W przypadku płyt, którym liderują perkusiści, tak jak w wypadku
liderów – gitarzystów basowych, trzeba być niezwykle uważnym. Często to
produkty muzyczn0podobne wymyślone od początku do końca w celu zaprezentowania
swoich wirtuozerskich zdolności. Muzycy towarzyszący bywają dodatkiem, a płyty
są zlepkiem przypadkowych, napisanych bez pomysłu kompozycji służących
pokazaniu kolejnych sztuczek. To jednak słychać od razu. Podobnie, jak fakt
wyprodukowania każdego utworu w innym studiu, w innym składzie i późniejszego
jego ulepszania w niekończących się protoolsowych operacjach specjalnych. Ileż
to takich płyt, na których perkusiści – liderzy są cieniem swoich dokonań, tych
nagrań w których pozostają jedynie członkami sekcji rytmicznej.
W przypadku produkcji ECM też trzeba uważać. Ta zasłużona dla
całej współczesnej muzyki improwizowanej wytwórnia wydaje dużo. Wśród nowości
bywają pozycje wyjątkowo wartościowe, jak i takie, bez których świat mógłby się
obejść. To prawda, że Manfred Eicher nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu,
umieszczając poprzeczkę na wysokościach niedostępnych dla wielu innych nawet
tych ambitniejszych europejskich wytwórni. Niemal nigdy kupując płytę z logo
ECM nie kupimy produktu słabego, czy źle nagranego. Często jednak możemy trafić
na albumy, które mogłyby zwyczajnie nigdy nie powstać. Dobre, ale tylko dobre,
kolejne podobne do poprzednich płyty. Oczywiście nie każda płyta musi być
rewolucyjna, ale czasem mam wrażenie, że oprócz oczywistych arcydzieł ECM, z
tych średniaków wystarczy kupić sobie 10-20 albumów i mamy określoną estetykę z
głowy i w innych, nowo wydawanych płytach będziemy odnajdywać jedynie podobne
nuty. Czy to źle? W sumie niekoniecznie, jeśli ktoś bowiem jest wyjątkowym
fanem wysublimowanych niekoniecznie emocjonalnie zaangażowanych brzmień to
będzie kupował wszystkie nowości…
„All Our Reasons” to z pewnością płyta perkusisty. Ani przez
chwilę nie ma wątpliwości, kto tu jest najważniejszy. To jednak nie jest płyta
perkusisty – wirtuoza, a wyśmienitego lidera i niespodziewanie dobrego
kompozytora. Pozostali muzycy wywiązują się ze swojego zadania adekwatnie do
muzycznego doświadczenia. Ethan Iverson nie jest ani lepszy, ani gorszy niż w swojej
macierzystej formacji The Bad Plus, której płyty zajmują dobre miejsce na moich
półkach. Mark Turner i Ben Street nie pozostają w tyle. Sam lider stroni od
solowych popisów.
Czegoś jednak w tym wszystkim zabrakło. Dobre kompozycje i świetny
skład w połączeniu z profesjonalną produkcją dają album dobry. Tylko tyle i aż
tyle. Dziś tworząc zespół trzeba z muzyków wycisnąć więcej niż tylko sumę ich
najlepszych brzmień… „All Our Reasons” tego niestety nie ma. Choć w kategorii
solowych projektów perkusistów z pewnością jest wysoko… Płytą tygodnia w radiu
nie zostanie. Pewnie ten album miałby szansę, ale ukazał się i dotarł do mnie w
okresie, kiedy jest wiele dużo lepszych produkcji. Gdyby ukazał się w okresie
mniej obfitującym w bardzo dobre nowości, miał by szansę.
Są na tej płycie momenty nadzwyczajne – choćby introdukcja Ethana
Iversona do „Ohnedaruth”, czy kilka solowych partii lidera (wystarczająco
długich żeby coś pokazać i nie za długich, żeby słuchacza znudzić…) – w tym ta
najważniejsza – w „Nigeria”.
Muzyka nagrana dla ECM jest bardziej otwarta w formie, niż
poprzednie nagrania zespołu. To w sensie kompozycyjnym i formalnym zdaje się
faworyzować rolę saksofonu w zespole. Być może jeśli muzycy zdecydują się na
kolejną płytę, Mart Turner będzie miał do powiedzenia więcej. Billy Hart ma już
ponad 70 lat, pozostaje jednak w pełni twórczych i co dla perkusisty ważne,
również fizycznych sił, co pozwala mieć nadzieję na dalszą ewolucję artytyczną
zespołu… Na razie to świetnie zagrane spotkanie wybornych muzyków… To trochę za
mało. Takich płyt często słucha się, nawet z dużą przyjemnością, ale tylko raz,
a później już do nich nie wraca… To nie jest zła płyta… Ale są lepsze.
Billy Hart
All Our Reasons
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Numer: 602527866314
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz