Dzisiejszy album był w zeszłym tygodniu Płytą Tygodnia w RadioJAZZ.FM. Od tego czasu jakoś nie mogę rozstać się z tą muzyką, w której ciągle odkrywam jakieś nowe inspiracje. Może to właśnie poszukiwanie różnego rodzaju odniesień pozwala słuchać tej muzyki wiele razy bez znudzenia. To jednak nie jest w żadnym wypadku zbiór jakiś obcych zapożyczeń, czy muzycznych cytatów. To autorski, przemyślany i dojrzały projekt. Poniżej tekst, który napisałem na stonę radia w związku z Płytą Tygodnia.
Płytę dostałem kilka tygodni temu. Omijałem ją szerokim łukiem, ciągle mając coś pozornie ciekawszego do posłuchania. Muzycy, którzy ją nagrali pozostawali dla mnie dość anonimowi. Macieja Grzywacza kojarzyłem jak przez mgłę z płyty Village Time Piotra Lemańczyka, która nie przypadła mi do gustu parę lat temu, kiedy się ukazała. Yasushi Nakamura jest dla mnie postacią zupełnie nieznaną. Clarence Penn, to perkusista, którego widziałem kiedyś na koncercie z Mike Sternem, ale jakoś nie utkwił mi mocno w pamięci. Za to jego udział w nagraniu wyśmienitej płyty Tima Ries’a – The Rolling Stones Project jest czymś, co pamiętam. Do tej płyty zamierzam w najbliższym czasie sięgnąć w mojej audycji Simple Songs na antenie naszego radia. To właśnie Clarence Penn z trójki dzisiejszych bohaterów wydaje się być muzykiem z największym dorobkiem.
Przyszedł wreszcie czas, kiedy nieuchronnie zbliżał się dzień, w którym trzeba było przekazać tekst w celu jego umieszczenia w dziale płyta tygodnia naszej strony internetowej. Był późny wieczór. Black Wine było drugą płytą tego wieczoru. Wcale nie chciałem jej słuchać, ale poczucie redakcyjnego obowiązku zwyciężyło. I już po pierwszych paru minutach wiedziałem, jak bardzo się pomyliłem. Cóż można napisać. To zwyczajnie wyśmienita płyta.
Szukając odnośników do znanych nazwisk, co pomaga w przybliżeniu słowami charakteru muzyki nagranej na Black Wine pewnie wypadałoby stylistycznie umieścić kompozycje Macieja Grzywacza i Clarence Penna gdzieś pomiędzy wczesnym Johnem Scofieldem a Billem Frisellem. Pewnie zdecydowanie bliżej tego pierwszego, choć być może to barwa gitary Maciej Grzywacza przybliża całość do dobrych płyt Johna Scofielda, a to nie lada komplement. Ze starszych inspiracji dorzuciłbym jeszcze mojego ulubionego Pata Martino, a to jeszcze większy komplement.
Czy już wspominałem, że to wyśmienita płyta? No tak, ale dobre wieści warto powtarzać. Tak zresztą jest w przypadku muzyków, którzy nie mają jakiejś wybitnej marki na rynku. Widziałem tą płytę w polskich sklepach, ale trzeba doprawdy wielkiej intuicji, żeby poświęcić na nią 40 złotych nie znając wcześniej innych nagrań tego składu, ani jego lidera. Albo trzeba uwierzyć rekomendacji RadioJAZZ.FM. Biegnijcie do sklepów…
Dla tych co nie wierzą na słowo odrobina faktów. Black Wine to świetne kompozycje. To także świetna gitara i całkiem niezła perkusja. Do gry Yasushi Nakamury miałbym nieco zastrzeżeń, ale to szukanie dziury w całym, bo jego rola w całości materiału jest najmniejsza. Poza tym kontrabas został nieco skrzywdzony w procesie realizacji płyty – nie wierzę, żeby jego brzmienie miało być tak płaskie jak wyszło… Yasushi Nakamura należy do grona tych basistów, których sposób budowania dźwięku wymaga zarejestrowania nie tylko struny, ale też odrobiny mikrodetali związanych z pracą muzyka, dźwięku palców ślizgających się po strunach, uderzeń strun o gryf, a to trochę w miksie zaginęło. Żeby wyczerpać listę niewielkich zastrzeżeń – eksperymentem moim zdaniem niepotrzebnym jest utwór Brothers zagrany na gitarze akustycznej… Maciej Grzywacz ma świetne brzmienie elektryczne i przy nim powinien pozostać.
Jeszcze raz muszę powtórzyć, może więcej osób usłyszy… To świetna płyta. U mnie na półce zajmie miejsce obok całkiem pokaźnej kolekcji nagrań Johna Scofielda, tak, żeby łatwiej było mi ją znaleźć, bo z pewnością będę do niej wracał.
Jednak nie przyklejajcie Maciejowi Grzywaczowi etykietki naśladowcy. On ma swoje zdanie i swój pomysł na muzykę. A to w dzisiejszym świecie bardzo dużo. Ma też talent kompozytorski. Z niecierpliwością czekam na kolejne jego nagrania, a do tych starszych, jeśli uda się je gdzieś zdobyć na pewno sięgnę. Chciałbym usłyszeć jak Maciej gra gitarowe standardy, co jest prawdziwym sprawdzianem dla każdego gitarzysty, pozwalając na bezpośrednie porównania. Jeśli mógłbym w tym celu coś zamówić, to apeluję o Impressions, Autumn Leaves, Willow Weep For Me. Gdybym w magiczny sposób stał się producentem kolejnej płyty Macieja Grzywacza, to zaproponowałbym jeszcze My Favourite Things i Road Song.
Maciej Grzywacz, Yasushi Nakamura, Clarence Penn
Black Wine
Format: CD
Wytwórnia: Black Wine
Numer: 5902020424017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz