Andrzej Kurylewicz to w historii polskiego jazzu postać niezwykła, dla mnie przede wszystkim kompozytor, choć grał i nagrywał na wielu instrumentach. Twórca muzyki teatralnej, filmowej, baletowej, wielu kompozycji jazzowych, a również różnych form nazywanych ogólnie muzyką klasyczną. Należał do grona pionierów jazzowej Polski. Ten tytuł należy się zresztą wszystkim, którzy zagrali na pierwszym festiwalu w Sopocie w 1956 roku. Grał na fortepianie, trąbce, puzonie, okazjonalnie na wibrafonie, melofonie, instrumentach perkusyjnych i pewnie jeszcze kilku innych instrumentach. Był wybitnym dyrygentem i liderem dużych orkiestrowych składów, zarówno tych bardziej jazzowych, jak i trochę mniej improwizujących. Przez całe życie eksperymentował i poszukiwał. Czasem wyprzedzał świat.
Kurylewicz urodził się we Lwowie, wtedy w Polsce, w 1932 roku. Przed wybuchem drugiej wojny światowej zaczął naukę gry na fortepianie. Po wojnie znalazł się na Śląsku, gdzie uczył się muzyki najpierw w Gliwicach, a później w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie, gdzie studiował kompozycję i fortepian. Kierunku jazzowego wtedy jeszcze nie było. Tak bardzo go nie było, że w 1954 roku podobno właśnie za granie jazzu został z uczelni usunięty. Myślę, że ci, co taką decyzję podjęli, wiele razy żałowali pochopnej decyzji, która z pewnością była raczej polityczna niż artystyczna, choć wersji tej historii jest co najmniej kilka. Jak się za chwilę okaże, to nie będzie jedyna polityczna przygoda w artystycznym życiu Andrzeja Kurylewicza.
Relegowanie spowodowało, że Kurylewicz znalazł z rekomendacji Władysława Szpilmana pracę w krakowskiej rozgłośni Polskiego Radia. W sumie nie mogła to być więc wielka polityczna afera, bo wtedy w jedynie słusznym państwowym radiu pewnie pracy by nie było, nawet dla wielce obiecującego muzyka.
Kurylewicz założył też swój pierwszy zespół jazzowy – MM 176. Nazwa pochodziła od tempa fokstrota na 4/4. Krótkie istnienie tego składu stało się istotnym wydarzeniem w życiu artystycznym i osobistym Andrzeja Kurylewicza. Kiedy bowiem MM 176 ogłosił konkurs chcąc znaleźć wokalistkę do zespołu, na przesłuchaniu pojawiła się Wanda Warska, która po latach wspominała, że pojawiła się w pobliżu w zasadzie chcąc wysłuchać koncertu zespołu i przekazać pozdrowienia od Krzysztofa Komedy, którego wcześniej spotkała w Poznaniu. Faktem jest jednak, że przy okazji tego koncertu, casting, lub konkursu po raz pierwszy Kurylewicz spotkał Wandę Warską.
Krótko istniejący kwintet Kurylewicza w 1955 roku przekształcić się w Sekstet Organowy Polskiego Radia. W tym czasie Kurylewicz trafił też do Melomanów, gdzie o miejsce przy fortepianie musiał walczyć z Komedą i Trzaskowskim. Komeda poszedł w swoją stronę, Trzaskowski grywał na akordeonie, a Kurylewicz zajmował miejsce przy fortepianie.
Na wspomnianym już wielokrotnie w cyklu Mistrzowie Polskiego Jazzu festiwalu w Sopocie w 1956 roku Andrzej Kurylewicz zagrał jednak nie z Melomanami, ale we własnym składzie z nieco wtedy mniej znanymi muzykami - Januszem Bednarczykiem (tp), Jerzym Tatarakiem (sax, cl), Zbigniewem Gadomskim (tromb), Ryszardem Grabieniem (b), Ryszardem Szumliczem (dr). Śpiewała oczywiście Wanda Warska, która niedługo miała zostać żoną i wieloletnia partnerką artystyczną Kurylewicza.
W kolejnym roku na drugim festiwalu w Sopocie Kurylewicz zagrał w obu składach Melomanów – tradycyjnym, odpowiadającym klasycznego dixielandowi i nowoczesnym (modern) wzorowanym na stylu cool. Występ Kurylewicza w obu składach i dodatkowo jako wsparcie dla zagranicznej gwiazdy – Big Billa Ramseya nie spodobał się autorowi ówczesnej recenzji – Franciszkowi Lipowiczowi, który zarzucił Kurylewiczowi nieudaną próbę połączenia występów w obu składach Melomanów. Recenzent nie miał istotnych merytorycznych argumentów, założył jedynie, że nie powinno łączyć się stylów. Kurylewicz potrafił grać cool i dixieland i jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy.
Mniej więcej w tym samym czasie powstała pierwsza ważna kompozycja Andrzeja Kurylewicza „Somnambulicy”. Ten utwór po raz pierwszy ukazał się na płycie w 1961 roku, Kurylewicz nie grał na fortepianie, sięgnął po trąbkę, na której miał grać przez kilka lat, za klawiaturą zastąpił go młody Wojciech Karolak. Ten ostatni przypomniał niedawno tą kompozycję na swoim autorskim albumie – „Moontag”. Kurylewicz debiutował na trąbce, a Karolak na fortepianie, bowiem wcześniej grał jazz na saksofonie.
Rok 1958 to czas pierwszego Jazz Jamboree w Warszawie. Kurylewicz zagrał na melofonie w Jazz Believers Andrzeja Trzaskowskiego. W 1960 roku w Krakowie powstał klub Pod Jaszczurami. Kwartet Kurylewicza grał tam regularnie. Być może za sprawą grającego tam również często amerykańskiego zespołu New York Jazz Quartet z trębaczem – Idreesem Suliemanem w składzie Andrzej Kurylewicz zaczął grać na trąbce.
W 1963 roku aktywnie wspierająca środowisko jazzowe krakowska rozgłośnia Polskiego Radia ogłosiła konkurs dla młodych trębaczy. Andrzej Kurylewicz wśród wielu uczestników dostrzegł niezwykły talent 20-letniego Tomasz Stańko. Przyznanie pierwszej nagrody dla Stańki Kurylewicz wymusił podobno groźbą odejścia ze składu jurorów konkursu. W tym samym czasie Andrzej Kurylewicz, podobnie jak wielu innych muzyków jazzowych przeprowadził się na stałe do Warszawy.
W 1964 roku Kurylewicz przedstawił publiczności na Jazz Jamboree swój autorski zespół, w którym na fortepianie grał Adam Makowicz (wtedy jeszcze Matyszkowicz). Kurylewicz grał na trąbce. W tym samym okresie powstaje jedna z najważniejszych stricte jazzowych płyt Andrzeja Kurylewicza – „Go Right”. Ten album zajmuje niezwykle ważne miejsce w historii polskiego jazzu – jest bowiem pierwszą polską długogrającą płytą jazzową. Wcześniej ukazywały się nagrania na płytach 10 calowych i singlach.
W składzie zespołu znaleźli się muzycy, którzy już wtedy byli wielkimi gwiazdami – Jan Ptaszyn Wróblewski, Wojciech Karolak, Tadeusz Wójcik i Andrzej Dąbrowski. Ten zespół (Wójcika zastąpił Juliusz Sandecki) przestał istnieć z powodów, które można uznać za polityczne, bowiem Andrzej Kurylewicz i Wanda Warska nie dostali paszportów, kiedy zespół otrzymał zaproszenie na prestiżowy wtedy i istniejący do dziś festiwal jazzowy we francuskim Antibes. W ten sposób powstał Polish Jazz Quartet Jana Ptaszyna Wróblewskiego.
W 1966 roku po raz kolejny Kurylewicz stał się ofiarą polityki władz – musiał zakończyć trwajacą niemal 3 lata pracę na stanowisku szefa Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji z powodu odmowy wstąpienia do PZPR.
Rok wcześniej rozpoczęła działalność działająca do śmierci muzyka w Warszawie Piwnica Artystyczna Kurylewiczów, którą Kurylewicz prowadził z żoną – Wandą Warską, a później również z córką Gabrielą.
Występy formacji Kurylewicza na Jazz Jamboree w końcówce lat sześćdziesiątych nie były uznawane przez krytyków za udane. Jego zespół, który miał wkrótce stać się znany jako Formacja Muzyki Współczesnej coraz bardziej nie pasował do jazzowej formuły festiwalu.
Pierwszą muzykę do filmu Andrzej Kurylewicz napisał w 1958 roku. O dziele zatytułowanym „Ostatni strzał” nikt już dziś nie pamięta. Jednak komponowanie dla filmu miało z czasem stać się jednym z głównych zajęć muzyka. Napisał znane melodie do takich produkcji, jak „Polskie drogi”, „Nad Niemnem” i „Lalka”.
W latach siedemdziesiątych Kurylewicz zajmował się przede wszystkim pisanie i wykonywaniem muzyki współczesnej. Prowadził zespół znany na całym świecie jako Formacja Muzyki Współczesnej. Trudno dziś ustalić do ilu filmów i sztuk teatralnych stworzył oryginalne ilustracje muzyczne. Od 1964 roku współpracował z Henrykiem Tomaszewskim, nieco później zaczął pisać ilustracje muzyczne do spektakli Adama Hanuszkiewicza. Napisał też szereg utworów na fortepian, kontrabas, tubę, klawesyn a także kameralne zespoły smyczkowe i orkiestry symfoniczne. Tworzył muzykę kameralną i sakralną, a także wiele pieśni do tekstów wybitnych polskich poetów współczesnych i mistrzów z dawnych lat.
Nie zapominał jazzie, choć z pewnością nie stanowił on od końca lat sześćdziesiątych najważniejszego nurtu jego twórczości. Jednak w dyskografii Kurylewicza pojawiają się również wyśmienite nagrania jazzowe. W 1986 roku powstał album „Korozje” – wspólne dzieło duetu Andrzeja Kurylewicza i Tomasza Stańko.
W końcówce XX wieku powstało trio w składzie: Andrzej Kurylewicz, Paweł Pańta i Cezary Konrad. W tym składzie Andrzej Kurylewicz powrócił do grania jazzu, choć grał też solo kompozycje Chopina i innych kompozytorów klasycznej muzyki poważnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz