DOG to doskonały zespół muzyków z Nowej Zelandii, a
ich nowy album „No Dogs
Allowed” potwierdza, że muzyka nie zna granic i powstaje wszędzie, gdzie tylko
muzycy mają dostęp do sprzętu i możliwość nagrywania swoje twórczości. W innych
miejscach z pewnością też, ale ciężko się o tym dowiedzieć. Muzycy z Nowej
Zelandii często korzystają ze studiów w Australii, wydając albumy mają jednak
do dyspozycji zarówno rodzime wytwórnie, jak i wsparcie rządowe dla swoich
kreatywnych projektów.
Rynek jazzowy w Nowej Zelandii znacząco różni się od
Australii. Kiedy wybrałem się tam nieco przypadkiem na kilka dni, usłyszałem
sporo oryginalnej muzyki, do której z pewnością sięgnę w najbliższych
miesiącach na antenie RadioJAZZ.FM. Bez trudu zaopatrzyłem się zarówno w
nagrania amerykańskich standardów z tekstami przetłumaczonymi na język maoryski,
improwizacje na wcześniej zupełnie mi nieznanych instrumentach, nagrania
stanowiące mieszankę klasycznego jazzu lat pięćdziesiątych z lokalnymi rytmami
polinezyjskimi i maoryskimi, syntezę jazzowych improwizacji z prawdziwymi
nagraniami odgłosów wielorybów, a także doskonale brzmiące nowoczesne nagrania
jazzowego gatunkowego środka, które spokojnie mogłyby ukazać się w każdym
możliwym zakątku globu. Jedną z największych nowozelandzkich wytwórni
specjalizujących się w kreatywnej muzyce improwizowanej jest Rattle Records.
Oferta tej wytwórni jest całkiem spora, biorąc pod uwagę wielkość rynku i
stylistycznie różnorodna. Każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie. Z pewnością
kilka płyt tej doskonale działającej w Nowej Zelandii wytwórni znajdzie się w
moim cyklu Płyta Tygodnia.
Rynek w Nowej Zelandii potwierdza też moją tezę o tym,
że im bardziej izolowane geograficznie miejsce, tym większy szacunek do wszelkich
dóbr materialnych i gromadzenia udanych kolekcji. Trudno znaleźć bardziej
izolowane, odległe, pozbawione raczej wojen niszczących stare przedmioty, ale
jednak sensownie duże, żeby opłacał się import dóbr z całego świata miejsce niż
Nowa Zelandia. Większość dobrze zaopatrzonych sklepów z płytami sprzedaje
zarówno ten owe, jak i używane, część rozróżnia jej jedynie za pomocą małych
naklejek, te wcześniej przez kogoś posiadane są bowiem w stanie zwykle
nienaruszonym i dostępne w doskonałym wyborze obejmującym produkty europejskie,
amerykański, australijskie i rodzime. Jeśli czytacie książki po angielsku,
znajdziecie tam istny raj w postaci doskonale zadbanych antykwariatów z cenami
sporo niższymi od europejskich. Niestety nie dotyczy to płyt, które są nieco
droższe niż w Europie. Dlatego warto raczej szukać lokalnej muzyki, niż okazji
cenowych wśród tytułów dostępnych w naszej części świata.
Formacja DOG, której prawdopodobnie drugi album „No Dogs Allowed” ukazał się latem
zeszłego roku reprezentuje klasyczne podejście do jazzowego grania. Ich
najnowszy album zaliczam do jazzowego mainstream. To produkcja niekoniecznie
odkrywcza, jednak zaskakująco dojrzała i stylowa. Lider zespołu, pianista Kevin
Field ma na swoim koncie nagrania w Nowym Jorku z amerykańskimi muzykami, a z
punktu widzenia Nowej Zelandii, jego projekt jest niezwykle międzynarodowy, co
tam oznacza zaproszenie jednego z najlepszych australijskich gitarzystów –
doskonałego Jamesa Mullera. Pozostali członkowie zespołu to muzycy
nowozelandzcy, działający na lokalnej scenie od lat, zajmujący eksponowane
stanowiska na lokalnych uczelniach muzycznych i udzielający się w wielu
projektach. Takie lokalne All Stars. Wszyscy mają też na swoim koncie jakieś
przygody na rynku amerykańskim lub europejskim.
Autorski repertuar, nastrój wyjęty żywcem z
najlepszych klubów jazzowych, takich w których chętnie spędzałbym niemal każdy
wieczór, swoboda improwizacji, fantastyczne opanowanie instrumentów i doskonały
autorski repertuar napisany solidarnie przez wszystkich członków zespołu. Do
tego doskonała gitara rodem z Australii. Fantastyczny album rozpoczynający moją
miniserię prezentacji płyt z Nowej Zelandii.
DOG
No Dogs Allowed
Format: CD
Wytwórnia: Rattle
Numer: 822601410411
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz