To
nie jest płyta, która zachwyciła mnie od pierwszego wejrzenia. To nie jest również
płyta jazzowa, najlepiej takie wątpliwości rozwiać jest od razu na początku. Może
ta muzyka potrzebowała odpowiedniego dnia, albo zwyczajnie musiała poczekać na
swoją kolej. Nie wiem, wiem jednak, że nie jest to muzyka bez wyrazu, co było
moim pierwszym wrażeniem, kiedy usłyszałem „The Four Elements” pierwszy raz
krótko po wydaniu.
Chcąc
znaleźć właściwy przymiotnik, jakim wypada określić muzykę Nigela Kennedy
(przynajmniej tą z dzisiejszego albumu), powiedziałbym, że to muzyka
ilustracyjna. To jednak z pewnością nie jest statyczna ilustracja, ten termin
często kojarzony jest z dziełem bez wyrazu, czyli takim obrazkiem, który pasuje
wszędzie prawie dobrze, czyli najczęściej nie pasuje nigdzie. Wiele o
dzisiejszym albumie można napisać, jednak na pewno nie to, że jest nijaki.
„The
Four Element” jest w każdym swoim momencie jakiś… Bardzo określony, ale
jednocześnie pobudzający wyobraźnię. Bardzo różnorodny, w czym pomaga struktura
formalna .kompozycji. Ta bowiem wzorowana jest na „Czterech Porach Roku”
Antonio Vivaldiego. Tym razem mamy cztery żywioły. Łatwo je zidentyfikować,
choć z każdym z nich kojarzy mi się inna muzyka. Każdy z fragmentów, którego
nieco podświadomie oczekiwałem słuchając po raz pierwszy „The Four Elements”
jest lepszy od wizji żywiołu Nigela Kennedy. Trudno bowiem nie przyznać, że
choćby to co napisał Eric Serra jako ilustrację wodnego żywiołu do filmu „Le Grand
Bleu” („Wielk Błękit”) jest bardziej wodne i muzycznie ciekawsze niż „Water”
Nigela Kennedy. Podobny przykład można znaleźć również w przypadku pozostałych
fragmentów kompozycji.
Wiele
rzeczy na tej płycie udało się znakomicie. Mimo okazjonalnego składu zespół
brzmi spójnie. Aranżacje równoważą brzmienia elektroniczne i te pochodzące z
akustycznego instrumentarium. Realizacja jest dobra, a potęga brzmienia
osiągnięta często niezbyt niewielkimi środkami wyśmienita.
To
muzyka zbyt angażująca ucho, żeby mogła być ścieżką do fabularnego filmu. „The
Four Elements” to raczej projekt Nigela Kennedy – kompozytora, niż skrzypka. Co
prawda lider gra na wielu różnych instrumentach, a nawet śpiewa, jednak dźwięk
jego skrzypiec nie dominuje nad całością, a czasem pozostaje jedynie jednym z
rozlicznych instrumentów obecnych w studio.
Osobiście
wolę Nigela Kennedy – skrzypka i to grającego raczej kompozycje klasyczne,
czasem jazzowe, jednak ten album dziś nie jest tak przeciętny, jak wydawał mi
się kilka miesięcy temu. W związku z tym nie mogę nazwać go przebojowym, jest
raczej dobrze dojrzewającym winem, które nabiera wartości z czasem i wymaga
nieco więcej koncentracji od tego, kto chce się nim cieszyć. W sumie ciągle nie
potrafię tej płyty ocenić jednoznacznie, ale już sam fakt, że się nad taką
oceną zastanawiam, biorąc pod uwagę ilość nowości, które czekają na swoją
kolej, jest dobrą oceną… Z pewnością do tej płyty wrócę, a to kolejny plus
podnoszący jej wartość.
Nigel
Kennedy
The
Four Elements
Format: CD
Wytwórnia: Sony Classical
Numer: 886979271524
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz