesowe standardy to fragment koncertu, w którym w nieco rewiowych aranżacjach Clapton gra długimi, zawieszonymi w bluesowy sposób w przestrzeni dźwiękami tak, że całość przypomina nieco orkiestrowe produkcje B. B. Kinga.
Koncert Erica Claptona z 1996 roku nie był wydarzeniem przełomowym w historii muzyki. Clapton już wtedy nic nie musiał nikomu udowadniać. Zwyczajnie zagrał dobry koncert. Jak zwykle gitarowo wybitny, choćniekoniecznie odkrywczy. Wokalnie przeciętny, zespół zrobił swoje, bo był bezbarwny i mało przeszkadzał. To płyta, którą warto mieć na półce.
Eric Clapton
Live In Hyde Park
Format: DVD
Wytwórnia: Warner
Numer: 075993848528
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz