18 lipca 2013

Steve Martin / Edie Brickell - Love Has Come For You

Tak, to nie jest pomyłka. Steve Martin, to ten Steve Martin. Aktor kojarzony raczej z filmami klasy B, komik i komediant, gwiazda amerykańskich telewizji, znany choćby z „Różowej Pantery”, czy „Sierżanta Biko”. To również ta Edie Brickell, autorka rozpowszechnionego w największej ilości egzemplarzy singla w historii ludzkości – jeśli za singiel uznać płytę CD-ROM z systemem operacyjnym Microsoft Windows 95. Wtedy multimedia były nowością, a teledysk z piosenką „Good Times” był na każdej płycie z tym systemem od 1995 roku do końca sprzedaży w 2001 roku. Windows 95 to był zresztą bardzo muzyczny system. Sygnał startowy skomponował Brian Eno, a system reklamował wielki światowy przebój The Rolling Stones napisany specjalnie dla Microsoft – „Start Me Up”.

Wróćmy jednak do dzisiejszej płyty. Steve Martin za Oceanem znany jest jako muzyk grający na banjo od wielu lat. Tam jednak bluegrass jest tym, czym dla nas góralskie kapele. Dlatego też z pewnością duetu nie zobaczymy na tourne w Europie, choć po nagraniu płyty „Love Has Come For You” lista koncertów w USA jest całkiem pokaźna. Ja chętnie bym się na koncert duetu wybrał, bardziej po to, żeby usłyszeć niezwykle intymny, bezpośredni i pełen emocji a zarazem ciągle wypełniony dziewczęcym pięknem głos Edie Brickell, niż poprawne, ale tylko poprawne banjo Steve’a Martina.

Ten album zostanie w moim samochodzie chyba na całe wakacje. To idealny miks czegoś łatwego, przyjemnego, muzyki, której można słuchać (choć ja takiego słuchania nie popieram, ale w samochodzie to co innego) jakby przy okazji, na przykład prowadząc samochód. Jednocześnie to album, którego możecie słuchać wiele razy i za każdym razem odnajdziecie w nim coś nowego, jakiś aranżacyjny smaczek, ciekawą solówkę. Odnajdziecie też odrobinę jazzu, jeśli jesteście ortodoksyjnymi fanami i nie słuchacie…. Jakiegoś tam bluegrassu, czy country. Dla tych wystarczającym uzasadnieniem niech będzie udział w nagraniu kilku utworów wszędobylskiej ostatnio i za każdym razem odnajdującej się w pozornie muzycznie nieprzyjaznym otoczeniu Esperanzy Spalding.

Możecie nie lubić specyficznego humoru Steve Martina – komika. To kwestia gustu. Możecie uznać, że nie jest on wirtuozem banjo – tu akurat to obiektywnie racja – daleko mu do Beli Flecka choćby. Trzeba jednak przypomnieć, że Steve Martin zaczynał swoją estradową karierę jako muzyk, a jego występy kabaretowe, za pośrednictwem których trafił do filmu były na początku przerywnikiem pomiędzy piosenkami. Tak czasem życie artysty się układa. Kiedy nie był jeszcze znany jako aktor, grał ze swoim zespołem jako support przed takimi zespołami jak Grateful Dead.

Jeszcze większe zaskoczenie czeka Was, kiedy już weźmiecie do ręki płytę i dowiecie się, że to Steve Martin osobiście napisał muzykę. Za teksty odpowiedzialna jest Edie Brickell. Tak więc nie mamy tu do czynienia ze spełnieniem marzeń bogatego aktora, który wynajął sobie grupę sesyjnych muzyków i uświetnił swoją obecnością w studiu nagranie i dał nazwisko na okładkę. To autorski projekt, a jeśli ktoś lubi taką stylistykę, to melodiom skomponowanym przez Steve’a Martina nie odmówi uroku i świeżości, jak również wyczucia stylu, nieco przecież hermetycznego, jakim jest bluegrass.

Steve martin gra na banjo już ponad 50 lat, a od kilku regularnie nagrywa i koncertuje z zespołem Steep Canyon Rangers. Z tym znanym w USA nie tylko dzięki jego nazwisku zespołem nagrał już dobrze przyjęty w stanach, w których słucha się takiej muzyki. Tym razem postanowił w duecie z Edie Brickell nagrać produkcję na światowym poziomie. Wyszło chyba lepiej niż wszyscy się spodziewali. Nie patrzcie na nazwiska, to jest wyśmienita letnia, przebojowa płyta. Dla mnie przebój tego lata.

Steve Martin / Edie Brickell
Love Has Come For You
Format: CD
Wytwórnia: Rounder / Universal

Numer: 011661915022

Brak komentarzy: