Lyambiko
W oczekiwaniu na rozpoczęcie
koncertu żartowaliśmy sobie, że może przyjdzie nam zrobić zdjęcia, czyli
posłuchać pierwszego utworu i później pójdziemy sobie porozmawiać do holu,
oferującego w Palladium wygodne kanapy. Ja spodziewałem się albo nieco
afrykańskiego popu w dobrym stylu, albo kolejnego programu kolędowego, czyli
czegoś, za czym nie przepadam.
Lyambiko
Zanim jeszcze zaczął się koncert,
moje nastawienie nieco poprawił widok przygotowanych instrumentów. W okolicach
zestawu perkusyjnego nie odnalazłem ani elektroniki mającej imitować świąteczne
odgłosy, ani prawdziwych dzwoneczków, ani żadnych etnicznych perkusjonaliów.
Poczułem się zaintrygowany.
Zostałem też do końca koncertu,
słuchając z zainteresowaniem. Lyambiko zaśpiewała zestaw jazzowych standardów w
najlepszym, znikającym już nieco z estrad, klasycznym stylu. Oprócz dobrej
techniki wokalnej, równie błyskotliwej w balladach jak i w śpiewanym w zabójczo
szybkim tempie „I Got Rhythm” zobaczyłem na scenie wokalistkę, która z
nieczęsto spotykaną łatwością nawiązuje kontakt z publicznością, opowiada
historie z dzieciństwa, potrafi namówić pozostałych muzyków do dłuższych
wypowiedzi. Lyambiko nie szuka na siłę oryginalności w swoich interpretacjach
standardów. Jej wokalistyka, to klasyczne jazzowe śpiewanie odwołujące się
czasem zupełnie bezpośrednio do tych największych – Elli Fitzgerald, Dee Dee Bridgewater,
czy Abbey Lincoln. Zwykle takie podejście mi się nie podoba, bo uważam, że
lepiej posłuchać wzorca, a nie kopii.
Lyambiko
Sceniczny urok i charyzma Lyambiko
sprawiły, że tym razem na naśladownictwo nie będę narzekać. Jeśłi miałbym się
do czegoś przyczepić, to na pewno nie do wokalistki. Na pewno jednak jej talent
zasługuje na lepszego pianistę, grającego lżej, bardziej frywolnie,
swingującego jak Oscar Peterson, jeśli to w ogóle realne, ale przede wszystkim
takiego, którego nazywamy nie tylko pianistą, ale akompaniatorem. Pianisty,
który na scenie słucha wokalistki, a nie tylko siedzi obok i gra swoje… I tu
znowu wygląda na to, że ideałem byłby Oskar Peterson… Z pewnością nie najlepiej nagłośniony
i gubiący nieco strój fortepian nie pomógł…
Lyambiko
Muzyka ożyła w dwu utworach
zagranych bez fortepianu….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz