Rumuński jazz
jest dla mnie zjawiskiem dość egzotycznym. Pamiętam taką zabawę, którą
urządziliśmy sobie kiedyś w gronie znajomych o sporej muzycznej wiedzy,
polegającą na wymienianiu najważniejszego muzyka pochodzącego z określonego
kraju. Ze wszystkimi właściwie europejskimi krajami nie było problemu, jeśli
tylko uznać byłą Jugosławię za pojedynczy kraj. Na Rumunii eksperci polegli.
Ostatnio odwiedziłem kilka razy Bukareszt, co samo w sobie jest niezłym przeżyciem.
Odnalezienie sklepu dobrze zaopatrzonego w płyty i posiadającego sprzedawcę,
który wie, co leży na półkach oraz włada choć trochę językiem innym niż lokalny
nie było łatwe, jednak udało się całkiem przypadkiem. W nagrodę za kompetencje
sprzedawca wypełnił kasę lokalną walutą z mojego portfela, a ja opuściłem sklep
z całkiem pokaźną paczką zupełnie mi nieznanych płyt, które będę Wam
sukcesywnie prezentował, oczywiście, jeśli okaże się, że ów sprzedawca nie
wcisnął mi jakiegoś nie wartego pisemnej recenzji kitu.
Album
„Undercover” był jedną z tych płyt, która od razu zwróciła moją uwagę, bowiem
nazwisko Sorina Romanescu brzmiało jakoś znajomo, choć do dziś nie wiem
dlaczego, a zestaw nagrań sugerował, że nawet jeśli nie będzie to nic
nadzwyczaj odkrywczego, to dwójka gitarzystów grając taki zestaw standardów na
koncercie (album jest bowiem rejestracją występu na żywo) nie może w zasadzie
tych melodii zepsuć.
Sorin Romanescu
i Alex Man zrobili dużo więcej. Nie tylko nie zepsuli, ale nawet dołożyli coś
do siebie do takich gitarowych jazzowych superprzebojów, jak „Oleo”, „Sunny”,
„All The Things You Are”, czy „All Blues”. Oczywiście każdy z tych utworów ktoś
kiedyś zagrał ciekawiej. Każdy z nich ma wykonania niedoścignione. Takie, z
którymi nie warto nawet próbować się zmierzyć.
Sorin Romanescu
i Alex Man zagrali po swojemu, dodając trochę słowiańskiej nuty i południowej
energii. Zagrali oszczędnie, a jednocześnie z energią pozwalającą publiczności
dobrze się bawić. Malkontenci mogą narzekać, że w gitarowych duetach powinno
być więcej bluesa, szczególnie jeśli chce się grać „Sunny”, czy „Oleo”. Być
może powinno być, jednak cechą dobrej kompozycji jest otwieranie przed
wykonawcami wielu możliwości, a Sorin Romanescu i Alex Man potrafią z tego
skorzystać, niezależnie od tego, czy grają utwór francuski – jak „Nuages”, czy
najbardziej znaną polską kompozycję wszechczasów – „On Green Dolphin Street”,
czy jazzowe standardy.
To nie jest
łatwy repertuar, choć z pewnością dobry pomysł na koncert. O rumuńskiej scenie
koncertowej wiem jeszcze mniej niż o ważnych dla jazzu w tym kraju nagraniach.
Z pewnością jednak kiedy znowu znajdę się w Bukareszcie rozejrzę się za jakimś
klubem w którym grają lokalni muzycy. Na razie jedynym jazzowym plakatem, który
zobaczyłem na ulicach tego miasta był ten reklamujący letni festiwal z gwiazdą
w postaci tria Marcina Wasilewskiego.
Album „Undercover”
to zakup, którego nie żałuję, kiedy RadioJAZZ.FM wróci do nadawania, z
pewnością o tej płycie usłyszycie. Jeśli tak brzmią pozostałe rumuńskie
wynalazki, które czekają na swoją godzinę w moich uszach, to jestem świetnym
kandydatem na promotora rumuńskiego jazzu w Polsce.
Sorin Romanescu
& Alex Man
Undercover
Format: CD
Wytwórnia: A&A Records
Numer: 1000016069922
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz