30 stycznia 2013

Herbie Hancock - Crossings


Coś przedziwnego jest w tej muzyce. To nie tylko historia jej powstania, właściwie na przekór wszystkiemu i wszystkim. A to producent dostał polecenie wyprodukowania jazzowego hitu na miarę najnowszych w 1972 roku przebojowych płyt Marvina Gaye’a, Sly & The Family Stone, czy Steve Wondera. Zachwyciwszy się tym, co Herbie Hancock grał na koncertach dał mu wolną rękę. W efekcie, o muzyce zawartej na płytach „Mwandishi” i „Crossings” można napisać bardzo wiele, ale z pewnością stosując nawet bardzo elastyczne kryteria oceny, ponad 24 minutowego utworu „Sleeping Giant” wypełniającego w całości stronę A płyty analogowej nie można nazwać singlowym przebojem dla nastolatków. Nie jest nim również najkrótszy na płycie utwór „Quasar” autorstwa Benny Maupina.

Przeboju dla nastolatków nagrać się nie udało… „Crossings” i „Mwandishi” w zasadzie należy uważać za nierozłączną parę wyznaczającą drogę elektronicznych eksperymentów dla całego pokolenia muzyków. Z tej perspektywy „Crossings” wydaje się ważniejszy, mimo, że w chronologicznej kolejności jest albumem późniejszym od „Mwandishi”. Owa ważność wynika z udziału w nagraniu Patricka Gleesona – pioniera w zakresie realnego wykorzystania syntezatorów Mooga, które wcześniej były jedynie brzmieniową ciekawostką.

Oba albumy wraz z nieco bardziej konwencjonalnym „Fat Albert Rotunda” są ważnym etapem rozwoju artystycznego Herbie Hancocka we wcieleniu elektrycznym. To właśnie te płyty doprowadziły do nagrania zaledwie rok później „Head Hunters”. W ten sposób Wytwórnia dostała swoje młodzieżowe hity do dyskotek, często w początku lat siedemdziesiątych otwieranych na miejscu dawnych klubów jazzowych w postaci kompozycji „Chameleon” i „Watermelon Man” w wersjach elektrycznych, Herbie Hancock stał się gwiazdą może nie na miarę Marvina Gaye’a, czy Isaaca Hayesa, ale z pewnością grywaną w najlepszych amerykańskich dyskotekach.

Czy zatem „Crossings” to tylko ważny element historycznego procesu ewolucji umiejętności lidera w zakresie obsługi najnowszej wtedy elektroniki, czy podążanie śladem wyznaczonym przez „Bitches Brew”? Z pewnością nie tylko. W tej muzyce tkwi wiele tajemnic. Wracam czasem do tej płyty i za każdym razem zastanawia mnie, co w niej jest takiego szczególnego. Ta muzyka wciąga, otacza słuchacza i wsysa go w swój świat, pobudza wyobraźnię. Może nie od pierwszej minuty, ale jednak ma podobny magnetyzm, co „Bitches Brew”. Z pozoru jest chaosem, jednak jeśli dać jej szansę, okazuje się misterną układanką, mimo tego, że wiele dźwięków z pewnością powstało w wyniku studyjnej improwizacji.

Można oczywiście poszukiwać w niej pionierskich brzmień, zastanawiać się nad tym, czy tylko osoba Benny Maupina łączy „Crossings” z „Bitches Brew”. Ja jednak polecam podejście zupełnie odmienne. Dać się unieść tej muzyce, wciągnąć się w jej świat. Szkoda, że nie ma dziś klubów, w których przez potężne systemy nagłośnieniowe gra się taką muzykę. Myślę, że takie miejsce znalazłoby wielu klientów…

Herbie Hancock
Crossings
Format: CD
Wytwórnia: Warner
Numer: 093624754220

Brak komentarzy: