24 marca 2012

Christoph Titz – Here & Now


Różnica między poszukiwaniem i błądzeniem jest w sumie niewielka. W obu przypadkach artysta krąży wokół różnych, na ogół ogólnie znanych schematów próbując znaleźć swój unikalny sound i pomysł na zaistnienie na muzycznym rynku, na którym właściwie od zawsze wydaje się, że wszystko już było. Co jakiś czas komuś udaje się jednak znaleźć coś nowego, czasem bardzo ważnego, czasem zwyczajnie innego, unikalnego, choć niekoniecznie rewolucyjnego.

Czy Christoph Titz poszukuje, czy błądzi – nie jestem do końca pewien. „Here & Now” to album na tyle intrygujący, że będę chciał do niego wrócić, żeby nabrać przekonania, jak jest naprawdę. Będę też obserwował dalszy rozwój jariery tego niemieckiego trębacza z zaciekawieniem. To w sumie sporo, jak na album muzyka, którego wcześniej z płyt nie słyszałem, choć pamiętam jego udział w jednym z projektów Bogdana Wendta i jakiś koncert w ramach Jazzu na Starówce w Warszawie. Te występy sprawiły jedynie, że zapamiętałem nazwisko. Tym razem już wiem, że będę śledził karierę Christopha Titza z zainteresowaniem.

„Here & Now” to album wypełniony kompozycjami lidera. Jest też jeden utwór inspirowany polską tradycyjną kompozycją ludową, znaną głównie dzieciom… Te kompozycje są poprawne, ale w sumie trudno o nich napisać coś więcej. Nie ma się do czego przyczepić, ale wyróżnić którejś z nich też nie sposób, to takie sprawnie napisane, choć nie pozostające na dłużej w pamięci melodie.

Jedno, do czego przyczepić się można, a nawet należy, to użycie, a raczej nadużycie automatów perkusyjnych. Pozwolę sobie na pewne uproszczenie, tak łatwiej opowiedzieć, dlaczego nie lubię automatów. Generalnie perkusiści dzielą się na złych i dobrych. Ci najlepsi grają nierówno z sensem opóźniając, lub przyspieszając akcenty w sposób wzbogacający, a czasem wręcz tworzący klimat wykonywanego utworu. Potrafią ograć rytm podtawowy gdzieś w sobie tylko znany sposób. Ich rytm, a często i brzmienie staje się integralną i ważną częścią muzyki. Żeby tak grać, trzeba najpierw potrafić grać równo jak automat, a potem świadomie zapomnieć o tym i być artystą perkusji… Perkusiści słabi grają nierówno, bo równo nie potrrafią. A automaty grają równo i nie mają żadnego brzmienia, bowiem brzmią tak samo w zespole na wiejskim weselu, jak i w studiu nagraniowym. Wcale nie jest też tak, że artyści jazzowi w studiu mają lepsze oprogramowanie i sample. To smutne, ale zespoły weselne najczęściej mają więcej funduszy na sprzęt.

Tak, czy inaczej, automaty brzmią pusto i zbyt akuratnie. A na „Here & Now” jest ich zbyt wiele. Dźwięk trąbki bywa za to bardzo różny. Są momenty lepsze i nieco słabsze. Czasem Christoph Titz jest bliżej Cheta Bakera, a czasem próbuje być bliżej Milesa Davisa. Potrafi imitować brzmienia trąbek wielkich sław, ale muzyki nie czuje jeszcze nawet w połowie tak dobrze jak jego mistrzowie, na których chce się wzorować.

Trochę brak w tym wszystkim emocji i czegoś łatwo rozpoznawalnego, swoistej muzycznej sygnatury pozwalającej fanom rpzpoznać swojego idola. Trochę w tym wszystkiego, czyli w sumie niczego… Trochę to za gładkie i zbyt dosłowne. Nie znaczy to, że zupełnie bezsensowne. To całkiem niezła płyta. Gdyby zastąpić automaty perkusyjne dobrym perkusistą, ograniczyć nieco ilość smyczków i zagrać więcej na trąbce, byłaby jeszcze lepsza. Christoph Titz znajdzie kiedyś swoją muzyczną drogę, na razie szuka. A ja będę te poszukiwania dalej obserwował, co i Wam polecam.

Christoph Titz
Here & Now
Format: CD
Wytwórnia: Maroty Music
Numer: 4260152280040

Brak komentarzy: