03 stycznia 2012

Albert Mangelsdorff, Jaco Pastorius, Alphonse Mouzon - Trilogue – Live!


Dzisiejsza płyta to jedno z najbardziej zadziwiających zestawień personalnych w jakich znalazł się Jaco Pastorius. Rozwiewając wszelkie wątpliwości od razu na początku, Jaco Pastorius wcale tej muzyki nie zdominował. Znalazł w niej swoje miejsce w sposób niemal perfekcyjnie tym samym dając fanom kolejny dowód na to, że dobrze czuje się w każdym towarzystwie dobrych muzyków. Zarówno u boku Joni Mitchell, jak i Alberta Mangelsdorffa. A rozpiętość stylistyczna to chyba największa z możliwych, bowiem Albert Mangelsdorff to jeden z najważniejszych, dziś niesłusznie nieco zapomnianych, muzyków europejskiej awangardy lat siedemdziesiątych.

Wielu uważa, że to kolejna płyta w dorobku Jaco Pastoriusa. Na kilku retrospektywnych składankach z jego muzyką można znaleźć fragmenty tego koncertu. To jednak nie on jest tu liderem i największą gwiazdą. Trzeba pamiętać, że Jaco Pastorius dołączył do pozostałej dwójki muzyków jedynie na kilka dni w związku z planowanych występem na festiwalu w Berlinie. Rok 1976 był bowiem okresem jego dużej aktywności koncertowej i nagraniowej w Weather Report. Z kolei Albert Mangelsdorff i Alphonse Mouzon mieli już za sobą trochę koncertów i wiele prób, choć w sumie cały skład można nazwać mocno okazjonalnym, co zresztą w muzyce z dzisiejszej płyty łatwo usłyszeć.

„Trilogue – Live!” to przede wszystkim autorski projekt Alberta Mangelsdorffa. To on napisał całą muzykę i wymyślił nagranie koncertowe. Autorem pomysłu dodania do składu Jaco Pastoriusa był niestrudzony propagator jazzu i producent setek, jeśli nie tysięcy płyt i koncertów – Joachim Ernst Berendt.

Mało kto potrafił ukraść show Jaco Pastoriusowi. Albert Mangelsdorff to zrobił. Pomysłem na koncert nie było z pewnością zaprezentowanie wirtuozerskich możliwości całej trójki muzyków. Kompozycje są wyrafinowane i przemyślane, co należy docenić, jednak ich charakter w połączeniu z niewielkim ograniem zespołu jako całości skupia uwagę na ocenie gry każdego z muzyków z osobna.

Nie znam innego muzyka, który w taki sposób potrafiłby posługiwać się puzonem. Albert Mangelsdorff potrafi na pozunie grać całe akordy, operując brzmieniem i barwą nieosiągalnymi dla żadnego innego puzonisty. Dodatkowo potrafi robić to z pomysłem, a nie tylko dlatego, żeby popisać się swoimi umiejętnościami. Każdy dźwięk ma tu swoje miejsce i uzasadnienie, pomimo dość luźnej struktury formalnej kompozycji. W latach swojej największej sławy koncertował i nagrywał płyty solo, co stawia przed każdym muzykiem duże wymagania. Jest jednak zdecydowanie trudniejsze z racji na techniczne możliwości instrumentu, dla puzonisty, niż dla pianisty, czy gitarzysty, a nawet dla saksofonisty. Dziś również znajdziemy puzonistów grających solo, ale Albert Mangelsdorff pozostanie dla nich wszystkich wzorem niedoścignionym.

Alphonse Mouzon wydaje się być idealnym partnerem dla pozostałych muzyków. Jego gra jest niezwykle punktualna, choć nie perfekcyjnie automatyczna. Nie pozostawia wątpliwości, że to gra żywy perkusista, zresztą automatów perkusyjnych wtedy jeszcze nie wynaleziono (płytę nagrano w 1976 roku).

Trudno byłoby pogodzić nawet w tak otwartej formie muzycznej trzech wirtuozerskich solistów. Dla dwóch miejsca jest w sam raz. Muzycy uzupełniają się wzajemnie. Kiedy Albert Mangelsdorff odlatuje ze swoim puzonem w obszary nieosiągalne dla żadnego innego puzonisty na świecie, Jaco Pastorius tworzy z Alphonse Mouzonem niespodziewanie konwencjonalnie grającą sekcję rytmiczną. W każdym z utworów na płycie, a jest ich 5, Jaco ma swoją chwilę, kiedy puzon pozostaje gdzieś w cieniu. Solówki gitary basowej nie są jednak pokazem wirtuozerii technicznej Jaco Pastoriusa, ale wyrazem jego zrozumienia dla niełatwychdo odczytania kompozycji lidera zespołu. Dopiero w ostatnim utworze możemy usłyszeć, jak zespół zagrałby, gdyby mieli więcej czasu na wspólne próby. To właśnie kończący całą płytę „Ant Step On An Elephant Toe” jest najbardziej zespołowym fragmentem tego albumu. Gdyby tak brzmiała cała płyta, byłaby wyśmienita, a tak jest tylko bardzo dobra…

Jeśli szukacie funkowego show Jaco Pastoriusa, albo totalnie odjechanego free jazzowego grania Alberta Mangelsdorffa, lepiej sięgnąć po inne płyty. „Trilogue – Live!” to solidna dawka wyśmienitego jazzu. Tylko tyle i aż tyle…

Album ukazał się w wersji CD chyba tylko w Japonii z przeznaczeniem na lokalny rynek. Istnieje też oprócz oryginalnej płyty LP wydanej w 1977 roku przez MPS kilka lepszych lub gorszych jakościowo i niekoniecznie całkiem legalnych tłoczeń analogowych. Istnieje również zapis telewizyjny tego koncertu powtarzany od czasu do czasu przez muzyczne kanały telewizyjne.

Albert Mangelsdorff, Jaco Pastorius, Alphonse Mouzon
Trilogue – Live!
Format: LP
Wytwórnia: MPS
Numer: 15.424

Brak komentarzy: