31 marca 2012

Miles Davis – Birth Of The Cool


„Birth Of The Cool” to pierwsza z wielkich płyt Milesa Davisa. Powinna stać na tej samej półce, co „Kind Of Blue”, „Sketches Of Spain”, „’Round About Midnight”, czy „Bitches Brew”. Dziś często zapomniana, bo to bardzo już dziś prehistoryczne nagraniu. Historia jego powstania jest równie zadziwiająca, jak większości jazzowych arcydzieł. Do dziś nie wiadomo, jak 22 letni Miles Davis został liderem zespołu, nie mając za sobą żadnych znaczących nagrań. Próbowałem kiedyś zapytać o to Lee Konitza… Nie pamiętał… Minęło zbyt wiele lat.

Nagrania powstały w 3 sesjach w 1949 i 1950 roku. Ukazywały się pojedynczo. To były czasy płyt 78 obrotowych. Stąd też krótkie, 3 minutowe aranżacje. Gdyby wtedy istniała możliwość nagrywania i wydawania dłuższych form, z pewnością wiele z nagrań umieszczonych na tej płycie byłoby dłuższych. W czasie, kiedy nagrania były wydawane, nie były jakimiś szczególnymi przebojami, nie zostały właściwie zauważone. Kiedy zebrano je w połowie lat pięćdzieiątych po raz pierwszy na płytę LP i wydano w postaci „Birth Of The Cool”, to był wielki sukces, ale Miles Davis był już na zupełnie innej muzycznej planecie. Dziś „Birth Of The Cool” jest głównie cytowany jako album, który zdefiniował cool jazz. To jednak było coś znacznie ważniejszego. To jeden z pierwszych ważnych zespołów, w którym na zasadzie równoprawnej współpracy spotkali się biali i czarni muzycy, akceptując swoje muzyczne korzenie i doświadczenia. To miejsce spotkania wyrafinowanych aranżacji spontanicznej jazzowej energii. Pierwsze tak ważne w historii gatunku.

Po tym nagraniu Miles Davis, chyba jako pierwszy złamał też kolejną zasadę, nie tylko odchodząc od najmodniejszego wtedy be-bopu, ale również akcentując w każdej możliwej formie wagę aranżacji jako nieodłącznego elementu muzycznej kreacji. Na afiszach pojawiły się nazwiska Gila Evansa i Gerry Mulligana – aranżererów. To wcale nie znaczy, że muzyka była od początku do końca grana z nut, nawet jeśli one były w głowach członków zespołu. Zawsze pozostawało sporo miejsca na spontaniczne improwizacje. Jednak współbrzmienie instrumentów, bedące ważnym elementem czegoś, co po latach nazwano cool-jazzem, osiągalne było tylko poprzez wcześniejsze przygotowanie arnżacji i wielogodzinne próby, które od początku odbywały się w nowojorskim mieszkaniu Gila Evansa.

Niektórzy twierdzą, że Miles Davis wymyślił cool-jazz ponieważ wiedział, że nigdy nie będzie dysponował taką techniką, jak Dizzy Gillespie i taką zdolnością do improwizacji na scenie, jak Charlie Parker. Historia jazzu pokazała jednak, że bardziej doceniamy tych, co potrafią wymyślić coś nowego, niż nawet największych mistrzów jednego gatunku.

Ten album ma wiele wzbogaconych o dodatkowe, zarówno studyjne, jak i koncertowe rejestracje zespołu Milesa Davisa z końca lat czterdziestych, często bywa wtedy dostępny pod nazwą „The Complete…”, „The Definite…” itp. W tym akurat wypadku poszukajcie wydania firmowanego przez EMI. Ta wytwórnia posiada w archiwach oryginalne taśmy matki. Obecnie dostępny remaster Rudy Van Geldera sporo jakości dźwięku pomaga. W związku z czasem nagrania i pierwszej publikacji, w wielu krajach prawa autorskie do tych nagrań już wygasły. Widziałem ostatnio sporo wydań „alternatywnych”, jednak te, które znam dźwiękowo nawet nie zbliżają się do oryginału. Pozostaje jeszcze szata edytorska, oryginalny wstępniak i okładka. Nie kupujcie byle czego…

Miles Davis
Birth Of The Cool
Format: CD
Wytwórnia: Pacific Jazz / Capitol / EMI
Numer: 077779286225

Brak komentarzy: