Coś
przedziwnego jest w tej muzyce. To nie tylko historia jej powstania, właściwie
na przekór wszystkiemu i wszystkim. A to producent dostał polecenie
wyprodukowania jazzowego hitu na miarę najnowszych w 1972 roku przebojowych
płyt Marvina Gaye’a, Sly & The Family Stone, czy Steve Wondera.
Zachwyciwszy się tym, co Herbie Hancock grał na koncertach dał mu wolną rękę. W
efekcie, o muzyce zawartej na płytach „Mwandishi” i „Crossings” można napisać
bardzo wiele, ale z pewnością stosując nawet bardzo elastyczne kryteria oceny,
ponad 24 minutowego utworu „Sleeping Giant” wypełniającego w całości stronę A płyty
analogowej nie można nazwać singlowym przebojem dla nastolatków. Nie jest nim
również najkrótszy na płycie utwór „Quasar” autorstwa Benny Maupina.
Przeboju
dla nastolatków nagrać się nie udało… „Crossings” i „Mwandishi” w zasadzie
należy uważać za nierozłączną parę wyznaczającą drogę elektronicznych
eksperymentów dla całego pokolenia muzyków. Z tej perspektywy „Crossings”
wydaje się ważniejszy, mimo, że w chronologicznej kolejności jest albumem
późniejszym od „Mwandishi”. Owa ważność wynika z udziału w nagraniu Patricka
Gleesona – pioniera w zakresie realnego wykorzystania syntezatorów Mooga, które
wcześniej były jedynie brzmieniową ciekawostką.
Oba
albumy wraz z nieco bardziej konwencjonalnym „Fat Albert Rotunda” są ważnym
etapem rozwoju artystycznego Herbie Hancocka we wcieleniu elektrycznym. To
właśnie te płyty doprowadziły do nagrania zaledwie rok później „Head Hunters”.
W ten sposób Wytwórnia dostała swoje młodzieżowe hity do dyskotek, często w
początku lat siedemdziesiątych otwieranych na miejscu dawnych klubów jazzowych
w postaci kompozycji „Chameleon” i „Watermelon Man” w wersjach elektrycznych,
Herbie Hancock stał się gwiazdą może nie na miarę Marvina Gaye’a, czy Isaaca
Hayesa, ale z pewnością grywaną w najlepszych amerykańskich dyskotekach.
Czy
zatem „Crossings” to tylko ważny element historycznego procesu ewolucji
umiejętności lidera w zakresie obsługi najnowszej wtedy elektroniki, czy
podążanie śladem wyznaczonym przez „Bitches Brew”? Z pewnością nie tylko. W tej
muzyce tkwi wiele tajemnic. Wracam czasem do tej płyty i za każdym razem
zastanawia mnie, co w niej jest takiego szczególnego. Ta muzyka wciąga, otacza
słuchacza i wsysa go w swój świat, pobudza wyobraźnię. Może nie od pierwszej
minuty, ale jednak ma podobny magnetyzm, co „Bitches Brew”. Z pozoru jest
chaosem, jednak jeśli dać jej szansę, okazuje się misterną układanką, mimo
tego, że wiele dźwięków z pewnością powstało w wyniku studyjnej improwizacji.
Można
oczywiście poszukiwać w niej pionierskich brzmień, zastanawiać się nad tym, czy
tylko osoba Benny Maupina łączy „Crossings” z „Bitches Brew”. Ja jednak polecam
podejście zupełnie odmienne. Dać się unieść tej muzyce, wciągnąć się w jej
świat. Szkoda, że nie ma dziś klubów, w których przez potężne systemy
nagłośnieniowe gra się taką muzykę. Myślę, że takie miejsce znalazłoby wielu
klientów…
Herbie
Hancock
Crossings
Format:
CD
Wytwórnia:
Warner
Numer:
093624754220
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz