Album Horace Silvera z 1964 roku to dziś jazzowy klasyk. W grudniu 1964 roku, kiedy ukazał się po raz pierwszy był doskonałym świątecznym prezentem, a wydania cyfrowe od 1999 roku zawierają sporo dodatkowego dobrego muzycznie materiału, co czyni album jeszcze ciekawszym. Horace Silver był jednym z pionierów hardbopu, a jego „Song For My Father” pochodzi z najlepszego dla tego muzycznego stylu okresu.
Kariera urodzonego w 1928 roku pianisty, który w początkach swojej kariery grał również na saksofonie, przyspieszyła w 1950 roku, kiedy wraz ze swoim zespołem zaczął grać jako grupa towarzysząca Stanowi Getzowi. To właśnie z tym saksofonistą po raz pierwszy w 1950 roku Horace Silver znalazł się w studio nagraniowym. Krótko później zaczął nagrywać systematycznie swoje własne albumy dla Blue Note. W latach pięćdziesiątych wziął udział jako pianista w wielu słynnych sesjach. Z Artem Blakey nagrał „A Night At Birdland”, z Milesem Davisem nagrał sporo muzyki dla Prestige, nagrywał też z Hankiem Mobleyem, Miltem Jacksonem, Natem Adderleyem, Lee Morganem, Sonny Stittem i Sonny Rollinsem. Uchodzi dziś za jednego z pierwszych członków, a nawet niektórzy nazywają go współzałożycielem Jazz Messengers. Jednocześnie realizował wiele nagrań swojego własnego zespołu. Na jednej z edycji jazzowego festiwalu w Newport w latach pięćdziesiątych zagrał z sukcesem w zastępstwie Johna Lewisa z The Modern Jazz Quartet.
Był nie tylko doskonałym hardbopowym pianistą sesyjnym i liderem własnych zespołów, ale również kompozytorem mającym dobrą rękę do pięknych bluesowych melodii. Jego pierwszym przebojem w czasach, kiedy jazzowe nagrania wydawano na singlach i prezentowano na radiowych antenach była kompozycja „The Preacher” wydana na płycie nagranej wspólnie z Jazz Messengers Arta Blakey’a w 1956 roku. Tytuły takie jak „Sister Sadie”, „Doodlin’”, „Opus De Funk” czy „Peace” zna do dziś większość jazzowych pianistów.
Album „Song For My Father” uznawany jest za najlepszy z jego własnych nagrań. Horace Silver w studiach nagraniowych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych właściwie mieszkał. W kolejnej dekadzie postanowił poświęcić się życiu rodzinnemu i komponowaniu i nie odnosił już takich sukcesów. Czasy dla tych, którzy nie chcieli sięgać po rockową energię i elektryczne klawiatury nie były sprzyjające.
Płyta powstała wkrótce po podróży Silvera do Brazylii, gdzie poczuł, jak ważne są dla niego rodzinne korzenie i przypomniał sobie melodie, które usłyszał od swojego ojca, który urodził się na Wyspach Zielonego Przylądka. Album jest charakterystyczny dla dość ciężkiego i agresywnego stylu gry lidera. Płyta zawiera również utwór tytułowy - jedną z jego najczęściej dziś cytowanych kompozycji i dokumentuje zmiany w składzie zespołu, które nastąpiły na przełomie 1963 i 1964 roku. Trochę szkoda, że Blue Mitchell nie zagrał z Joe Hendersonem, ale może to taka recepta Horace Silvera – w jego kwintecie oprócz lidera mogła być tylko jednak gwiazda.
Album „Song For My Father” to chyba najlepszy dojrzały (schyłkowy nie brzmi najlepiej) hardbop. Zawsze ciekawiło mnie, jak wielu z tych, którzy nigdy nie widzieli Horace Silvera na koncercie (nigdy nie grał w Polsce) pomyślało, że postać z cygarem w kapeluszu na okładce to właśnie on? Tymczasem zgodnie z dedykacją i tytułem na zdjęciu okładkowym zobaczycie Johna Tavaresa Silvera – ojca muzyka, który uczył go pierwszych egzotycznych melodii z Zielonego Przylądka, kiedy ten był jeszcze dzieckiem. Może właśnie dlatego mieszanina egzotyki i dobrego hardbopu spowodowała, że wielu uważa Silvera za pierwszego pianistę grającego funk?
Horace Silver
Song For My Father
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note / Capitol / EMI
Numer: 077778418528
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz