O
karierze muzycznej i życiu Davida Bowie napisano właściwie wszystko, a kolejne
publikacje od momentu jego śmierci w 2016 roku ukazują się z szybkością trudną
do zaakceptowania nawet przez jego największych fanów. Również wśród muzyków, w
tym tych improwizujących od 2016 roku David Bowie stał się modnym i wartym
przypominania autorem udanych kompozycji.
Sam nie zaliczałem się nigdy do wielkich fanów twórczości Davida Bowie, niektóre jego nagrania ceniłem bardziej, inne nie wydawały mi się interesujące. Zwracałem raczej uwagę na brzmienie albumów. Dlatego uważałem, że Bowie szczyt swoich możliwości osiągnął nagrywając tak zwaną trylogię berlińską – albumy „Low”, „Heroes” i „Lodger”. Szanowałem solówkę Stevie Ray Vaughana w „Let’s Dance” i śmiałem się oglądając jak w wersji teledyskowej Bowie, który nie był jakimś wybitnym gitarzystą udaje, że sam gra tą partię, w dodatku w białych rękawiczkach. Nie doceniałem perfekcji kompozycji i tekstów Davida Bowie.
Odkryłem go ponownie w Australii, kiedy przypadkiem usłyszałem w sklepie fragment albumu tamtejszego zespołu The Thin White Ukes. To jeden z setek australijskich cover bandów, jednak ich podejście jest bardziej niezwykłe. Podczas kiedy większość takich zespołów stara się jak najdokładniej odtworzyć i naśladować brzmienie oryginalnych nagrań, muzycy The Thin White Ukes wybrali zupełnie inną drogę. Stworzyli dekonstrukcję fantastycznych kompozycji Davida Bowie z niemal każdego okresu jego artystycznej drogi za pomocą własnych głosów i skromnego akompaniamentu opartego na kilku ścieżkach zagranych na ukelele z niewielkim dodatkiem kilku innych instrumentów. Na ich płycie znalazło się również „Space Oddity”. Znajdziecie tam również inne perełki w rodzaju „Heroes”, „Kooks”, „Let’s Dance”, „Ashes To Ashes” i chyba mojego w tym zestawieniu ulubionego „Sound And Vision”. Bowie bez barokowych dekoracji muzycznych i całego pozamuzycznego show okazał się najlepszych co mogli zrobić dla niego muzycy. Krótko później uzupełniłem braki w oryginalnych nagraniach i urządziłem sobie w domu doskonały tydzień z Davidem Bowie.
Z tego samego wyjazdu przywiozłem równie zaskakującą i również przypadkiem znalezioną w sklepie płytę nagraną solo na akustycznym fortepianie przez Ricka Wakemana, gdzie oprócz „Space Oddity” jest równie doskonała interpretacja „Life On Mars”. Może „Stairway To Heaven” Wakemanowi nie wyszło, jednak z Bowiem, poradził sobie dobrze. To również było dla mnie zaskoczenie, zawsze myślałem, że Wakeman musi mieć całą szafę wymyślnych klawiatur, żeby zaproponować coś ciekawego. Od tej pory poluję na każde jego nowe kameralne wydawnictwo, co i Wam polecam.
Utwór: Space Oddity
Album: David
Bowie (a.k.a. Space Oddity)
Wykonawca:
David Bowie
Wytwórnia:
Philips / Parlophone
Rok: 1969
Numer: 0825646283453
Skład:
David Bowie – g, voc, kalimba, org, Tim Renwick – g, fl, effects, Keith
Christmas – g, Mick Wayne - g, Rick Wakeman – harpsichord, mellotron, Benny
Marshall - harm, Herbie Flowers – b,
John Lodge - b, Tony Visconti - b, Terry Cox – dr, John Cambridge – dr,
Orchestra.
Utwór: Space Oddity
Album: Bowie Refashioned
Wykonawca: The
Thin White Ukes
Wytwórnia: The
Thin White Ukes
Rok: 2016
Numer: brak
Skład: Betty
France – voc, ukulele, Michael Dwyer – voc, ukulele, Robert Stephens – voc,
ukulele, Belinda Woods – fl, Andrew Duffield – kbd.
Utwór: Space Oddity
Album: Piano
Portraits
Wykonawca: Rick
Wakeman
Wytwórnia: Write
Notes / UMC / Universal
Rok: 2017
Numer: 602557236279
Skład: Rick
Wakeman – p.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz