Różnica
między poszukiwaniem i błądzeniem jest w sumie niewielka. W obu przypadkach
artysta krąży wokół różnych, na ogół ogólnie znanych schematów próbując znaleźć
swój unikalny sound i pomysł na zaistnienie na muzycznym rynku, na którym
właściwie od zawsze wydaje się, że wszystko już było. Co jakiś czas komuś udaje
się jednak znaleźć coś nowego, czasem bardzo ważnego, czasem zwyczajnie innego,
unikalnego, choć niekoniecznie rewolucyjnego.
Czy
Christoph Titz poszukuje, czy błądzi – nie jestem do końca pewien. „Here &
Now” to album na tyle intrygujący, że będę chciał do niego wrócić, żeby nabrać
przekonania, jak jest naprawdę. Będę też obserwował dalszy rozwój jariery tego
niemieckiego trębacza z zaciekawieniem. To w sumie sporo, jak na album muzyka,
którego wcześniej z płyt nie słyszałem, choć pamiętam jego udział w jednym z
projektów Bogdana Wendta i jakiś koncert w ramach Jazzu na Starówce w
Warszawie. Te występy sprawiły jedynie, że zapamiętałem nazwisko. Tym razem już
wiem, że będę śledził karierę Christopha Titza z zainteresowaniem.
„Here
& Now” to album wypełniony kompozycjami lidera. Jest też jeden utwór
inspirowany polską tradycyjną kompozycją ludową, znaną głównie dzieciom… Te
kompozycje są poprawne, ale w sumie trudno o nich napisać coś więcej. Nie ma
się do czego przyczepić, ale wyróżnić którejś z nich też nie sposób, to takie
sprawnie napisane, choć nie pozostające na dłużej w pamięci melodie.
Jedno,
do czego przyczepić się można, a nawet należy, to użycie, a raczej nadużycie
automatów perkusyjnych. Pozwolę sobie na pewne uproszczenie, tak łatwiej
opowiedzieć, dlaczego nie lubię automatów. Generalnie perkusiści dzielą się na
złych i dobrych. Ci najlepsi grają nierówno z sensem opóźniając, lub
przyspieszając akcenty w sposób wzbogacający, a czasem wręcz tworzący klimat
wykonywanego utworu. Potrafią ograć rytm podtawowy gdzieś w sobie tylko znany
sposób. Ich rytm, a często i brzmienie staje się integralną i ważną częścią
muzyki. Żeby tak grać, trzeba najpierw potrafić grać równo jak automat, a potem
świadomie zapomnieć o tym i być artystą perkusji… Perkusiści słabi grają
nierówno, bo równo nie potrrafią. A automaty grają równo i nie mają żadnego
brzmienia, bowiem brzmią tak samo w zespole na wiejskim weselu, jak i w studiu
nagraniowym. Wcale nie jest też tak, że artyści jazzowi w studiu mają lepsze
oprogramowanie i sample. To smutne, ale zespoły weselne najczęściej mają więcej
funduszy na sprzęt.
Tak,
czy inaczej, automaty brzmią pusto i zbyt akuratnie. A na „Here & Now” jest
ich zbyt wiele. Dźwięk trąbki bywa za to bardzo różny. Są momenty lepsze i
nieco słabsze. Czasem Christoph Titz jest bliżej Cheta Bakera, a czasem próbuje
być bliżej Milesa Davisa. Potrafi imitować brzmienia trąbek wielkich sław, ale
muzyki nie czuje jeszcze nawet w połowie tak dobrze jak jego mistrzowie, na
których chce się wzorować.
Trochę
brak w tym wszystkim emocji i czegoś łatwo rozpoznawalnego, swoistej muzycznej
sygnatury pozwalającej fanom rpzpoznać swojego idola. Trochę w tym wszystkiego,
czyli w sumie niczego… Trochę to za gładkie i zbyt dosłowne. Nie znaczy to, że
zupełnie bezsensowne. To całkiem niezła płyta. Gdyby zastąpić automaty
perkusyjne dobrym perkusistą, ograniczyć nieco ilość smyczków i zagrać więcej
na trąbce, byłaby jeszcze lepsza. Christoph Titz znajdzie kiedyś swoją muzyczną
drogę, na razie szuka. A ja będę te poszukiwania dalej obserwował, co i Wam
polecam.
Christoph
Titz
Here
& Now
Format:
CD
Wytwórnia:
Maroty Music
Numer: 4260152280040
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz