W przypadku
radiowego Kanonu Jazzu podsumowanie jest zdecydowanie trudniejsze. Wśród
zeszłorocznych nowości można drogą eliminacji i powtórnego odsłuchu wybranych
tytułów ustalić krótką listę najważniejszych albumów, a wśród nich wybrać taki,
który lubi się najbardziej, do którego najczęściej się wraca i poleca jako
ciekawą nowość muzycznym przyjaciołom. Z Kanonem sprawa jest trudniejsza. Tu
bowiem konkurują ze sobą albumy, które znalazły swoje miejsce w tej radiowej
rubryce na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, ale w czasach, kiedy były
nowościami, każda z tych płyt zasługiwała z pewnością na miano płyt roku.
W Kanonie Jazzu
prezentuję zarówno płyty historycznie ważne i oczywiste, wymieniane przez
wszystkie podręczniki historii muzyki, jak i takie, które są dziś nieco
zapomniane, ale warte każdej chwili spędzonej w ich muzycznym towarzystwie. Do
Kanonu Jazzu trafiają płyty artystów wybitnych, ale również tych, którzy za
życia byli niedoceniani, a później stali się źródłem inspiracji dla kolejnych
pokoleń muzyków. Staram się przypominać mniej znane i rzadziej wznawiane
albumy, ale również opowiadać historie o tych najbardziej znanych produkcjach.
Wybór tej najważniejszej i najciekawszej płyty z listy prezentowanych w zeszłym
roku nie jest więc łatwy.
W 2016 roku do
Kanonu Jazzu trafiło wiele pozycji absolutnie wybitnych. „Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music”, „Lady In Satin”
Billie Holiday i „Lee-Way” jednego z moich ulubioncyh muzyków – Lee Morgana. Była taż znakomita próbka wszechstronności
Lee Konitza – „The Lee Konitz Duets” i mało znana, choć absolutnie fenomenalna płyta Tete
Montoliu – „Boleros”. Pojawił się Quincy Jones za sprawą jednego z najbardziej
znanych albumów sprzed lat - „Big Band Bossa Nova”. Ten wydany w 1962 roku album zawiera między
innymi jeden z największych przebojów jazzowego producenta wszechczasów – „Soul
Bossa Nova”, wielokrotnie później nagrywany i wykorzystywany na ścieżkach
dźwiękowych filmów i produkcji telewizyjnych.
Był
też album absolutnie fenomenalny – jednak z tych płyt, które zabrałbym ze sobą
w małej paczce na bezludną wyspę – „A Turtle’s Dream” Abbey Lincoln i
genialnych gości specjalnych – Pata Metheny, Charlie Hadena, Kenny Barrona,
Roya Hargrove’a i Lucky Petersona. Pisałem również o duecie Johna Coltrane’a i
Kenny Burrella, mało znanej płycie w dyskografii Johna Coltrane’a, głownie
dlatego, że chyba tylko w związku z porządkiem alfabetycznych album umieszczany
jest w dyskografii Kenny Burrella i szukając go w sklepie na półce poświęconej
Coltrane’owi go nie znajdziecie – „Kenny Burrell & John Coltrane”.
Do
Kanonu trafił również album Jackie McLeana z Ornette Colemanem w roli trębacza
– „New And Old Gospel”. Wśród tych wszystkich wspaniałości obejmujących również
wiele płyt, o których powyżej nie wspomniałem, dla mnie najważniejsza była
zapomniana perła w katalogu nagrań Milesa Davisa – album „Jazz Track”, a
właściwie jego strona B. To jak dotąd jedyny przypadek w historii Kanonu Jazzu,
kiedy jedna strona albumu zasłużyła na swoje miejsce w tym zestawieniu. To
dźwięki absolutnie genialne i do dziś schowane w przeróżnych składankowych
albumach, głownie dlatego, że niestety jest ich za mało na samodzielną płytę.
Miles Davis – „Jazz Track” – strona B.
Oto opowieść o
magicznej, choć dziś nieco zapomnianej sesji nagraniowej. 26 maja 1958 roku w
studiu nagraniowym wytwórni Columbia na Wschodniej 30 Ulicy w Nowym Jorku
(czyli w słynnym z wielu nagrań Kościele) spotkali się ówcześni członkowie
koncertowego zespołu Milesa Davisa – Julian Cannonball Adderley, John Coltrane,
Bill Evans, Paul Chambers i Jimmy Cobb. Pod kierownictwem swojego mistrza
nagrali jedynie 4 utwory i dwie odrzucone i wydane dużo później wersje
alternatywne.
Ta sesja dla
Milesa Davisa była zupełnie typowym, kolejnym nagraniem. Dla większości zespołu
również to był kolejny, zwyczajny poniedziałek, jakich wiele. Ta sesja była
jednak jedną z najważniejszych w życiu dla Billa Evansa. To właśnie tego dnia
świat poznał geniusza, który już wtedy miał wielki wpływ na muzykę Milesa
Davisa.
Niespełna 30
letni pianista miał już na swoim koncie pierwszą ważną płytę nagraną pod
własnym nazwiskiem – „New Jazz Conception”. Nagrywał też z kilkoma mniej
znanymi artystami, jak choćby Lucy Reed, Sahib Shihab, czy Jimmy Knipper. Miał
też na swoim koncie udział w sesji George’a Russela – „The Jazz Workshop” i
nagranie z Charlesem Mingusem – „East Coasting”. Mimo tego, że od kilku
miesięcy grał z Milesem Davisem, był raczej zauważany przez krytyków, którzy
zdążyli mu przyznać kilka ważnych wyróżnień, niż przez słuchaczy. Po kilku
miesiącach od tego nagrania miało powstać „Kind Of Blue” z jego udziałem.
Materiał z tej
sesji nie miał szczęścia. Znalazł się najpierw w części bez „Love For Sale” na
kompilacyjnym albumie „Jazz Track” wydanym w Stanach Zjednoczonych w zasadzie
jako reedycja znanej jedynie w Europie muzyki Milesa Davisa do filmu „Ascenseur
pour l’echafaud” („Windą na szafot”) nagranej we Francji w towarzystwie muzyków
lokalnych i paryskiego rezydenta – Kenny’ego Clarke. Sesja z 26 maja pełniła
rolę wypełniacza drugiej strony tego albumu.
Kiedy już Bill
Evans był gwiazdą największą z największych, a „Kind Of Blue” jazzowym albumem
wszechczasów, okazało się, że na każdym nagraniu zespołu w tym samym składzie
można zarobić sporo pieniędzy i Columbia wznowiła materiał w 1974 roku tym
razem nazywając kolejny kompilacyjny album „1958 Miles” i umieszczając na
jednej płycie nagrania z 26 maja (częściowo nieco inne wersje niż te z „Jazz
Track”) z częścią występu promocyjnego zespołu dla oficjeli wytwórni z nowojorskiego
hotelu Plaza z września tego samego roku. Ten drugi materiał w zasadzie nie
powinien, ze względu na jakość techniczną rejestracji, nigdy się ukazać.
Później powstała jeszcze inna kompilacja Columbii – „'58 Sessions Featuring
Stella By Starlight”. Jeden utwór alternatywny upchnięto w 1975 roku na
składance przeróżnych wykonawców – „Black Giants”, by wreszcie po raz pierwszy umieścić go na kolejnej
przedziwnej płycie Milesa Davisa – „Circle In The Round” w 1979 roku. Całość
materiału najlepiej chronologicznie i dźwiękowo prezentuje się dziś w wersji z
zestawu „The Complete Columbia Recordings 1955-1961: Miles Davis & John
Coltrane” – płyty 3 i 4. Okazuje się, że ważna historycznie i muzycznie
doskonała sesja musiała czekać na swoje wydanie do roku 2000, mimo tego, że
całość materiału była wcześniej dostępna i nie mamy tu do czynienia z jakimś
archiwalnym odkryciem. Ot taka wydawnicza ciekawostka.
Symbolicznym
reprezentantem tej muzyki w naszym radiowym Kanonie Jazzu jest jednak album
„Jazz Track” – pierwotne wydanie znacznej części materiału z 26 maja 1958 roku.
Bill Evans
zastąpił w zespole Milesa Davisa Reda Garlanda, z którego Miles wcale nie był
jakoś szczególnie niezadowolony, jednak zawsze chciał iść do przodu. Z udziałem
Reda Garlanda powstały między innymi słynne „Workin’”, „Steamin’”, „Relaxin’” i
„Cookin’”. Nieznanego wówczas Billa Evansa do zespołu Milesa rekomendował
George Russell. Miles poszukiwał pianisty dającego mu wiele muzycznej
przestrzeni, delikatnie traktującego klawiaturę o równej jemu inwencji
harmonicznej. Wersji ich pierwszego
spotkania jest przynajmniej kilka. Bill Evans został regularnych członkiem
zespołu w okolicach kwietnia 1958 roku, czyli zaledwie 6-7 tygodni przed
nagraniem „Jazz Track”. W tygodniu poprzedzającym nagranie do zespołu dołączył
Jimmy Cobb, a muzycy grali codziennie w Village Vanguard. W poniedziałki klub
był zamknięty i dzięki temu właśnie możemy dziś posłuchać „Jazz Track”.
Otwierający
sesję wstęp do „On Green Dolphin Street” w zasadzie definiuje styl gry Billa
Evansa już na zawsze… cała reszta to historia zapisana na dziesiątkach
wybitnych albumów, z których kolejnymi miały być „Kind Of Blue”, a jeszcze
wcześniej w 1958 roku „Everybody Digs Bill Evans”. W przypadku tego albumu
warto również docenić polski wkład w to historyczne wydarzenie. „On Green
Dolphin Street” to przecież kompozycja Bronisława Kapera, a „Stella By
Starlight” Victora Popular Younga, który urodził się w Stanach Zjednoczonych,
ale jego matka była Polką. Sam Victor Young po śmierci matki przyjechał do
Warszawy, gdzie skończył Konserwatorium by w wieku 15 lat zostać asystentem
dyrygenta Filharmonii Warszawskiej. Kiedy wyjechał do USA został jednym z
najlepszych i niezwykle pracowitych kompozytorów muzyki filmowej.
Jeśli chcecie posłuchać
jak powstawało „Kind Of Blue” – poznajcie „Jazz Track”, to prapoczątki
najpiękniejszego jazzowego albumu wszechczasów.
Miles Davis
Jazz Track
Format: CD
Wytwórnia:
Columbia
Numer: 074646583326
(część zestawu „The Complete Columbia Recordings 1955-1961: Miles Davis &
John Coltrane”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz