Niezbyt
udany koncert Johna Scofielda z zeszłego tygodnia trzeba było jakoś odreagować.
Rozważałem sięgnięcie po wyśmienite nagranie koncertowe z 2010 roku z Paryża –
„New Morning: The Paris Concert” w wersji z obrazem – najlepiej na płycie Blue
Ray. Tekst o tej płycie znajdziecie tutaj:
Można
też było sięgnąć po którąś z ostatnich płyt, w szczególności nowość z 2011 roku
– wyśmienity album „A Moment’s Peace”, który opisywałem dość niedawno tutaj:
To
byłyby jednak dość oczywiste wybory. Postanowiłem sięgnąć nieco głębiej na
półkę z nagraniami Johna Scofielda i odświeżyć sobie nieco przykurzoną płytę
„Time On My Hands” nagraną w 1989 roku. Ostatni raz słuchałem tej płyty w
całości jakieś 10 lat temu, co wynika z notatek, a nie z pamięci własnej…
Tak
więc to dla mnie prawie nowość. Jednak to co pamiętałem, sprawdziło się i
dzisiaj. Z pozoru wyśmienity skład nie sprawdził się tak, jak sprawdzić się
powinien. To wyśmienita płyta, mam do niej właściwie tylko jedno zastrzeżenie,
dziś podobne, jak 10 lat temu.
Materiał
muzyczny jest w całości autorski i do kompozycji lidera nie można mieć
zastrzeżeń. Kilka melodii pozostaje nawet w pamięci na dłużej, choć nie są to
kompozycje tak dobre, żeby miały szanse stać się standardami granymi przez
innych.
Ta
płyta to świetna współpraca Johna Scofielda i Joe Lovano (saksofony, głównie
tenorowy). Dźwięki gitary i saksofono splatają się, zbliżając się do siebie i
oddalając niczym tancerze w zgrabnie pomyślanym układzie choreograficznym. To
wszystko brzmi niesłychanie naturalnie i w sposób sugerujący wzajemne muzyczne
zrozumienie. Wspomnianą wadą jest to, że sekcja rytmiczna – do której też nie
można mieć zastrzeżeń, jest jakby obok tego wszystkiego. Dynamiczne rytmy Jacka
DeJohnette pasują dość dobrze do elektrycznych brzmień lidera, jednak akustyczny
kontrabas Charlie Hadena jest jakby zupełnie gdzie indziej.
John
Scofield od zawsze był i do dziś jest, pomimo czasem słabszych koncertów,
genialnym gitarzystą, obdarzonym niezwykle charakterystycznym brzmieniem. Jest
jednym z najlepszych muzycznych komentatorów. Zwykle nie gra wiele, jego gitara
unosi się gdzieś ponada całym zespołem w sposób podobny do trąbki Milesa
Davisa, z którym zresztą grał wiele koncertów i nagrał parę płyt. Jednak do
takiej gry potrzeba zespołu, który jest muzycznym monolitem, który tworzy
spójny muzyczny obraz, który może komentować i uzupełniać swoimi dźwiękami
lider. Na płycie „Time On My Hands” jest nieco inaczej. Gwiazdorski skład w tym
wypadku nie sprawdził się zbyt dobrze.
Charlie
Haden gra kilka świetnych solówek, Jack DeJohnette brzmi, jakby chciał zagrać
więcej i bardziej dynamicznie, co słychać szczególnie w bonusowych ngraniach
dodanych w wersji CD, których nie było pierwotnie na płycie analogowej. Joe
Lovano jest wyśmienitym partnerem dla lidera. W sumie wszystko jest jak trzeba,
zabrakło jedynie nieco pomysłu jak to wszystko skleić w bardziej spójną całość.
Mimo tego to wyśmienita płyta i z pewnością warto wracać do niej częściej niż
raz na 10 lat…
John
Scofield
Time
On My Hands
Format:
CD
Wytwórnia:
Blue Note
Numer:
077779289424
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz