Album „The
Magic Hour” z 2004 roku, to debiut Wyntona Marsalisa w wytwórni Blue Note. O
samej postaci wielkiego niewątpliwie trębacza napisano wiele, a może
zdecydowanie za dużo. Jego osoba dzieli od lat środowisko jazzowe w sposób
właściwy największym gwiazdom. Tyle tylko, że kiedy ci najwięksi dzielili
krytyków i muzyków, a także zwyczajnych słuchaczy na uwielbiających i
nienawidzących, zwykle grali coś nowego, równie kontrowersyjnego, bowiem
nieznanego i łamiącego wszelkie przyjęte konwencje. Z Wyntonem Marsalisem jest
inaczej, on dzieli, bo chce powracać do korzeni.
Zostawmy jednak
Wyntona Marsalisa kustosza, Wielkiego Edukatora, strażnika tradycji, jeśli taka
w muzyce improwizowanej ma prawo istnieć. Posłuchajmy Wyntona Marsalisa –
muzyka, bowiem, mimo wszelkich swoich kontrowersyjnych wypowiedzi jest przede
wszystkim genialnym trębaczem i bywa całkiem niezłym kompozytorem. Status
supergwiazdy, jazzowego celebryty czasem przeszkadza w graniu dobrej muzyki.
Nie jestem ani wyznawcą, ani krytykiem Wyntona Marsalisa. Nie słucham tego co
mówi, choć podobno czasem nawet mówi mądrze. Wolę słuchać dobrej muzyki, a tej
w obszernym katalogu nagrań Wyntona Marsalisa jest całkiem sporo. Z pewnością
do jego najlepszych płyt należy „The Magic Hour”, płyta nagrana w 2004 roku w
sposób znany z najlepszych czasów Blue Note, pełna autorskiej muzyki,
wyimprowizowanej często ze skromnie nakreślonego szkicu w czasie krótkiej sesji
w studio nagraniowym. Tak właśnie powstał album „The Magic Hour”.
Do takiej akcji
potrzeba wybitnych muzycznych osobowości. Okazuje się, nie po raz pierwszy, że
wybitny lider potrafi złożyć wyśmienity zespół z muzyków drugiego planu.
Niewielu potrafi bez zawahania powiedzieć coś więcej na temat Ali Jacksona,
Erica Lewisa, czy Carlosa Enriqueza. W towarzystwie Wyntona Marsalisa tworzą
doskonały zespół.
„The Magic
Hour” to jednak przede wszystkim zjawiskowa i technicznie doskonała trąbka
lidera. Dawno temu przeczytałem gdzieś o tej płycie słowa, które zapamiętałem –
być może czas nieco je odmienił, ale sens był mniej więcej taki, że w 2004 roku
Wynton Marsalis zrobił rzecz niewiarygodną, potrafił wrócić do małej jazzowej
formy, do czasów swoich debiutanckich nagrań sprzed 20 lat, do prostych rytmów
i niewiarygodnych pokładów lirycznej fantazji, czyli do tego co potrafi
najlepiej, a o czym zapominał, kiedy nagrywał ze 199 innymi muzykami,
niepotrzebnie obecnymi w studiu i kiedy bardziej zależało mu na nagrodzie
Pullizera, niż na dobrym jazzowym albumie.
Dla mnie być
może już na zawsze najlepszym albumem Wyntona Marsalisa pozostanie „Hot House
Flowers” i może jeszcze 7 płytowe wydanie „Live At The Village Vanguard”,
jednak „The Magic Hour” to podobne muzyczne przeżycie i album do którego często
wracam, za każdym razem pozostając z żalem, że Wynton robi dziś coś zupełnie
innego…
Wynton Marsalin
Quartet
The Magic Hour
Format: CD
Wytwórnia: Blue
Note
Numer: 724359790329
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz